„Chodź do łóżka, jestem ci winien orgazm.” – Christian Grey*

Przyznaję się bez bicia, filmu nie obejrzałam i nie wygląda, abym mogła się na to zdecydować bez dużej ilości wina. Boję się. Boję się spojrzeć w pięćdziesiąt twarzy Grey’a z kilku powodów.

Po pierwsze, strasznie się zmęczyłam czytając książkę. Na początku bardzo się starałam czytać ze zrozumieniem, tak jak pani Telatyńska uczyła w szkole, ale  mniej więcej po drugim  rozdziale musiałam się poddać.

Przedstawienie czytelnikom bohaterki, dwudziestoparoletniej dziewicy, która w XXI wieku nie wie jak napisać sms-a, wysłać e-maila i nie używa komputera, uważam za literacki majstersztyk,  posunięcie godne największych mistrzów science fiction! Ale niestety, ja nie byłam w stanie tego objąć intelektualnie.  Wielowątkowa narracja, zawile rozbudowane zdania i wyszukane słownictwo (zamknąć cudzysłowy) spowodowały, że poczułam się mentalnie skołowana. Postanowiłam podejść do książki zadaniowo i skoncentrować się wyłącznie na temacie, który mnie do niej przyciągnął. Muszę przyznać, że nie było to zadanie łatwe. Przekartkowanie trzytomowego „dzieła” w poszukiwaniu „momentów” znacząco przyczyniło się do zakwasów w nadgarstkach, ale za to pięknie wypracowało elastyczną siłę w paliczkach i mięśniach glistowatych  moich dłoni. Dziś otwieram słoiki przy użyciu tylko kciuka i palca wskazującego, a co!

Po drugie, wstydzę się. Wstydzę się, że pamiętam Dakotę Johnson jako dziecko, kiedy Melania wciąż była żoną Dona, a Don grał w „Miami Vice”, a Antonio dopiero zapuszczał wąsy, gdzieś w Hiszpanii.  Wstydzę się, bo Jamie Dornan, gra seryjnego mordercę w fantastycznym serialu „The Fall”, u boku świetnej Gillian Anderson, i kiedy wreszcie wyemitują trzeci sezon, na który czekam z niecierpliwością, to będę tylko te podarte dżinsy widzieć…

Po trzecie, pytam kto poniesie konsekwencje socjologiczne spowodowane książką i filmem?  W jaki sposób, pierwsze lepsze małżeństwo w średnim wieku, może  spokojnie dalej ze sobą żyć i utrzymać status quo swojego związku? No, jak? Patrzy kobita na swojego chłopa, a tam ni widu Grey’a. Nawet, gdy się facet w garnitur wciśnie np. na jakąś komunię, to i tak, od skarpetek po krawat jest się do czego przyczepić. A jak ma na tyłku podarte dżinsy i goły tors, to pewnie idzie do szopki po łopatę, a nie do sekretnej komnaty po narzędzia wyszukanych tortur seksualnych… Sześciopak też zazwyczaj w dłoni a nie na brzuchu…   W sypialni jeśli cały akt trwa dłużej niż 15 minut, oznacza to, że są problemy ze wzwodem. No i to całonocne wtulanie się w partnerkę i spanie jak dziecko! Litości! Chrapanie, pierdzenie, sapanie i bezczelne zabieranie kołdry, a wszystko to kuprem nam w twarz!!!

Nie oszukujmy się, że z nami, kobietami, jest dużo lepiej. Aczkolwiek, zdarza nam się bezwolnie leżeć i pozwalać się chłopowi miąchać do woli, ale to raczej dla świętego spokoju, i aby mieć go z głowy, niż w celu odkrywania nowych horyzontów rozkoszy. Piękna, koronkowa bielizna, ma tendencje do bolesnego wcinania się w rowek, a fiszbinowe staniki wiercą dziury pod pachami.  Jest to szczególnie upierdliwe, jeśli w celu wypełnienia przestrzeni między fiszbinami, trzeba wyciągnęć piersi spod owych pach.

Jedyne, co ewentualnie można śmiało wprowadzić do rutynowego życia małżeńskiego to chłosta. Uuuu, tu widzę nieskończone możliwości. Pranie nie zrobione? W dupę babie! Zlew cieknie? Pejczykiem po glutensach mężusiowi! Ile by się konfliktów szybciutko rozwiązało zamiast ciągnąć się w nieskończoność! Koniec z cichymi dniami, fochami, warczeniem na siebie.  Idziemy do pokoju zabaw i sprawiamy sobie lanie! Moglibyśmy się wybrać do „Różowego Sklepu” na wspólne zakupy i skompletować co potrzebne. Walimy się po pośladkach różnymi narzędziami w zależności od przewinienia. Paski, pejcze, łopatki w ruch! Jak już krew ze złością odpłynie z głowy w niższe okolice to od razu zrobi się spokojniej i miłośniej. A wtedy wystarczy poruchać piórkiem po tyłku i zamruczeć z rozkoszy.

*Panią, która kiedykolwiek usłyszała podobne słowa proszę o kontakt!

P.S.

Do kin właśnie weszła druga część filmu, a mi dalej nie udało się obejrzeć pierwszej. Próbowałam! Naprawdę! Bez wina, z winem, z tequilą nawet! Mniej więcej po 20 minutach poddawałam się. Wiem, że spróbuję jeszcze raz.  Gdzieś około mojej osiemdziesiątki. Wtedy na pewno będzie mi się podobał i nie będę się niczego czepiać!

Zapraszam do poczytAnia! Więcej na http://www.pisankianki.com