Gdzie, u licha, jest ta darmowa energia?

Gdzie, u licha, jest ta darmowa energia?

Rozwój urządzeń generujących darmową energię jest od dziesięcioleci skutecznie blokowany przez finansowe elity oraz rządy poszczególnych państw za milczącym przyzwoleniem łatwo ulegających manipulacjom społeczeństw.

Pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku periodyki poświęcone tematyce elektrycznej przewidywały „darmową elektryczność” już w niedalekiej przyszłości. Codziennością stawały się niezwykłe odkrycia w dziedzinie elektryczności. Nikola Tesla demonstrował „bezprzewodowe oświetlenie” i inne cuda związane z prądami wysokiej częstotliwości. Wszyscy ekscytowali się przyszłością jak nigdy przedtem.

W ciągu kolejnych dwudziestu lat pojawiły się automobile, samoloty, kino, nagrania muzyczne, telefony, radio i aparaty fotograficzne. Epoka wiktoriańska odchodziła ustępując miejsca czemuś zupełnie nowemu. Po raz pierwszy w historii zwykli ludzie mogli marzyć o utopijnej przyszłości bogatej w różnorodne środki transportu publicznego, dostatku pracy i żywności dla wszystkich. Wierzono, że zaraza zostanie pokonana i stawimy czoło ubóstwu. Warunki życiowe poprawiały się i tym razem każdy miał otrzymać swoją „pajdę chleba”.

Cóż więc się stało? Gdzie w tym nawale techniki podziały się przełomowe odkrycia dotyczące energii? Czyżby to całe podniecenie dotyczące „darmowej energii”, które miało miejsce tuż przed początkiem minionego wieku, było jedynie pobożnym życzeniem, które „prawdziwa nauka” ostatecznie zdyskredytowała?

OBECNY STAN TECHNOLOGII

W rzeczywistości odpowiedź na to pytanie brzmi: „Nie”. Równie prawdziwa jest jednak także przeciwna odpowiedź. Opracowano spektakularne technologie energetyczne i przy okazji dokonano kolejnych przełomowych odkryć. Od tamtych czasów opracowano wiele metod pozwalających na wytwarzanie ogromnych ilości energii minimalnym kosztem, jednak żadna z nich nie sprawiła, że stała się ona „otwarta” dla konsumenta.

Dlaczego tak się stało? Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym najpierw przytoczyć krótką listę metod uzyskiwania „darmowej energii”, o których mam pojęcie i które sprawdziły się bez najmniejszych wątpliwości. Wspólną cechą tych wszystkich metod jest to, że zużywają one niewielką ilość jednej formy energii w celu kontrolowania lub wyzwalania dużej ilości energii innego rodzaju. Wiele z nich ma w jakiś sposób związek z ukrytym polem eteru – źródłem energii zwyczajowo ignorowanym przez „nowoczesną” naukę.

1. Energia promieniowania

Wzmacniacz przekaźnikowy Nikoli Tesli, urządzenie na energię promieniowania T. Henry’ego Moraya, silnik EMA Edwina Graya i testatyczna maszyna Paula Baumanna – wszystkie one są napędzane „energią promieniowania”. Tę naturalną formę energii, błędnie określaną mianem „statycznej elektryczności”, można uzyskiwać bezpośrednio z otoczenia lub ekstrahować ze zwykłej elektryczności metodą zwaną „frakcjonowaniem”. Energia promieniowania jest zdolna do dokonywania tych samych cudów, do jakich jest zdolna elektryczność, przy czym koszt jej uzyskania wynosi niespełna 1 procent kosztów ponoszonych przy produkcji elektryczności. Nie zachowuje się ona jednak dokładnie tak samo jak elektryczność i to właśnie doprowadziło do niezrozumienia jej przez społeczność naukową.

Szwajcarska organizacja Methernitha Community posiada obecnie sześć działających modeli nie napędzanych jakimkolwiek paliwem, które czerpią moc z zasobów właśnie tej energii.

2. Motory napędzane stałymi magnesami

Nowozelandczyk dr Robert Adams opracował zdumiewające konstrukcje silników elektrycznych, generatorów prądu i ogrzewaczy napędzanych przez stałe magnesy. Jedno z tych urządzeń daje moc 100 watów umożliwiającą naładowanie źródła zasilania oraz wytwarza w ciągu dwóch minut ilość ciepła równą 140 BTU2!

Dr Tom Bearden (USA) posiada dwa działające modele napędzanych stałymi magnesami elektrycznych transformatorów. Urządzenie to zużywa 6 watów energii elektrycznej do kontroli kierunku pola magnetycznego, którego źródłem jest stały magnes. Poprzez ukierunkowanie pola magnetycznego najpierw do pierwszej cewki wyjściowej a następnie do drugiej cewki wyjściowej i kontynuowanie tej akcji szybko i powtarzalnie, w stylu „pingpongowym”, urządzenie to może generować na wyjściu moc elektryczną w wysokości 96 watów, i to bez żadnych części ruchomych. Bearden nazywa swoje urządzenie Elektromagnetycznym Generatorem Bezruchowym (Motionless Electromagnetic Generator; w skrócie MEG). Jean-Luis Naudin wykonał francuski duplikat tego urządzenia. Zasady jego konstrukcji i działania podał w roku 1978 po raz pierwszy Frank Richardson (USA).

Troy Reed (USA) posiada działające modele specjalnie magnetyzowanych wentylatorów, które ogrzewają się w czasie wirowania. Do ich napędu potrzebna jest zawsze taka sama ilość energii, bez względu na to, czy wytwarzają one dodatkowo ciepło, czy nie.

Oprócz powyższych opracowań, wielu innym wynalazcom udało się skonstruować działające urządzenia, które wytwarzają ruch obrotowy silnika za pomocą samych stałych magnesów.

3. Mechaniczne podgrzewacze

Są dwie klasy urządzeń, które zamieniają małe ilości energii mechanicznej na dużą ilość ciepła.

Najlepszym z tych czysto mechanicznych urządzeń jest para obracających się cylindrów skonstruowana przez Frenette’a (USA) i Perkinsa (USA). W urządzeniu tym jeden cylinder obraca się wewnątrz drugiego, zaś przestrzeń między nimi ma szerokość około sześciu milimetrów i jest wypełniona „roboczą cieczą”, taką jak woda lub olej, która w czasie obracania się wewnętrznego cylindra ulega podgrzaniu.

W innej metodzie stosowane są magnesy zamontowane na kole i wytwarzające prądy wirowe w płytce aluminiowej, która pod ich wpływem gwałtownie się podgrzewa. Tego rodzaju magnetyczne podgrzewacze zademonstrowali Muller z Kanady, Adams z Nowej Zelandii i Reed z USA.

Wszystkie wyżej wymienione urządzenia mogą wytwarzać dziesięciokrotnie więcej ciepła niż urządzenia standardowe przy użyciu do ich zasilania takiej samej ilości energii.

4. Superwydajna elektroliza

Wodę można rozszczepić na wodór i tlen przy pomocy elektrolizy. Standardowe podręczniki chemii utrzymują, że proces ten wymaga znacznie więcej energii niż można jej uzyskać w wyniku połączenia tych dwóch składników.

Jest to prawdą, ale tylko w przypadku najmniej efektywnego wariantu tego procesu.

Kiedy wodę podgrzewa się przy pomocy jej własnej częstotliwości rezonansowej przy zastosowaniu układu opracowanego przez Stana Meyera (USA), a ostatnio przez firmę o nazwie Xogen Power, Inc., rozpada się ona na tlen i wodór przy bardzo małym zużyciu energii elektrycznej. Zastosowanie różnych elektrolitów (chodzi o domieszki dodawane do wody, które poprawiają jej przewodnictwo elektryczne) znacząco usprawnia wydajność tego procesu. Wiadomo również, że pewne geometryczne kształty i tekstury powierzchni działają lepiej od innych. To oznacza, że można wytwarzać nieograniczone ilości paliwa wodorowego do napędzania silników (takich jak w naszych samochodach) i to jedynie po kosztach wody.

Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że w roku 1957 Freedman z USA opatentował pewien rodzaj stopu, który rozkłada wodę na wodór i tlen bez jakiegokolwiek udziału prądu elektrycznego, zaś sam stop nie ulega żadnym zmianom chemicznym. Oznacza to, że przy pomocy kawałka tego stopu można wytwarzać wodór z wody zupełnie bezpłatnie i w nieskończoność.

5. Silniki implozyjne

Większość głównych silników przemysłowych wykorzystuje zjawisko uwalniania ciepła do wywołania procesu rozszerzania i przyrostu ciśnienia, które są z kolei wykorzystywane do wykonywania pracy, tak jak się to dzieje w silnikach samochodowych. W naturze wykorzystywane jest zjawisko przeciwne, proces oziębiania, przy pomocy którego uzyskuje się ssanie i próżnię, które są również zdolne do wykonywania pracy. Taki proces zachodzi na przykład w tornadzie.

Viktor Schauberger (Austria) był pierwszym, który budował w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku modele silników implozyjnych. Potem Callum Coats opisał szeroko w swojej książce Living Energies (Żywe energie) jego prace, w wyniku czego wielu badaczy zajęło się budową modeli implozyjnych silników turbinowych. Są to silniki nie wymagające paliwa, które wykonują pracę mechaniczną wykorzystując energię uzyskaną z próżni. Są również jeszcze prostsze konstrukcje, które wykorzystują zjawisko ruchu wirowego do uzyskania kombinacji dwóch sił – odśrodkowej i grawitacyjnej – w celu wywołania ciągłego ruchu cieczy.

6. Reakcja zimnej syntezy jądrowej

W marcu 1989 roku dwaj chemicy, Martin Fleishmann i Stanley Pons, z Uniwersytetu Brighama Younga w stanie Utah w Stanach Zjednoczonych ogłosili, że udało się im wytworzyć reakcję atomowej syntezy w prostym urządzeniu mieszczącym się na stole. Ich roszczenia zostały „obalone” w ciągu sześciu miesięcy i ludzie przestali się nimi interesować.

Mimo to zimna synteza jest rzeczą bardzo realną. Nie tylko udokumentowano wytwarzanie dodatkowych ilości ciepła, ale odnotowano również niskoenergetyczne przemiany elementów atomowych w ramach dziesiątków najróżniejszych reakcji! Z całą pewnością można w ten sposób wytwarzać tanią energię oraz wykorzystać tę technologię w całym szeregu procesów przemysłowych.

7. Wspomagane energią słoneczną pompy cieplne

Lodówka w naszej kuchni jest praktycznie jedynym urządzeniem napędzanym „wolną energią”, jakie znamy.

Jest to elektrycznie sterowana pompa cieplna, która zużywa jedną wielkość energii (elektryczność) do uzyskania trzech wielkości innej energii (ciepła). Mamy więc tu do czynienia z urządzeniem o współczynniku wydajności równym 3. Nasza lodówka potrzebuje jednej jednostki energii elektrycznej do wypompowania trzech jednostek ciepła z wnętrza lodówki na zewnątrz. To typowe, lecz jednocześnie najgorsze zastosowanie tej technologii. Oto dlaczego tak się dzieje.

Pompa cieplna pompuje ciepło ze „źródła” ciepła do „zlewu”, czyli miejsca, gdzie jest ono absorbowane. Aby cały proces mógł zachodzić, „źródło” musi oczywiście być gorące, zaś „zlew” zimny. W naszej lodówce jest akurat odwrotnie. „Źródło” znajduje się wewnątrz lodówki, gdzie jest zimno, zaś „zlewem” jest powietrze w kuchni, które jest w temperaturze pokojowej, czyli wyższej niż źródło. Z tego właśnie względu współczynnik wydajności lodówki jest niski, lecz nie jest tak w przypadku wszystkich pomp cieplnych.

Łatwo uzyskuje się współczynniki wydajności rzędu 8-10 w przypadku wspomaganych słońcem pomp cieplnych. W tego rodzaju urządzeniu ciepło jest czerpane z kolektora słonecznego i składowane w dużym, podziemnym akumulatorze, który pozostaje w stałej temperaturze 55 st. F (12,78 st. C), zaś energię mechaniczną uzyskuje się w czasie jego transferu. Proces ten jest podobny do tego, jaki ma miejsce w maszynie parowej, w której energię mechaniczną uzyskuje się na drodze między kotłem a skraplaczem, z tą różnicą, że stosowana tu ciecz „wrze” w temperaturze znacznie niższej od wody.

Jedno takich urządzeń, testowane w latach siedemdziesiątych XX wieku, w którym zastosowano kolektor słoneczny o powierzchni 9,3 m2, wytworzyło 260 000 watów energii mechanicznej zmierzonej dynamometrem. (Nie chodzi tu o system promowany przez Dennisa Lee). Ilość energii zużywana do napędu kompresora (na wejściu) była mniejsza od 15 000 watów, co oznacza, że urządzenie to wytwarzało ponad siedemnastokrotnie więcej energii niż jej pobierało! (260 000 : 15 000 = 17,3) Stosując urządzenie podobne do naszej lodówki, można by dostarczać z dachowego kolektora energię wystarczającą na potrzeby niewielkiego gospodarstwa. Obecnie w skali przemysłowej wytwarzane są już systemy pomp cieplnych, które instaluje się na północ od Kony na Hawajach. Wytwarzają one prąd elektryczny czerpiąc energię z różnicy temperatur morskiej wody.

Istnieją dziesiątki innych systemów, o których nie wspomniałem. Wiele z nich jest równie wydajnych i dobrze sprawdzonych, jak te, które przytoczyłem. Tym niemniej moja krótka lista jest wystarczająca do wyciągnięcia wniosku, że technologie wykorzystujące tak zwaną „darmową energię” są już gotowe i czekają na wykorzystanie. Energia ta może uwolnić nas od zanieczyszczeń i wystarczy jej dla każdego.

Obecnie możliwe jest już zaprzestanie produkcji „gazów cieplarnianych” i zamkniecie wszystkich elektrowni jądrowych. Jesteśmy w stanie odsolić nieograniczoną ilość morskiej wody po rozsądnych cenach i dostarczyć ją do najbardziej odległych zakątków świata. Koszty transportu i produkcji prawie wszystkiego można bardzo znacząco zredukować. Żywność można hodować w cieplarniach nawet zimą i to wszędzie.

Wszystkie te cudowne korzyści, które mogą sprawić, że nasze życie na tej planecie byłoby znacznie łatwiejsze i lepsze, i to dla każdego, od dziesiątków lat nie mogą stać się naszym udziałem. Dlaczego tak się dzieje? Komu służy opóźnianie tego procesu?

NIEWIDZIALNI WROGOWIE TECHNOLOGII WYTWARZANIA „DARMOWEJ” ENERGII

Istnieją cztery potężne siły, które współtworzą tę sytuację. Twierdzenie, że istnieje „spisek”, którego celem jest zdławienie tej technologii, prowadzi jedynie do powierzchownego zrozumienia współczesnego świata i obarcza winą za wszystko wszystkich, z wyjątkiem nas samych. Nasza chęć pozostawania w obliczu tej sytuacji w ignorancji i bezczynności była zawsze określana przez dwie z tych sił jako „implikacja zgody”.

Tak więc poza „mało wymagającym społeczeństwem”, jakież to trzy inne siły utrudniają rozwój technologii opartej na „darmowej energii”?

1. Monopol pieniądza

Standardowa teoria ekonomiczna rozróżnia trzy rodzaje przemysłu: kapitałowy, dóbr konsumpcyjnych i usług. Pierwszy składa się z trzech typów: kapitału naturalnego, waluty i kredytów. Kapitał naturalny to surowce (na przykład kopalnie złota) i źródła energii (takie jak szyby naftowe lub zapory wodne). Waluta obejmuje drukowany i bity pieniądz i zazwyczaj pozostaje w gestii rządów. Kredyt opiera się na pożyczaniu pieniędzy na procent oraz przedłużaniu jego wartości poprzez depozytowe konta kredytowe. Jak zatem widać energia spełnia w ekonomii taką samą rolę jak złoto, druk pieniądza przez rząd oraz kredyty bankowe.

W Stanach Zjednoczonych, jak i w większości pozostałych krajów świata, istnieje „monopol pieniądza”. „Wolno” mi zarobić tyle „pieniędzy”, na ile mam ochotę, lecz będzie mi zapłacone wyłącznie w banknotach Rezerwy Federalnej (dolarach). Nic nie mogę zrobić, żeby zapłacono mi na przykład w certyfikatach złota lub w innej formie pieniądza. Ten monopol pieniądza jest w rękach niewielkiej liczby prywatnych banków, zaś banki te stanowią własność najbogatszych na świecie rodzin, które zmierzają do przejęcia kontroli nad całością kapitałów istniejących na świecie, czyli do przejęcia kontroli nad życiem każdego z nas poprzez udostępnianie (lub nie udostępnianie) wszelkich dóbr i usług. Niezależne źródło bogactwa (urządzenia napędzane „darmową” energią) będące w rękach wszystkich ludzi na świecie zrujnowałoby ich plany przejęcia całkowitej kontroli nad nami i to na zawsze. Nietrudno się domyślić, dlaczego tak właśnie jest.

Obecnie gospodarkę można „schładzać” lub „podgrzewać” za pomocą podwyższania lub obniżania stóp procentowych. Gdyby w gospodarce zaistniało niezależne źródło kapitału (energii) i każde przedsiębiorstwo lub osoba mogły zgromadzić więcej kapitału bez konieczności zaciągania pożyczek w banku, wówczas ten scentralizowany system dławienia poprzez oprocentowanie nie miałby takiego efektu jak obecnie. Technologia „darmowej” energii zmienia wartość pieniądza. Najbogatsze rodziny oraz dawcy pożyczek nie chcą mieć konkurencji. To przecież oczywiste. Oni chcą utrzymać swój obecny monopol kontroli podaży pieniądza. Technologia „darmowej” energii nie jest czymś, co należy zwalczać, ale czymś, co musi byćna zawsze zakazane!

Tak więc najbogatsze rodziny i ich instytucje banków centralnych stanowią pierwszą siłę działającą z rozmysłem w kierunku opóźnienia powszechnego dostępu do technologii „darmowej” energii. Ich uzasadnieniem jest wyimaginowane „boskie prawo do rządzenia”, chciwość i nienasycona żądza kontroli wszystkiego, z wyjątkiem siebie samych. Bronie, jakich używają w celu wymuszenia tego opóźnienia, to zastraszanie, „eksperci” demaskatorzy, wykupywanie i odkładanie na półkę nowych wynalazków, mordowanie i usiłowanie mordowania wynalazców, zabójstwa, podpalenia oraz szeroki wachlarz finansowych zachęt i zniechęceń służących manipulowaniu ewentualnymi zwolennikami. Oni również są promotorami podpieranej prawami termodynamiki teorii głoszącej, że „darmowa” energia jest niemożliwa.

2. Rządy państw

Drugą siłą opóźniającą powszechny dostęp do technologii „darmowej” energii są rządy poszczególnych państw. W tym przypadku problem nie tyle leży w sferze konkurencji w druku pieniądza, co w zachowaniu tak zwanego „bezpieczeństwa państwa”.

Nie ulega wątpliwości, że świat jest dżunglą, a ludzie bywają bardzo okrutni, nieuczciwi i podstępni. Zadaniem rządu jest „zapewnienie wspólnej obrony”. W celu wymuszenia „rządów prawa” wykonawcze agendy rządowe zlecają to zadanie „siłom policyjnym”. Wyrażając zgodę na rządy prawa większość z nas uważa, że jest to właściwa postawa i służy ona naszemu własnemu dobru. Zawsze jednak znajdzie się kilka osób, które uważają, że lepiej zadbają o swoje własne dobro zachowując się niekoniecznie zgodnie z powszechnie aprobowanym pojęciem porządku społecznego. Ludzie ci zdecydowali się na działanie poza „literą prawa” i uważa się ich za banitów, przestępców, wywrotowców, zdrajców, rewolucjonistów i terrorystów.

Rządy większości państw odkryły metodą prób i błędów, że jedyną efektywną metodą polityki zagranicznej, która opiera się próbie czasu, jest zasada „oko za oko, ząb za ząb”. Dla każdego z nas oznacza to, że rządy traktują innych tak, jak same są traktowane. Istnieje nieustanna, bezwzględna rywalizacja o pozycje i możliwość wpływu na to, co dzieje się na świecie, przy czym zawsze wygrywa „najsilniejsza” partia! W ekonomii nosi to nazwę „złotego prawa”, które głosi, że „ten, kto ma złoto, stanowi prawo”. Tak też jest w polityce, tyle że proces ten ma charakter bardziej darwinowski. Działa tu po prostu zasada „przetrwania najsprawniejszego”.

W polityce „najsprawniejszy” oznacza z reguły najsilniejszą partię, taką, która jest zdolna do stosowania

najbrudniejszych metod. Do utrzymania przewagi nad „adwersarzami”, którym jest każdy, bez względu na to, czy jest przyjacielem, czy wrogiem, stosowane są wszelkie dostępne środki. Obejmują one oburzające psychologiczne chwyty, kłamstwa, oszustwa, szpiegowanie, kradzież, zabójstwa przywódców, wojny prowadzone cudzymi rękami, przymierza i zmiany sojuszników, traktaty, pomoc zagraniczną i obecność sił wojskowych tam, gdzie jest to tylko możliwe.

Może się to nam podobać lub nie, ale takie jest psychologiczne i faktyczne środowisku, w którym obracają się rządy. Żaden rząd nigdy nie zrobi bezinteresownie niczego, co mogłoby przynieść jego adwersarzowi korzyść. Nigdy! W przeciwnym razie oznaczałoby to samobójstwo narodowe. Jakakolwiek działalność dowolnej jednostki, wewnątrz lub na zewnątrz kraju, która zostanie zinterpretowana jako udzielenie pomocy adwersarzowi lub umożliwienie mu odniesienia korzyści, w jakiejkolwiek dziedzinie, zostanie potraktowana jako zagrożenie „bezpieczeństwa państwa”. Zawsze!

Technologia „darmowej” energii jest najpotworniejszym snem każdego rządu! Jak otwarcie przyznano, technologia „darmowej” energii jest iskrą zapłonową nieograniczonego wyścigu zbrojeń prowadzonego przez wszystkie rządy, którego celem jest chęć uzyskania maksymalnych korzyści i dominacji. Czy sądzicie państwo, że Japonia nie poczułaby się zagrożona, gdyby Chiny uzyskały dostęp do „darmowej” energii? Czy sądzicie, że Izrael siedziałby spokojnie, gdyby Irak wykorzystywał „darmową” energię? Czy sądzicie, że Indie pozwolą Pakistanowi rozwinąć technologię „darmowej” energii? Czy sądzicie, że USA nie powstrzymają Osamy bin Ladena od uzyskania dostępu do „darmowej” energii?

Zdobycie dostępu do nieograniczonych zasobów energii w obecnym stanie stosunków panujących na naszej planecie bez wątpienia doprowadzi do zmiany dotychczasowej „równowagi sił”. Mogłoby to stać się przyczyną powszechnej wojny, której celem byłoby uniemożliwienie „innym” odnoszenia korzyści w postaci nieograniczonych bogactw i siły. Wszyscy będą dążyli do pozyskania tej technologii i jednocześnie starali się uniemożliwić jej osiągnięcie innym.

Tak więc rządy poszczególnych państw stanowią drugą siłę dążącą do opóźnienia powszechnego dostępu do technologii „darmowej” energii. Ich motywem jest instynkt samozachowawczy. Ta dążność do „samozachowania” działa na trzech poziomach: pierwszy to niedawanie niepotrzebnych korzyści nieprzyjacielowi; drugi – zapobieganie indywidualnym działaniom (anarchii) zdolnym do efektywnego przeciwstawienia się sile policji danego kraju; i trzeci (ekonomiczny) – zapewnienie strumienia dochodów płynących z opodatkowania wykorzystywanych aktualnie źródeł energii.

Ich bronią są: nieudzielanie patentów argumentowane względami bezpieczeństwa państwa, legalne i nielegalne nękanie wynalazców w formie zarzutów o przestępstwa kryminalne, rewidowanie ich zeznań podatkowych, groźby, podsłuch telefoniczny, aresztowania, podpalenia, kradzież ich własności i cały szereg innych szykan, w wyniku których okazuje się, że budowa i sprzedaż maszyn opartych na „darmowej” energii są niemożliwe.

3. Złudzenia i nieuczciwość w ruchu na rzecz „darmowej” energii

Trzecią siłą działającą na rzecz opóźnienia powszechnego dostępu do technologii „darmowej” energii są grupy pełnych złudzeń wynalazców, szarlatan i naciągaczy. Na peryferiach wspaniałych naukowych odkryć dotyczących rzeczywistych, prawdziwych technologii „darmowej” energii istnieje świat cieni składający się z niewytłumaczalnych anomalii, marginalnych wynalazków i pozbawionych skrupułów agitatorów. Pierwsze dwie siły wykorzystują media, aby uwidocznić najgorsze przykłady z tej grupy i zdezorientować społeczeństwo, a w konsekwencji zdyskredytować prawdziwe osiągnięcia w tej dziedzinie wiążąc je z jawnymi oszustwami.

W ciągu minionych 100 lat światło dzienne ujrzały dziesiątki historii opisujących niezwykłe wynalazki. Niektóre z nich przyciągnęły uwagę społeczeństwa do tego stopnia, że krążące na ich temat mity są żywe do dzisiaj, że przytoczę tylko kilka nazwisk: Keely, Hubbard, Coler i Hendershot. Niewykluczone że za tymi nazwiskami kryją się prawdziwe technologie, niemniej brak jest dzisiaj dostatecznych danych technicznych, aby móc to z całą pewnością stwierdzić. Nazwiska te stanowią element mitologii „darmowej” energii i są cytowane przez demaskatorów jako oczywiste przykłady oszustów. Mimo to idea „darmowej” energii zapadła bardzo głęboko w ludzką podświadomość.

Jest również kilku wynalazców mało istotnych technologii generujących użyteczne anomalie, którzy przesadnie wyolbrzymili doniosłość swoich odkryć. Niektórzy z nich równie przesadnie ocenili i wyolbrzymili swój udział w ich dokonaniu. Występuje tu poplątanie syndromu „gorączki złota” i/lub „kompleksu mesjasza”, które zupełnie wypacza znaczenie ich osiągnięć. Podczas gdy droga poszukiwań, którą podążają, może być wielce obiecująca, często mylą entuzjazm z faktami, od czego cierpi naukowa wartość ich pracy. Nierzadko też ulegają przemożnej pokusie, która jest zdolna przemienić ich osobowość, zwłaszcza gdy zaczynają wierzyć, że „świat spoczywa na ich barkach” lub że są jego „zbawcami”.

Dziwne rzeczy przydarzają się także ludziom, kiedy zaczyna się im wydawać, że za chwilę niezmiernie się wzbogacą. Aby pozostać obiektywnym i skromnym mając przed sobą działającą maszynę opartą na „darmowej” energii, konieczna jest niesamowita duchowa dyscyplina. Psychika wielu wynalazców ulega rozchwianiu po uwierzeniu, że udało się im stworzyć urządzenie na „darmową” energię. U niektórych z nich ujawnia się też „kompleks oskarżycielski” czyniący z nich osoby nastawione niechętnie do całego świata, do których trudno dotrzeć. Proces ten wyklucza ich z grona osób zdolnych do zbudowania maszyny na „darmową” energię i przesuwa w szeregi promotorów mitologii kłamstwa.

Są jeszcze naciągacze. Od piętnastu lat działa w Stanach Zjednoczonych pewna osoba, która naciąganie w dziedzinie „darmowej” energii podniosła do rangi profesjonalnej sztuki. W tym czasie udało się jej zebrać ponad 100 000 000 dolarów, utracić prawo do prowadzenia interesów w stanie Washington, trafić do więzienia w Kalifornii i nadal uprawiać swój proceder. Stale opowiada o jakiejś odmianie jednego z systemów „darmowej” energii i wyciąga od ludzi pieniądze, przyrzekając im, że wkrótce dostaną takie urządzenie, podczas gdy w rzeczywistości sprzedaje im jedynie informacje promocyjne, w których nie ma ani słowa o rzeczywistym terminie otrzymania urządzenia. Bezlitośnie żeruje na środowiskach chrześcijańskich i patriotycznych i wciąż rośnie w siłę.

Najnowszy przekręt tej osoby polega na namówieniu setek tysięcy ludzi do zapisywania się na zainstalowanie w domu generatora elektryczności swojej produkcji napędzanego „darmową” energią. W zamian za zgodę chętni uzyskują przyrzeczenie otrzymywania bezpłatnie prądu elektrycznego do końca życia, zaś prowadzona przez tę osobę spółka będzie sprzedawała nadmiar wytworzonego prądu miejscowym przedsiębiorstwom usługowym. Po przekonaniu klientów, że będą otrzymywali bezpłatnie prąd elektryczny do końca życia bez żadnych dodatkowych opłat, sprzedawany jest im reklamowy film wideo, który ułatwia naciąganie ich przyjaciół. Znając już motywacje i moc dwóch pierwszych sił, które omówiłem, jest oczywiste, że obecny „biznes plan” tej osoby jest niemożliwy do zrealizowania. Niszcząc zaufanie ludzi do tej technologii, ta jedna osoba uczyniła idei „darmowej” energii w USA prawdopodobnie więcej zła niż ktokolwiek inny.

Tak więc trzecią siłą opóźniającą powszechny dostęp to technologii „darmowej” energii jest ułuda i nieuczciwość panująca w samym ruchu jej zwolenników. Motywacje, które im towarzyszą, to samouwielbienie, chciwość, chęć zyskania przewagi nad innymi i fałszywe poczucie własnej wartości, zaś stosowane tu bronie to kłamstwa, oszustwa, naciąganie techniką „popatrz jakie to fajne”, łudzenie siebie samego i arogancja połączona z naukową mizernością.

4. Mało wymagające społeczeństwo

Czwartą siłą działającą na rzecz opóźnienia powszechnego dostępu do technologii „darmowej” energii jesteśmy my wszyscy. Przypuszczam, że dostrzeżenie ograniczoności i nikczemności motywów pierwszych trzech sił przyszło nam z łatwością, natomiast z dostrzeżeniem tego, że te same motywy odnoszą się również do nas wszystkich, jest już gorzej.

Niemal każdy z nas, podobnie jak ma to miejsce w przypadku najbogatszych rodzin (finansjery), hołubi fałszywą iluzję o nadrzędności i chęci kontrolowania innych, lecz nie siebie samego. Czy nie „sprzedalibyśmy się”, gdyby zaproponowano nam dziś odpowiednio wysoką cenę, powiedzmy milion dolarów? Albo czy podobnie jak rządy każdy z nas nie pragnie zapewnić sobie własnego przetrwania? Czy znalazłszy się w wypełnionym ludźmi palącym się teatrze nie spychalibyśmy w panice z drogi słabszych rozpaczliwie pragnąc dostać się do drzwi? Czyż nie delektujemy się od czasu do czasu niczym pełen iluzji wynalazca przyjemnymi złudzeniami zastępującymi nieprzyjemne doznania? Czyż nie lubimy uważać się za lepszych, niż sądzą inni? Czy nie odczuwamy lęku przed nieznanym, nawet jeśli kryje się za tym wielka nagroda?

Jak widać, wszystkie te cztery siły są jedynie różnymi aspektami tego samego procesu działającego na różnych poziomach społecznych. Tak naprawdę istnieje tylko jedna siła przeciwstawiająca się powszechnemu dostępowi do technologii „darmowej” energii i jest nią niemoralna motywacja zachowań zwierzęcia, któremu na imię Człowiek. Technologia „darmowej” energii stanowi zewnętrzną manifestację boskiej szczodrobliwości. Jest to siła napędowa ekonomiki oświeconego społeczeństwa, w którym ludzie z własnej i nieprzymuszonej woli są ustosunkowani życzliwie jeden do drugiego, w którym każdy jego członek ma wszystko, czego potrzebuje, i nie pożąda własności sąsiada, gdzie wojna i fizyczna przemoc są powszechnie potępiane i gdzie różnice między ludźmi są w najgorszym przypadku tolerowane.

Pojawienie się technologii „darmowej” energii stanowi świt prawdziwie cywilizowanych czasów. Jest to wydarzenie o znaczeniu epokowym. Nikomu nie można przypisywać zasługi jego pojawienia się. Nikt się z tej racji nie wzbogaci. Nikt przy jej pomocy nie zawładnie światem. To po prostu dar boży. Zmusza ona wszystkich do przyjęcia odpowiedzialności za to, co robimy, do samozdyscyplinowania i ograniczenia, jeśli zajdzie taka potrzeba. Świat nie może w swojej obecnej postaci posiąść „darmowej” energii. Zostanie przez nią przeobrażony w coś innego. Obecna „cywilizacja” osiągnęła szczyt swoich możliwości, ponieważ zrodziła nasiona swojego własnego przeobrażenia. Nieuduchowionym ludzkim zwierzętom nie można powierzyć „darmowej” energii, ponieważ będą robiły tylko to co zawsze, czyli wyciągały bezlitośnie korzyści jedno od drugiego lub zabijały się nawzajem w procesie rywalizacji.

Jeśli sięgniecie państwo do książki Ayn Rand Atlas Shrugged (Atlas wzruszył ramionami) lub do raportu Klubu Rzymskiego The Limits to Growth (Ograniczenia rozwoju) (1972), dowiecie się, że najbogatsze rody wiedzą o tym od dziesiątków lat i planują żyć w „świecie <> energii”, zaś nas wszystkich utrzymywać w obecnym stanie świadomości. To nic nowego. Królowie zawsze uważali lud (czyli nas) za swoich poddanych. Tym, co jest nowe, jest to, że wy i ja możemy porozumieć się lepiej niż dotąd. Internet oferuje nam, czwartej sile, szansę przezwyciężenia połączonych wysiłków pozostałych sił, które starają się zapobiec rozprzestrzenianiu się technologii „darmowej” energii.

SZANSA NA SPRAWIEDLIWE SPOŁECZEŃSTWO

I oto, co zaczyna się dziać. Wynalazcy upubliczniają swoje wynalazki, zamiast je patentować i trzymać w sekrecie. Coraz powszechniejsza staje się praktyka „rozdawania” informacji na temat tej technologii przy pomocy książek, nagrań wideo i stron internetowych. Mimo iż w Internecie jest jeszcze masa bezużytecznych informacji na ten temat, podaż wartościowych informacji gwałtownie rośnie. Proszę sprawdzić wykaz stron internetowych i innych źródeł zamieszczony na końcu tego artykułu.

Koniecznością jest przystąpienie do zbierania wszystkich dostępnych informacji dotyczących „darmowej” energii. Jaki jest tego powód, zapytacie zapewne? Pierwsze dwie siły nigdy nie pozwolą wynalazcy lub firmie na zbudowanie i sprzedawanie maszyn napędzanych „darmową” energią! Jedynym sposobem ich uzyskania jest samodzielne ich wykonanie (lub do spółki z przyjacielem). Właśnie taki tryb postępowania przyjęły już po cichu setki tysięcy ludzi. Nawet jeśli ktoś uważa się za niezdolnego do wykonania takiego urządzenia, niech zacznie zbierać informacje na ten temat. W ten sposób można stać się ważnym ogniwem w łańcuchu zdarzeń, które mogą przynieść korzyść innym. Skupmy się na tym, co potrafimy zrobić teraz, a nie na tym, jak wiele jeszcze zostało do zrobienia. W czasie gdy państwo czytacie ten artykuł, małe, prywatne grupy badawcze wypracowują dalsze szczegóły. Wiele z nich przystąpiło już do publikowania wyników swoich badań w Internecie.

My wszyscy stanowimy czwartą siłę. Jeśli przeciwstawimy się ignorancji i bezczynności, będziemy mogli zmienić historię. Połączony wysiłek nas wszystkich może sprawić cuda. Jedynie masowa akcja będąca wyrazem naszego wspólnego konsensusu jest zdolna do sprawienia, aby ten świat stał się takim, jakim chcemy, aby był. Pozostałe trzy siły nie pomogą nam w zamontowaniu w piwnicy elektrowni nie wymagającej paliwa. Nie pomogą nam wyzwolić się z manipulacji, jakim nas poddają.

Mimo to technologia „darmowej” energii już tu jest. Istnieje naprawdę i zmieni całkowicie styl naszego życia, naszej pracy i naszych wzajemnych stosunków. Technologia „darmowej” energii spycha do lamusa chciwość i obawę o możliwość przetrwania. Musimy jednak najpierw, podobnie jak we wszystkich pozostałych przypadkach związanych z wiarą duchową, zamanifestować naszą wielkoduszność i wiarę we własne życie.

Źródło „darmowej” energii znajduje się w nas samych i jest ono radością z wyrażania samych siebie bez ograniczeń. To nasz duchem prowadzony intuicyjny sposób wyrażania siebie samych bez zniekształceń, zastraszenia lub manipulacji. To otwartość naszych serc. W idealnym przypadku technologia „darmowej” energii podtrzymuje sprawiedliwe społeczeństwo, w którym każdy ma wystarczającą ilość pożywienia, ubranie, schronienie, poczucie własnej wartości i wolny czas, w którym może kontemplować wyższe, duchowe wartości życia. Czyż nie jesteśmy winni uświadomienia sobie nawzajem naszych lęków i podjęcia działań zmierzających do wykreowania lepszego jutra dla naszych dzieci? Wiem, że nie jestem jedynym, który czeka, aby zacząć działać na rzecz większej Prawdy. Technologia „darmowej” energii już tu jest. Od dziesiątków lat. Nowoczesne technologie porozumiewania się i Internet uniosły zasłonę skrywającą ten doniosły fakt w tajemnicy. Ludzie na całym świecie zaczynają budować urządzenia napędzane „darmową” energią na własny użytek. Bankierzy i rządy nie chcą, aby miało to miejsce, nie są jednak w stanie tego powstrzymać. W celu odciągnięcia ludzi od ruchu na rzecz „darmowej” energii będą prowokowane wojny, zaś gospodarki destabilizowane. Nie będzie na ten temat sprawozdań w głównych mediach. Będzie się tylko mówiło o lokalnych wojnach, które wybuchają wszędzie i prowadzą do oenzetowskiej okupacji pod szyldem „zachowania pokoju” w coraz większej liczbie krajów.

Zachodnie społeczeństwo znalazło się na zstępującej części spirali prowadzącej do samounicestwienia w związku z akumulacją efektów długotrwałej chciwości i skorumpowania. Ogólna dostępność technologii „darmowej” energii nie może zahamować tego trendu. Może go tylko wzmocnić. Jeśli ktoś z państwa posiada urządzenie napędzane „darmową” energią, to jest lepiej wyposażony w środki pozwalające przetrwać polityczne, społeczne i ekonomiczne przemiany, które już się realizują. Rząd żadnego państwa nie przetrwa tego procesu. Aktualne pozostaje jedynie pytanie: Kto ostatecznie będzie kontrolował świat, pierwsza czy czwarta siła?

Stoimy niemal u progu ostatniej Wielkiej Wojny, po której nastanie prawdziwa cywilizacja. Ci, którzy będą stali na uboczu i przetrwają, doczekają świtu świata „darmowej” energii. Wzywam was, abyście znaleźli się pośród tych, którzy będą próbowali.

Dr Peter Lindemann, 2001 r.

Źródło: Nexus wrzesień-październik 2001, Nr 5 (19)

Patenty Keshe pod linkiem: Keshe Foundation

Dr Peter Lindemann interesuje się zagadnieniem „darmowej” energii od roku 1973, kiedy zapoznał się z pracami Edwina Graya. Do roku 1981 opracował własny system oparty na „darmowej” energii, którego podstawę stanowią zmienne reluktancyjne generatory i silniki pulsacyjne. W latach osiemdziesiątych współpracował z Bruce’em DePalmą i Ericiem Dollardem. W roku 1988 przystąpił do Fundacji Badań z Pogranicza Nauki (Borderland Sciences Research Foundation), z którą współpracował do roku 1999. W tym czasie napisał ponad 20 artykułów opublikowanych w The Journal ofBorderland Research.

Dr Lindemann jest autorytetem w dziedzinie praktycznych zastosowań technologii eteru i zimnej elektryczności. W chwili obecnej jest współpracownikiem dra Roberta Adamsa z Nowej Zelandii oraz Trevora Jamesa Constable’a z USA. Pełni również funkcję dyrektora Research for Clear Tech, Inc. w USA.

Jest autorem książki The Free Energy Secrets of Cold Electricity (Tajemnice darmowej energii z zimnej elektryczności) oraz programu na kasecie wideo o tym samym tytule. Obie pozycje można otrzymać z Clear Tech, Inc., ‹www.free-energy.cc›, oraz z Adventures Unlimited, ‹www.adventuresunlimitedpress.com›, w USA.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:

1. W języku angielskim słowo „free” oznacza zarówno „wolny, nieskrępowany”, jak i „wolny od opłat, bezpłatny”. Oba te znaczenia mają

odniesienie do omawianej tu energii, ponieważ chodzi tu o ogólnie dostępną energię i jednocześnie wolną od opłat. – Przyp. tłum.

2. Skrót od British Thermal Unit – brytyjska jednostka ciepła równa 1055 dżulom (ilość ciepła potrzebna do ogrzania 1 funta wody o 1 stopień Fahrenheita). – Przyp. tłum.

Bibliografia:

• Dr Robert Adams, Applied Modern 20th Century Aether Science (Stosowana współczesna dwudziestowieczna nauka o eterze), Aethmogen Technologies, Whakatane, Nowa Zelandia, wydanie II uaktualnione, 2001.

• Dr Harold Aspoden, Modern Aether Science (Współczesna nauka o eterze), Sabberton, Wielka Brytania, 1996.

• Callum Coats, Living Energies (Żywe energie), Gateway Books, Wielka Brytania, 1996.

• Dr Peter Lindemann, The Free Energy Secrets of Cold Electricity (Tajemnice darmowej energii z zimnej elektryczności), Clear Tech, Inc., USA, 1996.

• Jeane Manning, The Coming Energy Revolution: The Search for Free Energy (Nadejście rewolucji energetycznej – poszukiwania darmowej energii), Avery Publishing Group, USA, 1996.

• Ayn Rand, Atlas Shrugged (Atlas wzruszył ramionami), Random House, 1957.

• Gerry Vassilatos, Secrets of Cold War Technology: Project HAARP and Beyond (Sekrety technologii okresu Zimnej Wojny – projekt HAARP i inne), Adventures Unlimited Press, USA, 1999.

Strony internetowe:

• http://energy21.terrashare.com, opracowana przez Geoffa Egela z Australii. Najlepsza witryna w sieci!

• www.free-energy.cc, opracowana przez Clear Tech, Inc. i dra Petera Lindemanna.

• http://jnaudin.free.fr, opracowana przez JLN Labs z Francji.

• www.1dove.com/fe/index/html, opracowana przez Jima z USA.

• www.keelynet.com, strona Jerry’ego Deckera z USA.

• www.xogen.com, strona poświęcona technologii superelektrolizy.

• www.rumormillnews.com, doskonała strona zawierająca wszelkie nowinki z licznymi linkami.

Patenty:

(Większość poniższych patentów można obejrzeć na stronie internetowej www.delphion.com. Poniżej podaję krótką listę wynalazków, przy pomocy których można wytwarzać darmową energię).

• Tesla: USP #685957 (1901),

• Freedman: USP #2796345 (1957),

• Richardson: USP #4077001 (1978),

• Frenette: USP #4143639 (1979),

• Perkins: USP #4424797 (1984),

• Gray: USP #4595975 (1986),

• Meyer: USP #4936961 (1990),

• Chambers (Xogen): USP #6126794 (1998).

Za: Wolna Polska

Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-energia/item/82721-gdzie-u-licha-jest-ta-darmowa-energia

Atlantyda – legendarny ląd.

Atlantyda – legendarny ląd.

Legendarny ląd wspomniany pierwszy raz przez Platona.

Powiedział:

„…Atlantyda leżała za słupami Herkulesa. Była wielką potęgą, jej obszar sięgał aż do zachodniej Europy i Afryki…”

Według Platona istniała około 9 500 lat temu. Atlantyda zatonęła, przykryły ją wody oceanu. Długo zastanawiano się czy był to tylko mit stworzony przez Platona czy rzeczywiście istniał ten ląd…? Już w tamtych czasach wielu uczniów Platona kłóciło się między sobą.

Francis Becon w 1626 roku również wspomniał ten kontynent. Legendy, mity i bajki dotyczące Atlantydy i jej zagłady w XX wieku coraz mocniej pochłonęły ludzi. Naukowcy wskazują na wiele miejsc, które mogą być tym zapomnianym kontynentem.

Wyspy na Oceanie Atlantyckim łącznie z Arktyką, Azorami, Bahama, Kubą, wyspami Karaibskimi i Boliwią a na wschodzie, Kreta, Santorini, Płn. Afryka i morze Czerwone uważane są za teren, który zajmowała Atlantyda. Naukowcy i różni badacze Atlantydy opisują jej kulturę i wielką potęgę.

Atlantyda:
– mocarstwo panujące na świecie ok. 10 000 lat temu
– ciągle ten ląd jest bardzo sekretny dla świata.

Biblijny potop w Starym Testamencie i 700 lat życia Noego jest utożsamiane z Atlantydą.

„…Po siedmiu dniach spadły na ziemię wody potopu. W roku sześćsetnym życia Noego, w miesiącu drugim, siedemnastego dnia tego miesiąca, w tym właśnie dniu wytrysnęły źródła wielkiej otchłani i otworzyły się upusty nieba…”
(Genesis 7:10 – 11)

Platon w swoim dialogu o Atlantydzie przedstawił 11 opisów i teorii mówiących o kulturze Atlantydy. Z jego dialogu wynika, że ten kontynent był większy niż cały półwysep arabski, a królował na nim Bóg Posejdon. Nazwa Atlantyda wywodziła się od imienia pierwszego syna Posejdona, Atlasa. Ląd umiejscowiony za słupami Herkulesa, za Gibraltarem, na oceanie Atlantyckim był podzielony na dziesięć różnych terytoriów. Platon opisał stolicę Atlantydy jako wielkie miasto, mieszkało tam bardzo bogate społeczeństwo. Zajmowali się polityką i posiadali armię. Egipskie zapisy opisują wojny między Ateńczykami i Atlantami, również wspominają, że obie te cywilizacje były zniszczone podczas wielkiej katastrofy jaka wydarzyła się w tamtych czasach.

Wymienionych jest wiele powodów, które mogły zniszczyć kulturę Atlantów:
1. Jej własna potęga
2. Uderzenie wielkiej asteroidy lub komety
3. Trzęsienie ziemi, wielka aktywność wulkaniczna i podnoszenie się fali wody
4. Podnoszący się poziom wody spowodował topnienie lodowca
5. Wymienia się też przebiegunowanie Ziemi i drastyczne zmiany pogody spowodowane tym wydarzeniem

Jednak wszystkie kultury na Ziemi mówią o wielkiej powodzi w tym regionie. Starożytni Grecy przypuszczali, że stało się to ok 10 000 lat temu. Platon zasłyszał historię o Atlantydzie od Solona, oprócz niego również mówili o Atlantydzie Edgar Cayce, H. P. Błavacka, nie jest ta historia obca hinduskim Brahminom i Druidom. W książce „The story of Atlantis” jej autor Wiliam Scott – Elliot, antropolog daje dokładne opisy Atlantydy. Wskazuje na ludy Mongołów, Semitów i Tolteków, którzy mogą być potomkami Atlantydy.

Toltekowie byli cywilizacją wysoko rozwiniętą. Rozwijali się w drodze zdolności paranormalnych, nie była im obca technologia. Ale jak niosą wieści używali swych mocy do kontrolowania i manipulowania w diabelski sposób innymi osobami. Ich moralny upadek był rezultatem ich własnego upadku.

Różnie umieszcza się geograficzne położenie Atlantydy na kuli ziemskiej:
– na Atlantyku,
– na morzu Śródziemnomorskim,
– w zachodniej Europie i w Afryce,
– również wspomina się teren morza Kaspijskiego i Czarnego,
– są tacy, że umieszczają ten ląd w zatoce Meksykańskiej
– i w dorzeczu rzeki Mississippi.

Jedną z teorii zagłady Atlantydy jest zniszczenie przez uderzenie w ten ląd asteroidy lub komety, ten pogląd przedstawił Ignatus Donnelley. Wielki impakt spowodowany tym uderzeniem rozpuścił lodowiec i nastąpiło zatopienie lądu.

Edgar Cayce w czasie jego proroczych przepowiedni często mówil, że Atlantyda zatonęła. Twierdził, że była to wyspa wielkości Europy i Rosji. Umiejscowił ją na obszarze od morza Śródziemnego aż po zatokę Meksykańską, według niego rozciągała się na większej części dzisiejszego oceanu Atlantyckiego.

Cayce uważał również, że ruiny świątyni znalezionej w Biminie niedaleko Florydy są pozostałością po Atlantydzie. Opisał dokładnie atlantów, znawców zaawansowanej technologii. Platon twierdził, że Atlantowie byli bardziej rozwinięci na morzu, posiadali doskonałe okręty, ale również zajmowali się ogrodnictwem. Cayce również mówił, że Atlantyda istniała już ok. 50 000 lat temu a zaginęła ok.10 500 lat temu. Około 28 500 lat temu ten kontynent został przejęty przez trzy inne wyspy: Arianów, Posejdoni i Og, właśnie ich mieszkańcy doprowadzili do zniszczenia Atlantydy. Tym, którym udało się przeżyć powędrowali na inne lądy na Ziemi.

Nowa hipoteza Viatcheslava Koudriavtseva z Instytutu Mehehistorii, w oparciu o dialog Platona: Wielka Brytania, Irlandia, północna Francja są pozostałością po Atlantydzie.

Jest jeszcze wiele innych teorii odnośnie tego lądu. Naukowcy poszukują Atlantydy w różnych miejscach na Ziemi. Są też tacy, którzy wyrażają opinie, jakoby ten ląd zaginał nieco później, ok. 8 500 lat temu.

Wokół Atlantydy zawsze budzi się wielkie zainteresowanie, jest dużo dyskusji i jeszcze więcej kontrowersji. Wielu naukowców i archeologów bada kulturę minoańską na wyspie Krecie i na wyspie Santorini. Starożytni minoańczycy byli potężni, dominowali na Cykladami.

Wyspa Santorini leży nieopodal Krety, zniszczona przez wulkan 1600 lat temu. Geolodzy twierdzą, że pierwsze potężne wybuchy wulkanów na Santorini miały miejsce już 23 000 lat temu. Ostatni bardzo niszczący, zakłócił obszar całej Europy, Azji i Afryki 1600 lat temu.

Na Ziemi znajduje się bardzo dużo mistycznych i zagadkowych lądów przypisywanych Atlantydzie. Po całkowitym zatonięciu Atlantydy liczna grupa jej mieszkańców wyemigrowała do Egiptu. Wielcy Kapłani zwani Ra Ta dali początek kulturze egipskiej. Najwięcej sekretów dotyczących Atlantydy zobaczyło świat w latach 1958 – 1998. Stare teorie głoszone przez Platona, H. P. Błavacką, Rudolfa Steinera, Aleistera Crowleya i Francisa Becona znalazły potwierdzenie.
.
W roku 1970 Dr. Ray Brown w pobliżu wysp Bahama odkrył pod wodą kamienne struktury przypominające piramidy. Podczas nurkowania i badania tych wielkich podwodnych monumentów zauważono źródło światła. Nurkowie podążyli w tamtym kierunku i ujrzeli kryształ w wielkości czterech inczy ozdobiony wokół czerwonymi kamieniami. Brown wypowiedział się,

„…, że ten kryształ miał wielką mistyczną moc. Osoby znajdujące się w jego pobliżu odczuły dziwną falę, jakby podmuch wiatru. (…) razem zimno i ciepło rozchodziło się wokół, jakby warstwy na przemian, było to czuć w bardzo dalekiej odległości od tego źródła światła…”

Zaobserwowano światło i słyszeli głosy i wszyscy poczuli dziwne wibracje w otaczającej ich wodzie.

Trójkąt Bermudzki na oceanie Atlantydzkim jest dotąd wielką zagadką dla całego świata. Rozciąga się między południową Florydą aż do Bermudów i Puerto Rico. Obszar nazwany Trójkątem Bermudzkim słynący z wielu zagadkowych i mistycznych wydarzeń. Znikają tam statki i giną samoloty. Wiele teorii próbuje wyjaśnić ten dziwny fenomen, naukowo nieznany. Jak dotąd bezskutecznie. Trójkąt Bermudzki zwany również diabelskim trójkątem pochłonął w zagadkowy sposób wiele istnień ludzkich.

Edgar Cayce (1877 – 1945) pozostawił dużo informacji na temat Atlantydy. Jedna z jego przepowiedni mówi:

„…Część świątyni może być odkryta pod morską wodą niedaleko Bimini. Oczekuję tego nie tak długo ok. roku 1968 lub 1969…”

23 lata po śmierci Cayce Bimini Road zostało odkryte ok. 15 stóp pod wodą na oceanie Atlantyckim w okolicy wyspy Bimini na wyspach Bahama.

Bimini Road jest pól mili długa, ułożona z pięknych kamieni, szczególnie jest to piękny widok z samolotu. Zawsze ludzie myśleli, że te skały pod wodą są dziełem natury, ale obecnie mają co do tego pewne wątpliwości. Pod wodą znaleziono mistyczne skały, nie są przypadkowe. Jeden z badaczy Dr. Little nie przeczy, że może to być Atlantyda a te skały swoim wyglądem przypominają autentyczny port. Podobne miejsca były znalezione na Kubie, w Azji i w Afryce. Niezależnie od wypowiedzi Dr. Little kilku badaczy już dzisiaj wierzy, że Bimini Road jest częścią Atlantydy.

Z drugiej strony oceanu Atlantyckiego naukowcy prowadzą dochodzenie na wyspie Spartel niedaleko Gibraltaru, znajduje się ona obecnie 60 metrów pod wodą niedaleko miejsca, które określił Platon:

„…znajduje się wyspa usytuowana z przodu filarów Herkulesa, wyspa jest długa jak Libia i Azja mniejsza razem. Była to droga do drugiej wyspy a z nich można było wejść na kontynent…”

Geologowie ustalili, że miejsce wyspy Spartel było zniszczone przez trzęsienia ziemi i tsunami ok. 11 600 lat temu. Platon twierdził, że przestało istnieć 9 600 lat temu.

Jedna z najbardziej znanych legend opisująca Atlantydę pochodzi od Solona, przekazał ją Platonowi podczas kiedy odwiedził Egipt. Słynny dialog Timaeus i Kritis zaznajamia nas z nieznanym dotąd lądem, zwanym Atlantydą. Jest to opowieść o wielkiej cywilizacji Atlantów i jej zagłady, spowodowanej wybuchem wulkanu i potężną falą tsunami.

Naukowcy przypuszczają, że wyspa Santorini może być pozostałością Atlantydy. W tym czasie zginęła też cywilizacja minoańska na Krecie. Archeolodzy odkryli stare ruiny na Krecie i na Santoryni. Są z tego samego czasu. Wysuwają też teorie, że jej mieszkańcy mogli być Atlantami.

Wielkim wydarzeniem było znalezienie przez archeologów Akrotiri, w ok stolicy Santorini Phiry (Ogień). Ludzie, którzy tam żyli przypominają swoją kulturą kreteńską kulturę Minoasa. Znalezienie Akrotiri było dużym wydarzeniem w świecie archeologicznym.

Santorini, Greece

Akrothri

Wybuch wulkanu na Santorini miał wielki wpływ na pogodę na całym świecie. Erupcja wulkanu zniszczyła całą wyspę. Krater wulkaniczny znajduje się na wyspie Kameni – fragment starej wyspy Santorini. 1600 lat temu największy wulkan jaki notuje się na świecie rozerwał Wyspę Santoryni na strzępy. Dzisiejsza Santorini składa się z pięciu fragmentów – pięciu małych wysp. Główna i największa wyspa zwany Thera, ok 70 km długa i bardzo wąska i druga mniejsza Therasia są zamieszkałe przez ludzi. Pozostałe trzy wyspy są tylko wulkanicznymi skałami. Na wyspie Kameni ziemia pod stopami jest gorąca. Prawie codziennie ze szczelin krateru wydobywają się opary gazów. Wulkan na Santorini ciągle jest groźny. W czasach nowożytnych krater wulkaniczny na Kameni jedenaście razy wyrzucał z siebie żywy ogień. Ostatnia erupcja była w 1950 roku.

Źródło: http://www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_atlantyda_-_legendarny_lad_cz1.html

Sekrety czaszki Gwiezdnego Dziecka.

Sekrety czaszki Gwiezdnego Dziecka.

W tunelu kopalni kobieta znalazła dwa szkielety: jeden leżał na wznak na wierzchu, a drugi pochowany był obok pierwszego w płytkim grobie, z którego wystawała ręka, oplatająca kość ramieniową tego, który spoczywał na powierzchni. W późniejszym okresie swego życia kobieta, która dokonała odkrycia, opisała ową wystającą z grobu rękę jako „zniekształconą”.

Ową niezwykłą czaszkę poddano już znacznej liczbie badań naukowych, które przyniosły wystarczająco dużo rzetelnych danych, by w sposób zdecydowany stwierdzić, że nie przypomina ona czaszki żadnego z szacowanej liczby 10 000 000 000 (dziesięciu miliardów) ludzi, kiedykolwiek zamieszkujących Ziemię. Wydaje się, że jest ona jedyna w swoim rodzaju.

Obecnie wciąż nie wiemy jeszcze o Gwiezdnym Dziecku tyle, ile moglibyśmy wiedzieć – i ile pewnego dnia będziemy wiedzieć – jednakże w ciągu ośmiu lat uzyskaliśmy na jego temat bardzo wiele informacji, a to, co wiemy, jest w większości zdumiewające. Niemniej jednak zaczniemy od tego, co nie jest nam znane – od historii jego pochodzenia. (…)

Fakty – na tyle, na ile je rozumiem – są proste, lecz niekompletne. W latach 30. XX wieku pewna kobieta z miasta El Paso w Teksasie, gdy była nastolatką, odnalazła czaszki podczas pobytu w rodzinnej wiosce swych rodziców, położonej o 100 mil na południowy zachód od miejscowości Chihuahua w Meksyku. Tylko tyle wiemy o położeniu wioski, a zatem jej zidentyfikowanie i powrót do niej w obecnych czasach są niemożliwe.

Niedaleko wioski znajdowało się kilka jaskiń oraz starych wyrobisk kopalni. Powiedziano jej, by do nich nie wchodziła, bowiem były niestabilne i niebezpieczne. Jak większość nastolatków, których ostrzega się, by unikali czegoś tajemniczego i potencjalnie niebezpiecznego, zignorowała ryzyko i wymknęła się z domu, by pobuszować po tajemniczych jamach.

W tunelu kopalni – nie zaś w jaskini – znalazła dwa szkielety: jeden leżał na wznak na wierzchu, a drugi pochowany był obok pierwszego w płytkim grobie, z którego wystawała ręka, oplatająca kość ramieniową tego, który spoczywał na powierzchni. W późniejszym okresie swego życia kobieta, która dokonała odkrycia, opisała ową wystającą z grobu rękę jako „zniekształconą”. Dodała także, iż reszta szkieletu była równie zniekształcona. (…)

Odkrywczyni próbowała zabrać ze sobą obydwa szkielety. Wyniosła je z kopalni w koszu i ukryła wśród wysokich drzew niedaleko wioski. Miała nadzieję, że tym samym zyska czas niezbędny do wymyślenia sposobu, w jaki mogłaby je przewieźć do domu. Nadeszły jednak ulewne deszcze, które wymyły wszystkie kości. Rozpoczęła poszukiwania i odnalazła jedynie obydwie czaszki oraz fragment szczęki pochodzącej ze „zniekształconego” szkieletu.

Udało jej się przemycić swe zdobycze z wioski do USA, do domu, gdzie przetrzymywała je przez resztę życia. Prawie od razu pokryła ona obydwie czaszki warstwą szelaku, który pełnił doskonałą funkcję ochronną. Nieco później włożyła je do kartonowego pudła, w którym pozostały do pierwszej połowy lat 90. XX wieku, kiedy tuż przed śmiercią spowodowaną nieuleczalną chorobą, przekazała swą niezwykłą spuściznę innym.

Historię tę zdają się potwierdzać istotne dowody. Dla przykładu przebarwienia na tylnej części czaszki dorosłej kobiety przypominają przebarwienia na całej czaszce Gwiezdnego Dziecka. Poświadczałoby to, iż czaszka osobnika dorosłego spoczywała tylną częścią na ziemi pokrywającej spąg wyrobiska kopalni, natomiast Gwiezdne Dziecko było ziemią przysypane. A zatem rozsądek nakazuje przypuścić, że jeśli tak istotny szczegół w przytoczonej opowieści zdaje się mieć swe potwierdzenie, to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa cała jej reszta będzie także wiernie odzwierciedlać rzeczywistość.

Rozważmy teraz twierdzenie odkrywczyni, iż ekshumowała szkielet gołymi rękami. W przypadku typowego grobu ziemia zlepiona w bryłę w wyniku deszczów uniemożliwiłaby takie działanie. Potrzeba by wówczas co najmniej rydla czy łopatki, a być może szpadla. Jednakże w przypadku grobu znajdującego się w chronionym przed deszczami tunelu takie zlepienie grudek ziemi nie miałoby miejsca. Ziemia przykrywająca ciało uległaby zawilgoceniu tylko raz, od wewnątrz, w procesie rozkładu ciała, krwi i tłuszczu. Za życia każde stworzenie nosi w sobie pasożyty i bakterie. To one właśnie są przyczyną rozkładu ciała po śmierci.

W wilgotnym otoczeniu także kości zostałyby wchłonięte przez bakterie, pleśń i grzyby. Natura oczyszcza swój talerz – jednak nie w suchym klimacie wyrobiska kopalni. Z braku wiatru, deszczu czy roznoszonych przez wiatr zarodników bakterii, które mogłyby spowodować rozkład, kości pozostają nietknięte. Ulegną wysuszeniu, lecz nie rozpłyną się w nicość. Tak właśnie było w tym przypadku; odnaleziono rzekomo parę doskonale zachowanych szkieletów – jeden wystawiony jedynie na działanie nieruchomego, zatęchłego powietrza i jeden pochowany w luźnej, niezlepionej w bryłę ziemi.

Aby potwierdzić tę opowieść, należałoby przeprowadzić wywiad z kobietą, która dokonała odkrycia, lecz jej przedwczesna śmierć wyklucza takie postępowanie. Miała ona wszakże męża, dzieci, przyjaciół i dalszą rodzinę w Meksyku. Jest więc pewne, że ktoś z nich może znać więcej szczegółów niż te nieliczne, o których jak dotąd wiemy. Niestety, właśnie tu sprawy zaczynają się komplikować.

Poślubiła ona mężczyznę, który pracował dla agencji rządowej USA. Mając takie stanowisko, zawsze czuł się trochę nieswojo ze świadomością, że ich wspólną własnością małżeńską jest para „przemyconych” czaszek, aczkolwiek z prawnego punktu widzenia ich posiadanie nie było karalne ze względu na fakt, że zostały one wwiezione do kraju tak dawno temu. Potem zaś, na początku lat 90. XX wieku, kobieta dowiedziała się, że cierpi na nieuleczalną chorobę. Ponieważ zdawała sobie sprawę, że jej męża niepokoi obecność czaszek, postanowiła zapewnić im nowe lokum, tak jak to czynią ludzie w podobnych okolicznościach ze swoimi zwierzętami domowymi.

Zapytała swego przyjaciela, czy mógłby wraz ze swoją żoną przechować czaszki. Jak na dobrego przyjaciela przystało, wyraził zgodę. Jednak on też pracował dla amerykańskiej agencji rządowej (innej od tamtej) i także z podejrzliwością odnosił się do faktu posiadania przez męża swej przyjaciółki pary ludzkich czaszek. Jak już wspomniano, ich przetrzymywanie samo w sobie nie było niczym złym, lecz najwyraźniej obaj mężczyźni czuli, że z punktu widzenia ich karier nie przynosi ono żadnych korzyści, a wręcz stwarza niepotrzebne ryzyko.

Drugie małżeństwo przechowywało czaszki przez pięć lat, do roku 1998, kiedy to zdecydowało, że znajdzie kogoś, kto nie będzie miał tylu obaw związanych z ich własnością. Poprosili dwoje młodszych przyjaciół – Raya i Melanie – którzy, nawiasem mówiąc, nosili nazwisko Young [młody – przyp. tłum.], by wzięli od nich czaszki. Ci się zgodzili. Melanie zdobyła rozległe wykształcenie medyczne i dzięki temu nie miała żadnych skrupułów związanych z posiadaniem dwóch ludzkich czaszek. Youngowie zobaczyli, jak bardzo dziwna jest jedna z nich. Zaintrygował ich fakt, że jej zarys jest bardzo zbliżony do kształtu głowy pozaziemskich przybyszów zwanych szarakami.

Szaraki stanowią najczęściej przedstawianą obcą formę życia. Mają małe, drobne ciałka, szczupłe kończyny, cienkie szyje, głowy w kształcie kropli, niewielką część twarzową oraz zapadające w pamięć czarne oczy w kształcie migdałów. Wszyscy widzieliśmy ich wyobrażenia. Często pojawiają się one w ważnych filmach, programach telewizyjnych czy audycjach dokumentalnych, w czasopismach i książkach, szczególnie na wywołującej przestrach okładce „Wspólnoty”, w którym to bestsellerze Whitley Strieber opisał szczegółowo swe wielokrotne spotkania z grupą tych istot.

Ray i Melanie byli członkami mieszczącego się w El Paso oddziału organizacji Mutual UFO Network (MUFON), więc wiedzieli, jak może wyglądać czaszka szaraka. Ich zdaniem owa dziwna czaszka była wystarczająco odmienna, by dawać podstawy do przeprowadzenia profesjonalnej ekspertyzy w celu określenia, czym właściwie jest. Podzielili się swoją opinią z małżeństwem, które przekazało im czaszki. Wykształcenie medyczne Melanie nakazywało jej sądzić, że pomimo dziwnego wyglądu czaszka była – zgodnie z podejrzeniami kobiety, która ją odnalazła – jakąś naturalną deformacją. Ponieważ czaszka była jednocześnie tak lekka, a jej kształt tak dalece odbiegał od normalnego, Melanie, także ze względu na swą wiedzę odnośnie wyglądu szaraków, pragnęła upewnić się co do jej rodowodu. Poprzedni właściciele zgodzili się, jednakże z pewnym zastrzeżeniem.

Zarówno mąż pierwszej właścicielki, jak i małżonek drugiej pracowali dla rządu USA, zatem zdawali sobie aż nadto dobrze sprawę z faktu, że rozmowa o obcych formach życia może narazić ich na nieprzyjemności ze strony przełożonych, a nawet na sankcje za poważne naruszenie tajemnicy, łącznie z karą polegającą na obniżeniu lub uchyleniu emerytury. Tym samym najbardziej bezpieczne postępowanie polegało na niewychylaniu się, zwłaszcza jeśli brało się pod uwagę nagłośnione odwetowe działania rządu, skierowane przeciwko osobom ujawniającym nadużycia oraz wszelkim innym, które albo ostentacyjnie rozgłaszały, albo też ignorowały „partyjną linię” w sprawach oficjalnej czy nieoficjalnej polityki. Z tego powodu nie życzyli sobie, by pod jakimkolwiek pozorem ujawniano ich nazwiska. I nie podlegało to dyskusji.

Ray i Melanie zgodzili się na te restrykcje i zawarto umowę. Stali się bezsprzecznymi posiadaczami dwóch czaszek o nieznanym pochodzeniu. Nic o nich nie wiedzieli, oprócz pobieżnej historii o odkryciu w szybie kopalni i o tym, że czaszki przez około sześć dekad przechowywane były w kartonowym pudle upychanym po różnych garażach. Dla nich jednak nie miało to znaczenia. Tym, co się liczyło, była chęć dowiedzenia się ponad wszelką wątpliwość, czym jest – lub nie jest – niezwykła czaszka, bądź też, alternatywnie, czym prawdopodobnie mogła być. (…)

Nie ma możliwości, by czaszka Gwiezdnego Dziecka była oszustwem czy mistyfikacją. Nawet najbardziej pobieżne badanie wykazuje, że składa się ona wyłącznie z kości i niczego więcej. Widać wyraźnie, że nie jest poskładana z odrębnych, różniących się kości, tak jak to miało miejsce w przypadku mistyfikacji dotyczącej tzw. Człowieka z Piltdown, na którą społeczność naukowa dawała się nabierać przez czterdzieści lat. W czaszce Gwiezdnego Dziecka każdy fragment kości przechodzi gładko i płynnie w połączony z nim kolejny fragment. Jednakże poszczególne kości w czaszce posiadają bardzo niezwykły kształt, niespotykany u typowych ludzi, co sprawia, że jest ona tym, czym jest – należy do jakiejś odmiany człowieka. (…)

Mamy do czynienia z autentyczną, składającą się z tkanki kostnej czaszką, o ogólnym ludzkim zarysie, w której jednak kość jest dwukrotnie cieńsza niż powinna, która waży dwukrotnie mniej, ma większą zawartość kolagenu, jest mocniejsza, usiana nieznanego pochodzenia włóknami i upstrzona czerwonawym proszkiem. Każda z tych własności oddzielnie mogłaby uchodzić za anomalię, razem jednak tworzą zestaw cech wartych poważnej, szczegółowej i kosztownej analizy. A przecież to tylko kość!

Jej kształt jest równie anormalny: ułożone inaczej oczodoły, brak łuku brwiowego, brak zatok czołowych, brak inionu (wyrostka sutkowatego zewnętrznego), szyja o innym kształcie i ustawieniu, znacznie zredukowana wielkość dolnej części twarzowej oraz zwiększona pojemność mózgu. I znów, każda z tych dziwacznych cech oddzielnie mogłaby być po prostu wybrykiem natury. Jednak zestawione razem i rozmieszczone tak równomiernie powinny być gwarancją, iż zostaną podjęte wszelkie możliwe działania w celu przekonania się ponad wszelką wątpliwość o niezwykłej w tak wielu aspektach fizjologii czaszki.

W rzeczy samej potrzebna jest odwaga, którą powinny się charakteryzować wszystkie ważne osobistości naszego społeczeństwa i naszej kultury – naukowcy, duchowni, rząd, korporacje oraz bogaci i wpływowi obywatele. Na wszystkich przywódcach i ludziach, którzy mają decydujący głos w społeczeństwie, spoczywa moralny obowiązek, aby umożliwić przeprowadzenie wszelkich możliwych badań. Niemniej jednak, zanim zostanie zrobiony choćby pierwszy krok, muszą oni zmierzyć się i pogodzić z przerażającą myślą, iż istoty obdarzone inteligencją wyższą od naszej mogą istnieć nie tylko „gdzieś tam”, w bezkresie wszechświata, lecz istnieć na tyle blisko naszej planety, aby odwiedzać nas w przeszłości i pozostawić 900 lat temu na wyschniętej pustyni swoistą wizytówkę.

Fragment pochodzi z książki Lloyda Pye, „Najbardziej zagadkowa czaszka”. Wydawnictwo Cień Kształtu.
Napisane przez Amon w Luty – 22 – 2016
Autor: Lloyd Pye, Źródło: Wydawnictwo Cień Kształtu

Źródło: http://strefa44.pl/sekrety-czaszki-gwiezdnego-dziecka/

Internet leży na dnie.

Internet leży na dnie.

To prawda. I nie chodzi w tym stwierdzeniu o samą zawartość internetu: zboczenia, przemoc, zło, pornografię, narkotyki i wszystko inne, z czego internetowi należy poczynić zarzuty. Idzie tu o stronę techniczną. Na dnie mórz i oceanów leży prawie milion kilometrów kabli światłowodowych zasilających www.

Za każdym razem, gdy odwiedzasz stronę internetową lub wysyłasz e-mail, dane są wysyłane i odbierane przez skomplikowany system sieci kablowej, który rozciąga się na całym świecie.

Początki sięgają 1850 roku, kiedy jeszcze o internecie nikomu się nie śniło, ale wtedy zaczęło się układanie kabli przez oceany, aby uzyskać lepszą komunikację między ludźmi.

Obecnie istnieją setki tysięcy kilometrów kabli światłowodowych służących do przesyłania danych między narodami.

Wszyscy chętnie korzystamy z Internetu, ale kto zastanawia: jak to działa?

Czemu kładzie się tak kosztowne kable światłowodowe, łatwe do uszkodzenia, skoro podobno krąży w Kosmosie ponad 20 tysięcy satelitów?

PS. Chcesz te kable zobaczyć na mapie? Proszę bardzo:http://www.submarinecablemap.com/

Nathanel

Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/item/68888-internet-lezy-na-dnie

Kto przyniósł życie na Ziemię?

Kto przyniósł życie na Ziemię?

W XIX wieku niemiecki uczony Hermann Richter opracował teorię, zgodnie z którą życie zostało przyniesione na Ziemię z kosmosu. Teoria znalazła swoich zwolenników w różnych państwach, w tym w Rosji.

Na przykład rosyjski astrobiolog Aleksiej Rozanow twierdzi, że prawdopodobieństwo tego, iż życie narodziło się na Ziemi jest tak małe, że to praktycznie niemożliwe. Swoje stanowisko argumentuje on tym, że kilka lat temu na Grenlandii zostały znalezione bakterie, których wiek wyliczono na 3,8 miliarda lat. A nasza planeta ma „zaledwie” 4,5 miliarda lat. W tak krótkim okresie, jego zdaniem, życie po prostu nie mogłoby powstać. Ponadto w trakcie badania niektórych meteorytów zostały na nich znalezione cząstki kopalne jakichś mikroorganizmów i bakterii.

Inny rosyjski naukowiec, Aleksandr Spirin przez wiele lat badał kwas rybonukleinowy – jedną z trzech głównych makromolekuł, które zawierają komórki wszystkich żywych organizmów. Próbował on zrozumieć w jaki sposób mogły powstać jego molekuły i doszedł do wniosku, że w ziemskich warunkach nie było to możliwe. Naukowiec jest przekonany, że życie zostało przeniesione na Ziemię z kosmosu.

Grupa rosyjskich naukowców postanowiła w sposób eksperymentalny potwierdzić lub obalić teorię pozaziemskiego pochodzenia życia na naszej planecie. W ubiegłym roku w kosmos został wysłany aparat latający Bion-M. Na jego zewnętrznej osłonie zostały umieszczone różnego rodzaju mikroorganizmy. Aparat spędził na orbicie 30 dni. Po jego powrocie na Ziemię okazało się, że ze wszystkich mikroorganizmów przetrwała jedna bakteria. Wytrzymałą ona temperaturę kilku tysięcy stopni Celsjusza przy wejściu aparatu w atmosferę.

Dla pewności eksperyment zdecydowano się powtórzyć. W ubiegłym roku na orbitę został wysłany satelita naukowy Foton-M Nr 4. Spędził on w kosmosie ponad miesiąc. Na powierzchni aparatu umieszczono dwa bazaltowe krążki o średnicy 10 cm i grubości 1 cm. W każdym z nich wykonano 12 otworów, w których umieszczono do 15 mg okazów różnych bakterii. Po powrocie aparatu żywe okazy jednej linii bakterii znaleziono w trzech z 24 otworów. Jak mówią naukowcy, przetrwały jednostki komórek. Tym nie mniej, trafiając do korzystnego dla nich środowiska bakterie zaczęły aktywnie się rozmnażać. Przeprowadzony przez Rosjan eksperyment dowodzi, że meteoryty rzeczywiście mogły przynieść życie na Ziemię.

Źródło: Głos Rosji
Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-kosmos/item/44512-kto-przyni%C3%B3s%C5%82-%C5%BCycie-na-ziemi%C4%99

David Attenborough i wirtualny dinozaur.

David Attenborough i wirtualny dinozaur.

Na potrzeby amerykańskiej publicznej telewizji PBS, powstał bardzo interesujący dokument o nazwie Raising The Giant Dinosaur, w którym mój ulubieniec – już 90. letni David Attenborough przybliża życie tych wielkich, pradawnych zwierząt.

W celu promocji filmu powstał również rewelacyjny spot, w którym David Attenborough pokazuje nam, jak wyglądał jeden z największych gadów. Zobacz poniższy film sferyczny w jakości 4K. Pamiętaj, że w trakcie jego oglądania, możesz rozglądać się na boki (oczywiście przy pomocy myszki).

 

 

Źródło: http://www.robertdee.pl/david-attenborough-i-wirtualny-dinozaur/