Przez 9 lat Theodor Morell był prywatnym lekarzem Hitlera, zamieniając całkiem zdrowego Führera w uzależnione od leków „zombie”.

Wzrost 170,2 cm, waga 83 kg, ciśnienie 140/100, tętno 72, grupa krwi A. Skóra blada, brak owłosienia klatki piersiowej.

Pacjent jest wegetarianinem, nie pije, nie pali, ale często skarży się na bóle brzucha, wzdęcia i szum w uszach. Zżera go paniczny lęk przed utratą głosu, nawet przy najmniejszej chrypce każe wołać lekarza. Poza tym jak na pięćdziesięciolatka jest w niezłej kondycji. Potrafi wiele godzin nieruchomo stać z wyciągniętą do przodu prawą ręką.

Nazwisko badanego – Adolf Hitler. W zapiskach doktora Morella – Pacjent „A”.

Zanim starszy o trzy lata od Hitlera Theodor Morell został jego osobistym lekarzem i cieszącym się całkowitym zaufaniem powiernikiem, przez 17 lat prowadził dochodową praktykę lekarską w Berlinie. Dzięki pokaźnemu posagowi żony wyposażył gabinet przy Beyreuther Strasse w najnowocześniejszy sprzęt i szybko zrezygnował z przyjmowania pacjentów, za których płaciła kasa chorych; ograniczał się tylko do tych z najgrubszymi portfelami.

Po dojściu do władzy nazistów na gabinecie Morella pojawiła się namalowana ręką bojówkarzy gwiazda Dawida, ponieważ doktor przyjmował też Żydów. Na wszelki wypadek w 1933 roku wstąpił więc do NSDAP. Praktyka rozwijała się tak obiecująco, że dwa lata później doktor przeniósł swój gabinet na szacowną Kurfürstendamm, jedną z najbardziej prestiżowych ulic Berlina.

Jako specjalista od urologii, chorób wewnętrznych i wenerycznych Morell zarabiał na tyle dużo, że mógł pozwolić sobie na odrzucenie propozycji zostania lekarzem szacha Persji i rumuńskiego króla.

Jednak Führerowi odmówić nie mógł…

Wiosną 1936 roku Morell odbiera telefon z Kancelarii Rzeszy: Hitler wysyła po niego swój prywatny samolot, który ma zabrać go do Monachium. Pacjentem nie jest jednak on sam, ale Heinrich Hoffmann, osobisty fotograf wodza. Cierpi na rzeżączkę, a do tego jest nałogowym alkoholikiem. Hitler martwi się o jego zdrowie, bo niedawno stracił innego ze swoich ulubieńców, kierowcę Juliusa Schrecka, który zmarł na zapalenie opon mózgowych.

Osobiście prosi więc Morella, by zrobił wszystko, aby wyleczyć Hoffmanna.

Doktor staje na wysokości zadania. Nie tylko uzdrawia Hoffmanna, ale towarzyszy mu w rekonwalescencyjnej podróży do Wenecji. Wiadomości o skutecznym doktorze z Berlina szybko roznoszą się w nazistowskim światku.

Kolejną pacjentką Morella zostaje przyjaciółka Führera, Ewa Braun. Pod koniec 1936 roku doktor i jego żona otrzymują zaproszenie do alpejskiego Obersaltzberg, gdzie Hitler urządza Gwiazdkę w swoim Berghofie. Ten moment zaważy na życiu ich obu.

Gdy towarzystwo poszło grać w kręgle, otyły Morell pozostał przy kominku. Wtedy wszedł Hitler, prosząc o radę. Cierpiał z powodu silnego bólu żołądka i swędzącej wysypki na nogach.

Żaden z lekarzy, w tym przyboczny lekarz Führera Karl Brandt, nie potrafili mu pomóc. Wysypka dawała się Hitlerowi we znaki do tego stopnia, że musiał bandażować całe nogi.

„Wyglądam jak mumia i nie mogłem nawet założyć butów” – skarżył się Morellowi. „Jeśli mnie pan wyleczy, obiecuję w nagrodę ładną willę w Berlinie”. Doktor podejmuje wyzwanie i następnego dnia poddaje pacjenta wszechstronnemu badaniu.

Musimy zbadać kupę, mein Führer

Morell był jedną z niewielu osób, które widziały Hitlera nagiego. Führer nie znosił obnażania się i dotykania przez obce osoby, nawet lekarzy. Dało to początek krążącym przez lata plotkom, jakoby przyczyną tej niechęci były zdeformowane narządy płciowe wodza III Rzeszy lub inne wstydliwe powody, takie jak syfilis.

Tymczasem Morell niczego takiego nie stwierdził. Także badania krwi, moczu, serca i płuc nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Hitler był zdrowym mężczyzną, jedynym widocznym odstępstwem od reguły była blizna na nodze od odłamka z I wojny światowej.

Morell doszedł więc do wniosku, że dolegliwości jego nowego pacjenta mają głównie podłoże psychiczne. Hitler był hipochondrykiem i histerykiem, a na coś takiego nie ma skutecznego lekarstwa. Mimo to doktor nie tylko podjął się wyleczenia wodza, ale nawet podał termin, kiedy to nastąpi – pół roku. Trzeba było jednak znaleźć jakiś punkt zaczepienia.

Ponieważ Führer bez przerwy narzekał na silne i bolesne skurcze żołądka, Morell postanowił zacząć od nich. Pobraną próbkę kału wodza wysłał do przebadania znajomemu profesorowi instytutu bakteriologicznego we Freiburgu, który stwierdził niedobory flory bakteryjnej w jelitach.

Na rynku był dostępny od niedawna zawierający pałeczki coli specyfik o nazwie Mutaflor, którego dwie kapsułki dziennie Morell zaordynował Hitlerowi do śniadania. Zaczął mu też wstrzykiwać dożylnie duże ilości witamin oraz wyciągi ze zwierzęcych serc i wątroby.

To był strzał w dziesiątkę.

Morell szybko zauważył, że Hitler ogromnym zaufaniem darzył wszelkie pigułki i zastrzyki. O ile rady dotyczące zmiany diety, większej ilości ruchu czy snu odrzucał, to nie tylko pozwalał swojemu doktorowi codziennie wkłuwać się w swoje żyły, ale też w chwilach gorszego samopoczucia sam domagał się nowych zastrzyków.

Chociaż wielu lekarzy, w tym Karl Brandt, wątpiło w skuteczność leczenia, nie widząc związku między dolegliwościami wodza a stosowaną przez Morella terapią, w ciągu sześciu miesięcy skurcze żołądka i wysypka ustąpiły.

Doktor dotrzymał obietnicy. Dostał obiecaną willę, a zyskał coś jeszcze cenniejszego. Stał się z jedną z nielicznych osób, której Hitler zaufał bezgranicznie. Połączyło ich również to, że obaj byli zwolennikami nieortodoksyjnych metod, obaj byli też przekonani, że mają szczęśliwą rękę i powodzenie nigdy ich nie opuści. Odtąd każda zaproponowana przez Morella terapia z miejsca zyskiwała akceptację wodza. Jakie miało to skutki, pokazała nadchodząca wojna.

Czuję się świetnie, idziemy na Rosję

Przypływ energii, którą Hitler odzyskał dzięki Morellowi w połowie 1937 roku, trwa niemal cztery lata. W tym czasie ustępuje też szum w uszach Führera, który – jak zwierzył się doktorowi – trapił go od czasu „nocy długich noży” w 1934 roku, kiedy to kazał oddziałom SS wymordować swoich przeciwników wewnątrz ruchu nazistowskiego.

Apogeum dobrego samopoczucia następuje po pokonaniu Francji latem 1940 roku. Wtedy właśnie Hitler podejmuje decyzję, by za rok uderzyć na Związek Radziecki.

Gdy jednak latem 1941 roku niemieckie wojska wdzierają się w głąb ZSRR, zdrowie przebywającego w kwaterze w Wilczym Szańcu wodza zaczyna się gwałtownie psuć. Zżera go stres, wracają problemy żołądkowe. Dynamiczny dotąd Hitler staje się cieniem samego siebie.

Trzymani dotąd krótko generałowie niemal jawnie kwestionują jego rozkazy, domagając się zmiany strategii i szybkiego marszu na Moskwę. Powodem tej niesubordynacji jest… sraczka wodza. Trawiony biegunką Hitler niemal nie opuszcza toalety, a kiedy już to robi, czuje się tak słaby, że nie jest w stanie zdecydowanie przeciwstawić się wojskowym.

7 sierpnia spanikowany Morell wstrzykuje Führerowi końską dawkę wielowitaminowego preparatu – Vitamulinu z wapnem, wyciągi z serc, nadnerczy, wątroby i trzustki. Do tego dodaje Tonofosfan – preparat z fosforem – oraz 20 kropli Dolantyny, silnie uzależniającego leku o działaniu podobnym jak morfina. Przystawia też pijawki.

Efekt jest zdumiewający.

Po dwóch dniach Hitler wraca do sił i przejmuje kontrolę nad sytuacją, chociaż Wehrmachtu spod Moskwy zawrócić już nie zdoła.

Dla kogo pan pracuje, panie Morell?

Odtąd ten schemat będzie powtarzał się regularnie niemal do samej „śmierci” Hitlera.

Problemy na froncie – bóle brzucha i głowy, szum w uszach, drżenie lewej ręki i nogi, biegunka lub zaparcia – i na to wszystko niezawodny Morell ze strzykawką.

Doktor wie, że Hitler liczy na błyskawiczną, choćby nawet krótkotrwałą poprawę, więc zaczyna aplikować mu coraz to nowe specyfiki. Wstrzykuje glukozę, potem miesza ją z amfetaminą. Podaje hormony. Na infekcję – końskie dawki sulfonamidów, na wzdęcia i skurcze – strychnina i atropina, na ból zatok – kokaina.

Już po kilku miesiącach takiej terapii żyły na rękach wodza są skłute tak, że Morell ma problemy z wbiciem igły. Hitlerowi to nie przeszkadza. Silnie działające leki wprawiają go w stan euforii i egzaltacji. Skutków ubocznych zdaje się nie dostrzegać, wobec Morella zachowuje się jak narkoman uzależniony od swojego dilera.

Pewnego dnia przebywający w Wilczym Szańcu prof. Erwin Giesing, lekarz polowy ze szpitala w Giżycku, zauważa na talerzu ze śniadaniem niesionym dla Hitlera 16 tabletek. Wykrada kilka z nich i oddaje do analizy.

Okazuje się, że w sumie zawierają niemal śmiertelną dawkę strychniny i atropiny, silnie toksycznych substancji, których ciągłe przyjmowanie wywołuje m.in. stałe rozdrażnienie i światłowstręt.

Tymczasem Hitler bierze je regularnie od dwóch lat!

Giesing przekazuje informację lekarzom z otoczenia wodza, w tym skłóconemu z Morellem Karlowi Brantowi, który z kolei informuje szefa SS i policji Himmlera. To jeden z nielicznych dygnitarzy III Rzeszy, który nie korzystał z usług osobistego lekarza Hitlera.

Himmler zaczyna podejrzewać, że Morell świadomie podtruwa Führera, być może na czyjeś polecenie. Kiedy jednak informacje o tym docierają do Hitlera, ten natychmiast każe zostawić go w spokoju. Dymisjonuje też Brandta i innych rywali swojego ulubieńca.

Odtąd nikt już nie będzie sprawdzał, czym doktor leczy wodza. Liczba podawanych mu preparatów i wynalazków Morella dojdzie do 70.

Czym Morell szprycował Hitlera?

Lista specyfików podawanych Hitlerowi przez jego osobistego lekarza liczy 70 pozycji.

Znalazły się na niej m.in.:

Belladonna (na zaparcia).
Brom (na zdenerwowanie).
Chinina (na przeziębienia).
Dolantyna (przeciwbólowy narkotyk).
Eukodal (syntetyczna pochodna morfiny, działa przeciwbólowo).
Glukoza (dożylnie, na wzmocnienie organizmu).
Wyciąg z wilczych jagód (na drżenie i napięcia mięśniowe).
Ekstrakt z korzenia wilczej jagody (na chorobę Parkinsona).
Homoseran (wyciąg z łożysk, na wzmocnienie).
Chlorek rtęci (stosowany w aplikowanych Hitlerowi lewatywach).
Luminal (silny środek nasenny).
Mutaflor (preparat z bakteriami coli, na trawienie).
Olej rycynowy (na przeczyszczenie).
Wyciąg z jąder młodych byków (na wyczerpanie i depresję).
Płyn Lugola (na zapalenie migdałków).
Testosteron (na depresję).
Ultraseptyl (silny sulfonamid, na infekcje).

Z odnalezionych dopiero w 1981 roku przez historyka Davida Irvinga 120 stron medycznych zapisków Morella, przejętych po wojnie przez amerykański wywiad, wyłania się ciekawy obraz.

Niemal każdemu dramatycznemu dla Niemiec wydarzeniu na froncie odpowiadała jakaś dolegliwość Hitlera:

Stalingrad i El Alamein – bóle w podbrzuszu.
Utrata Tunisu – bolesne zatwardzenie.
Desant aliantów na Sycylii – zaparcia skurczowe jelit.
Powstanie warszawskie – ból zatok.
Wejście Armii Czerwonej do Prus – obrzęk nogi.
Zbombardowanie Drezna – problemy z oczami.
Kursk i D-day – zapalenie spojówek i ciężka grypa.

Lądowanie w Normandii Hitler zresztą przespał, nafaszerowany dzień wcześniej przez Morella lekami nasennymi. Czy właśnie nie z tego powodu do niemieckich wojsk stojących na drodze aliantów nie dotarły na czas odpowiednie rozkazy?

Ostatecznym dowodem na psychiczne źródło dolegliwości Führera był zamach w Wilczym Szańcu.

Wybuch bomby 20 lipca 1944 roku poważnie uszkodził słuch Hitlera, spowodował też oczopląs i problemy z błędnikiem. Wywołał też jednak zupełnie nieoczekiwany skutek. Wyjmujący 100 drzazg z nogi wodza Morell zauważył ze zdumieniem, że całkowicie ustało jej drżenie. Podobnie było z ręką. Jak wynika z zapisków doktora, sam Hitler podobno żartował, że zamach wyleczył mu nerwy, ale nikomu nie poleca takiej terapii.

Jednak w miarę jak pogarszała się sytuacja III Rzeszy, dolegliwości wróciły i to ze zdwojoną siłą.

Z zapisków Morella wynika, że wiosną 1945 roku Hitler był już wrakiem – siwy, zgarbiony, powłóczył nogą, lewą rękę miał całkiem nieruchomą, jedno oko zmętniałe.

Doktor wstrzykiwał mu coraz większe dawki preparatów. Stres, siedem lat terapii Morella i psychiczne skutki zamachu sprawiły, że zmienił się w sterowane lekami zombie.

Jednak w końcu zwrócił się przeciw swojemu ulubieńcowi. Gdy ten przyszedł do niego ze strzykawką 21 kwietnia 1945 roku, Hitler kazał mu się wynosić, podejrzewając, że ma zamiar wstrzyknąć mu morfinę na zlecenie generałów i wywieźć z Berlina.

Dziewięć dni później wódz strzelił sobie w głowę z pistoletu, po wcześniejszym rozgryzieniu ampułki z cyjankiem (według oficjalnych doniesień medialnych – dopisek Robert B).

Morell wydostał się z Berlina samolotem do Monachium, gdzie trafił wkrótce do szpitala w stanie przedzawałowym. Tam znaleźli go Amerykanie. Po wyjściu został aresztowany, przesłuchany, a następnie zamknięty w przerobionym na więzienie dla nazistów obozie w Dachau.

W amerykańskiej prasie ukazał się tymczasem sensacyjny artykuł o spisku mającym na celu otrucie Hitlera, w którym rzekomo mieli brać udział Himmler, Bormann i Morell. Dowodów na to nigdy nie znaleziono, jednak Morell został potraktowany przez aliantów łagodnie. Jego rywal Karl Brandt skończył na szubienicy.

W czerwcu 1947 roku były osobisty lekarz Hitlera dostał nakaz opuszczenia Dachau. Jako bezdomny zamieszkał na dworcu w Monachium, skąd zabrała go opieka społeczna (a co z jego bogactwem? – dopisek Robert B).

Zmarł w szpitalu niespełna rok później.

Andrzej Fedorowicz
źródło: historia.focus.pl

Źródło: https://tajemnice.robertbrzoza.pl/prawdziwa-historia/lekarz-zamienil-zdrowego-hitlera-w-zombie/