Tak zwani rdzenni Amerykanie to dziś niewielki odsetek mieszkańców USA. Nie chcąc poddać się europejskiej kolonizacji, zostali wykluczeni i zamknięci w rezerwatach, gdzie żyją po dziś dzień, stanowiąc coś na kształt antropologicznej czy socjologicznej ciekawostki.

Liczący około 70 tysięcy członków lud Tarahumara zamieszkuje meksykański stan Chihuahua. Posługuje się dwoma językami – hiszpańskim i tarahumara, bazującym na językach azteckich. Członkowie ludu wyróżniają się jednak niesamowitą wytrzymałością – potrafią biegać na odległość przekraczającą 200-300 kilometrów bez przerw. Dlatego nazywa się ich też Raramuri, czyli biegaczami. Swoją niezwykłą umiejętność zawdzięczają m.in. innej technice biegania niż ta rozpowszechniona u reszty świata.

Okazuje się, że współczesna Ameryka mogłaby wyglądać zupełnie inaczej gdyby nie – dla jednych – szczęśliwy, dla drugich – tragiczny – zbieg okoliczności. Na krótko przed przybyciem osadników europejskich do Ameryki przez teren dzisiejszych Stanów Zjednoczonych przetoczyła się zaraza – odzwierzęce leptospirozy dosłownie zmiotły Indian z powierzchni, zostawiając nowo przybyłym praktycznie opustoszałe tereny idealne do zamieszkania.

Trzecia płeć to nie tak nowy i abstrakcyjny wynalazek, jak mogłoby się wydawać. Już u niektórych amerykańskich Indian wybór nie kończył się na mężczyźnie i kobiecie. Były też osoby wykazujące jednocześnie cechy męskie i żeńskie. Indianie uważali, że tkwią w nich dwa duchy. Zazwyczaj trzecią płeć stanowili mężczyźni, którzy łączyli się w pary z innymi mężczyznami – jednak związków tych nie uważano za homoseksualizm.

System dziesiętny wydaje się naturalny – mamy wszak dziesięć palców u rąk, co przynajmniej na początku mocno ułatwia liczenie. Jednak lud Yuki, Indianie wywodzący się z terenów dzisiejszej Kalifornii zamiast dziesiątki woleli liczbę osiem. I to, co ciekawe, z bardzo zbliżonego powodu. W przeciwieństwie do nas liczyli jednak nie palce, a przestrzenie pomiędzy palcami, czyli każda dłoń miała ich cztery. Łącznie – osiem. Jak niewiele potrzeba, by odmienić całkowicie system metryczny.

Nazwy, którymi opisujemy dzisiaj indiańskie plemiona, zwykle bazują na tym jak Indianie poszczególnych szczepów określali się sami. Jednym z wyjątków są Czirokezi – po angielsku Cherokee. Sęk w tym, że w języku Czirokezów nie występują takie zgłoski jak „che”, „ro” czy „kee”. Sami określali się mianem Tsalagi – łatwiejszym dla nich do wymówienia.

Amerykanin mądry po szkodzie. Jeszcze w latach 60 siłą odbierano rodzicom indiańskie dzieci i umieszczano je w białych rodzinach dla asymilacji. Tymczasem dzisiaj docenia się unikalność i wyjątkowe cechy Indian – także w bardzo praktycznych aspektach. Shadow Wolves to specjalny oddział złożony wyłącznie z Indian, siejący postrach wśród przemytników narkotyków na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Indianie ci wykorzystują stare, plemienne sposoby tropienia i osaczania ofiary, wykazując przy tym ogromną skuteczność.

Kradzież i zniszczenie ziemi, lata prześladowań, wreszcie niemal całkowite wytępienie i zamknięcie w rezerwatach – to krzywdy, których nawet najbardziej miłosierny Indianin nie zapomni do końca życia. I to odbija się Amerykanom czkawką. W najsłynniejszym rezerwacie Indian – Pine Ridge – kwitnie przestępczość. Doskonale jeżdżący konno Indianie atakują pobliskie wioski i osady, grabiąc co tylko się da, po czym uciekają w głąb dziczy, bez trudu wymykając się policyjnym obławom. I doprawdy trudno mieć o to do nich pretensje…

Autor: Adieu

Źródło: http://joemonster.org/art/38477/7_ciekawostek_o_Indianach_prawdziwych_wlascicielach_Ameryki