pleasure-boat-510668_1920

Nazywany „Ósmym cudem świata”. Otrzymał imię starożytnych mieszkańców Olimpu – Tytanów. TITANIC. Owoc ludzkiej pychy. Jeden z najbardziej luksusowych statków, który przegrał walkę z Oceanem i ludzką bezmyślnością. Cieszył się swoją świetnością 5 dni. Zatonął w 160 min. Minęły już 103 lata, odkąd ten luksusowy parowiec spoczywa 4 km pod powierzchnią wody. Jednak wciąż budzi podziw i nasze zainteresowanie.

Kim byli ludzie, którzy zapłacili około 200 tysięcy dolarów (przeliczając na dzisiejsze czasy), za luksusowy rejs i wykwintne menu?
Czym ich chciano zadziwić i jak spełniano ich zachcianki kulinarne?

Wielcy magnaci i ich ulubione dania…
Jakiś czas przed wyruszeniem Titanica w rejs, przedstawiciele White Star Line (właściciel) poprosili swoich najdostojniejszych i najbogatszych pasażerów, aby przysłali im propozycje swoich ulubionych potraw. Proponowane dania, drogą losowania miały urozmaicić menu pierwszej klasy liniowca.
Gdy Titanic wyruszył z portu w swój dziewiczy rejs, mała dziewczynka (trzyletnia Lorraine Alison) z Montrealu, wyciągała ze srebrnego koszyczka karteczki z nazwami dań. W ten sposób dokonano losowania, które wzbogaciło i tak już bardzo wytworny jadłospis.
Tym sposobem na stoły jadalni pierwszej klasy trafiła potrawka z indyczek w sosie rakowym, proponowana przez słynnego londyńskiego wydawcę i spirytystę Williama Steada, który widocznie za bardzo zajęty był jedzeniem, by móc przewidzieć nadchodzącą tragedię.
Harald Bjorsterem Stefensson szwedzki dyplomata, polecał cielęcinę z truflami, amerykański bankier Washington Dodge – wołowe befsztyki po irlandzku. Będąca w podróży poślubnej 17-letnia hiszpańska hrabina Maria del Pilar de Satode Penasco, poleciła na deser połówkę melona napełnioną świeżymi poziomkami i malinami pokropionymi kastylijskim winem. Wokół melona uformowano kulki z lodów waniliowych polanych czekoladą i alkoholem. Deser podawano płonący. Trzyletnia Lorraine wyciągnęła też z koszyczka propozycję z zupą żółwiową, której smakoszem był czterdziestoletni milioner John Jacob Astor. Był najbogatszym pasażerem Titanica. Jego majątek szacowano na 450 mil dolarów w złocie. Podróżował z nowo poślubioną 19-letną aktoreczką, dla której rozwiódł się z żoną. Żeby załagodzić skandal, wybrał się z młodziutką żoną w podróż po Afryce i właśnie tej feralnej nocy wracali do domu.
Nikt nie wiedział, że młodziutka żona Astora spodziewa się dziecka. Kierujący akcją ratunkową oficer zagrodził Astorowi drogę, kiedy próbował wsiąść z Madelaine do szalupy, informując go, że „żaden mężczyzna nie ma prawa zejść do łodzi, dopóki na pokładzie są kobiety i dzieci”. Trzeba przyznać, że Astor miał wyjątkowego pecha, gdyż na przeciwnej burcie, oficer kompletował skład z ludzi wyłącznie zamożnych i bez względu na płeć. Ślicznej jasnowłosej Lorraine nie udało się uratować. Mała dziewczynka była tak bardzo wystraszona wyciem syren i zamieszaniem, że kurczowo trzymając się spódnicy matki, bezwzględnie odmawiała wejścia do szalupy. W łodzi już siedziała jej niania z kilkumiesięcznym braciszkiem. Matka dziewczynki odmówiła wejścia do łodzi, nie chcąc zostawiać męża i pozwoliła córce zostać na pokładzie. Zatonęli trzymając się w objęciach.

Przepych i raj dla smakoszy…
Zaproponowane przez pasażerów dania nie były bardziej wyrafinowane niż te, które przewidziała dla pasażerów pierwszej klasy White Star Line. Z niebywałym przepychem urządzono jadalnie dla dystyngowanych podróżnych. Sam personel liczył kilkaset osób, wśród których znajdował się artysta – malarz, Gerard Fresnay, odpowiedzialny za zaprojektowanie i wykonanie kart jadłospisu, a także dbający o estetykę stołów. Nie mogło zabraknąć również żywych kwiatów na stołach. Zaprojektowano specjalną oranżerię, w której hodowano głównie róże, lilie i orchidee. Ukwiecone wazony i wazy pełne owoców miały towarzyszyć pasażerom do końca podróży.
Do obiadu zasiadano o godzinie 18:00. Menu z dnia 14 kwietnia 1912 r. wyglądało nad wyraz ekskluzywnie i apetycznie…
Na początek na stoły podano ostrygi i małe francuskie przystawki, zwane houers d’euvre. Następnie serwowano dwie zupy do wyboru: zupę krem jęczmienny i consomme „Olga” – delikatny i bogato przyprawiony bulion. Główne dania mogły przyprawić o lekki zawrót głowy, zwłaszcza pasażerów trzeciej klasy. Na suto zastawionych stołach wiodły prym potrawy iście królewskie. Podano: łososia gotowanego na parze w muślinowym sosie, polędwiczki wieprzowe z wątróbką i truflami, kurczaka po liońsku, kotlet jagnięcy w sosie miętowym oraz pieczona młoda kaczkę w sosie jabłkowym. Dodatkowo można było raczyć się do woli ziemniaczkami „chateaux”, marchewką w śmietanie, zielonym groszkiem, szparagami na zimno w sosie winegret i selerami. Falę przysmaków ukoronowały desery – pudding „Waldorff”, brzoskwinie w galaretce chartreuse, czekoladowo-waniliowe eklery, lody francuskie.
Żeby dodać jeszcze więcej patosu luksusowemu wydarzeniu, jakim było spożywanie posiłków na Titanicu, w sali jadalnej przygrywała orkiestra pod dyrekcją Wallace’a Gartleya. Było to siedmiu doskonałych muzyków i każdy pochodził z innego miasta – od Paryża po Sankt Petersburg. Żaden z nich nie przeżył. Owej nocy przenieśli się z jadalni na wielkie schody i grali do końca.

Jeszcze tylko kolacja…
Około godziny dwudziestej na Titanicu rozpoczęła się wystawna kolacja, wydawana przez amerykańskiego milionera Widenera. Honorowym gościem był sam kapitan liniowca, Smith. Miał być to jego ostatni kurs (i był), gdyż kończył swoją karierę i zamierzał przejść na zasłużoną emeryturę. Po prawie dwugodzinnej biesiadzie, ociekającej bogactwem smaków, panie udały się do swoich kabin, a panowie skierowali się tradycyjnie do palarni, by raczyć się luksusowymi trunkami i markowymi cygarami. Chwilę później parowiec lekko zadrżał, wstrząs był ledwo wyczuwany. Na pokład posypały się gródki lodu, słuchać było, jak umawiano się na poranną zabawę w śnieżki. Czy w tamtym momencie pasażerowie pierwszej klasy domyślali się, co ich czeka…?
Co było dalej…? Wszyscy wiemy…

A co w trzeciej klasie…
Titanic na swoim pokładzie gościł wszystkie grupy społeczne, choć nie należy zapominać, że były one od siebie starannie oddzielone. Każda z tych grup – nawet stojąca na najniższym szczeblu drabiny społecznej, czyli emigranci, byli szanowanymi pasażerami. Traktowano ich w sposób wyjątkowy, oczywiście współmierny do przynależności klasowej. Kilka lat wcześniej emigranci musieli zabierać ze sobą w podróż prowiant na czas rejsu. Na Transatlantyku White Star Line wyżywienie było wliczone w koszt biletu. Arystokraci z pewnością kręciliby nosem na widok menu i jakości potraw w trzeciej klasie. Nie były one tak wyrafinowane i wykwintne, ale dla wielu podróżujących tą klasą był to luksus, o którym nie mogli nawet marzyć w codziennym życiu. Sam fakt, że mogli być obsługiwani przez kelnerów, powodował, że czuli się wyjątkowi.
Większość źródeł informacyjnych donosi, że w momencie, gdy Titanic tonął, pasażerowie trzeciej klasy zostali zamknięci pod pokładem, żeby zapobiec większej panice i przeludnieniu na pokładzie szalupowym. W książce Buttlera „Niezatapialny” jest napisane, że nikt ich specjalnie nie więził, po prostu o nich zapomniano… Ocenię to po swojemu… W sytuacji ekstremalnej pasażerów trzeciej klasy potraktowano również „wyjątkowo”…

Niezatapialny biznes kulinarny…
Film Jamesa Camerona „Titanic”, w którym to wiernie odtworzono wnętrza liniowca oraz losy niektórych pasażerów, stał się wzorem na doskonały biznes. Po premierze filmu w USA wybuchł boom na ekskluzywne restauracje. Do dziś serwuje się w nich dania, które były podawane na Transatlantyku. Wnętrza lokali są dokładną kopią jadalni z Titanica. Zamożna klientela wybierając się na kolację do takiego lokalu, na ten jeden wieczór zamienia swoje codzienne ubrania na wytworne suknie i smokingi. Raczą się szampanem, ostrygami, łososiem w muślinowym sosie, panowie palą markowe cygara. Nie zapomniano również o orkiestrze, która towarzyszy wytwornej kolacji i przygrywa ku zadowoleniu klientów hymn „Bliżej do Ciebie, Boże”.
Ocenę tej ekstrawagancji pozostawiam czytelnikom.
Proszę pamiętać, że tego wieczoru ocean pochłonął ponad 1500 ofiar (głównie z trzeciej klasy), przeżyło zaledwie 730 osób…

Autorka: Anna Szymborska
www.nowinki.be