armagedonZastanawiamy się co zrobić, by powstrzymać degradację środowiska i chronić Ziemię przed nadmierną eksploatacją. Tymczasem zagrożenie może przyjść z kosmosu. Obiekt o średnicy 1000 m wystarczy, by życie na Ziemi przestało istnieć.

Hollywood już dawno sięgnęło po temat zderzenia Ziemi z asteroidą. Fantastyczne obrazy i przepowiednie ukazują ostateczny kataklizm. Rozrywka opiera się zwykle na efektach specjalnych i sensacyjnej fabule. W kasowych produkcjach zawsze znajduje się bohater, potrafiący – dzięki niezwykłym przymiotom charakteru – obronić naszą cywilizację. Hitem okazał się film pt. „Armagedon”, który wyreżyserował Michael Bay.

Popularna rozrywka zepchnęła temat zagrożenia kryjącego się w przestrzeni kosmicznej do poziomu zabawnej anegdoty lub ciekawostki. Tymczasem poważne instytucje naukowe prowadzą nieprzerwany monitoring, by zawczasu dowiedzieć się o ewentualnej kolizji dużego obiektu z Ziemią.

Wiemy, jak zagrożenie wyobrażają sobie wizjonerzy z Hollywood. Co natomiast twierdzą naukowcy?

Niszcząca kolizja

– Nasza placówka sprawdza obecność obiektów, które mogą zagrażać Ziemi – mówi dr hab Barbara Popielawska z Centrum Badań Kosmicznych PAN. – Nie ma stałego monitoringu, ale asteroidy są liczone – dodaje. Całoroczna rejestrację prowadzi NASA w ramach Near-Earth Object Program. Okazuje się, że zagrożenie jest całkiem realne. Kosmiczne katastrofy zdarzały się już wcześniej.

Między Kambrem a Ordowikiem (488 mln lat temu) z niewyjaśnionych do końca przyczyn z powierzchni Ziemi zniknęły trylobity i ramienionogi. Kolejne wyginięcia następowały z zaskakującą regularnością. W Permie życie zdawało się kwitnąć – na lądzie i w oceanach rozwijały się najróżniejsze rośliny i zwierzęta. Ale 250 mln lat temu 90 proc. z nich wyginęło niemal natychmiast. Naukowcy starają się ustalić, co spowodowało katastrofę. Prawdopodobnie sprawczynią była potężna asteroida o średnicy 50 km. Ślady uderzenia znaleziono pod lodami Arktyki…

Najsławniejszy kataklizm miał jednak miejsce znacznie później. Badacze podejrzewają, że na przełomie Kredy i Trzeciorzędu (ok. 65 mln lat temu) potężna asteroida zabiła dinozaury, otwierając tym samym nową erę.

Jak wygląda katastrofa?

Według prof. B. McGuire’a z University Collegue w Londynie, uderzenie, które zabiło dinozaury spowodowało, że wyparował ocean, a w powietrze wyleciało 100 trylionów ton roztopionego materiału skalnego. W jednej chwili całkowitej destrukcji uległ obszar wielkości Europy. Nastąpiło gigantyczne trzęsienie Ziemi, a potem huragan o olbrzymiej, niszczącej sile. Rozgrzane skały spadające z nieba do szczętu spaliły ziemię. Kataklizm zmienił 25 proc. życia na Ziemi w popiół. Kolejne dni dopełniły zniszczenia. Siarka zatruła wodę, skazując na zagładę morskie organizmy. Pyły przysłoniły Słońce, temperatura spadła średnio o 15 st. Celsjusza. To zabiło roślinność i pozbawiło ocalałe zwierzęta pokarmu. Dinozaury umarły z głodu…

– Konsekwencje takiego zderzenia rzeczywiście byłyby dramatyczne. Kolizja z obiektem o średnicy 500 m mogłaby spowodować katastrofę globalną. Jest duża szansa, że ewentualna asteroida trafi w ocean. W takim wypadku zanieczyszczenie atmosfery byłoby nieco mniejsze, ale z kolei uderzenie w wodę wywołałoby potężną falę tsunami – tłumaczy dr hab. Małgorzata Królikowska-Sołtan z Pracowni Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii Centrum Badań Kosmicznych PAN. – Na szczęście nie możemy powiedzieć, że katastrofa zdarzy się na pewno – dodaje.

Prawdopodobieństwo zderzenia

Meteoryty wielkości samochodu i większe spadają 3-4 razy w roku. Mniejsze asteroidy uderzają w Ziemię raz na 100 lat. Ten, który wywołał „katastrofę Tunguską” (a więc stosunkowo niewielki) spadł w 1908 roku. Zniszczeniu uległo 2000 km2 Imperium Rosyjskiego. Co by się stało, gdyby na drodze stanęły Paryż, Londyn lub Warszawa?

Asteroidy przekraczające 100 m uderzają w naszą planetę raz na 1000 lat, wiec stosunkowo rzadko.

– Obiekt wielkości 500 m. trafia w Ziemię raz na milion lat – szacuje Królikowska-Sołtan.
– W tej chwili znamy 90 proc. dużych planetoid znajdujących się blisko Ziemi. Nowe odkryjemy z wieloletnim wyprzedzeniem. Nie dotyczy to niestety całkowicie nieprzewidywalnych komet. Może się zdarzyć, że dostrzeżemy kometę zaledwie 6 miesięcy przed uderzeniem – dodaje naukowiec. W tej chwili to zbyt mało, by społeczność międzynarodowa mogła zareagować.

Czy możliwa jest zmiana kierunku komety? – To jak najbardziej realne. Orbitę obiektu można zmienić za pomocą wybuchu (niekoniecznie musi to być eksplozja jądrowa) – tłumaczy Królikowska-Sołtan.

Prawdziwy problem stanowią obiekty o średnicy powyżej 1 km. Uderzenie takiej asteroidy spowodowałoby natychmiastowe zmiany w całym ekosystemie, a w efekcie wymarcie gatunku ludzkiego. Według NASA w pobliżu Ziemi jest ponad 800 tak dużych asteroid.

Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-kosmos/item/21528-czy-armagedon-jest-blisko?