To, co teraz przeczytacie nie jest wymysłem – zaczerpnąłem to z pism przechowanych w sarkofagach. Niewielką cząstkę owej wiedzy ujawniła – po śmierci templariusza, który był jej strażnikiem – Helga Hoffmann-Schmidt w publikacji wydanej własnym sumptem w minimalnym nakładzie, chcąc udostępnić ją znawcom przedmiotu i członkom lóż. Moja prezentacja opiera się więc po części na samych pismach, po części zaś na osobistych rozmowach z wielkim przeorem templariuszy austriackich i z wielkim mistrzem pewnej loży masoń­skiej, również wtajemniczonym w ową wiedzę. Według przekazów templariuszy, wcielenia rycerzy wtajemniczonych w roku 1114 żyją nadal wśród nas, choć anonimowo, a ich zadaniem jest kierowanie ludzkością aż do zakończenia tego etapu ewolucji, kierowa­nie zgodne z zasadą rezonansu i służące spełnieniu się planu Bożego.

Ale trzeba zwrócić uwagę na odmienną sytuację tych wcieleń i osób znajdujących się w stanie samadhi, które pozostają w jednym ciele: otóż za każdym razem, gdy ciało jednego z owych pięciu templariuszy wyzby­wa się swej fizycznej siły, dusza przenosi się do innego ciała, zawczasu na tę zmianę przygotowanego. W ję­zyku angielskim określa się taką wędrówkę duszy jako walk-in. Od mojego przyjaciela, który był bliskim znajomym ów tego templariusza, dowiedziałem się o pewnych fa­scynujących faktach. Otóż ów templariusz zetknął się w czasie wyprawy na Antarktydę z pewną dotąd niezna­ną cywilizacją, jakoby istniejącą pod ziemią. Pokrywa się to z moimi – zasygnalizowanymi tu wcześniej – ustaleniami dotyczącymi badaczy biegunów, którzy – wszyscy bez wyjątku – mieli za sobą zadziwiające przeżycia powyżej 77 stopnia szerokości geograficznej. Bratanek admirała Byrda, którego w 1990 roku odwiedziłem w Phoenix (w Arizonie), by przeprowadzić z nim wywiad potwierdził, że jego stryj dotarł do bieguna północne­go samolotem i że znalazł tam wejście do podziemi, w których znalazła schronienie co najmniej jedna cywili­zacja cechująca się wysokim poziomem rozwoju. Admirał Byrd i drugi pilot, Floyd Bennett, zauważyli nagle, że ich samolot jest eskortowany przez dwa lata­jące spodki, które udało im się sfilmować przy czym – według ich opisu – na tych spodkach widniały swastyki co Harley Byrd bratanek admirała potwierdził w rozmowie ze mną. Ale zostawmy ten temat.

Powróćmy do zasobu wiedzy templariuszy. Teksty zawierają historię Atlantydy i cywilizacji wcześniejszych, przy czym zawsze rozgrywało się to samo. Ewolucja, aż do osiągnięcia wysokiego poziomu techniki. Według dokumentów, znajdujemy się w podobnej sytuacji która jak mówią fakty nie rozwinie się inaczej niż tyle razy przedtem – całkowicie zgodnie z objawieniem św. Jana. Teksty z Atlantydy nie zawierają konkret­nych wskazówek co do możliwości uchronienia się – sugerują tylko, iż ocaleją ludzie rozumni, mający dobre serce i umiejący kierować się własną intuicją – by nadać lepszy kształt „nowemu światu”. Zatem upadek czy zagłada obecnej cywilizacji nie jawi się jako coś, co powinno wywoływać żal, albo czemu warto by zapobiec, lecz zostaje uznana za etap rozwoju dusz, które dziś mają swoje wcielenia. Owe teksty widzą w tym wręcz ko­nieczny proces oczyszczenia – porównywalny z dietą odchudzającą albo z oddzieleniem ziarna od plew.

Z tamtych pism można było, co najważniejsze wyciągnąć wniosek iż istnieje pewien wielki plan kosmicz­ny, tak zwany plan Stworzenia – jakby matryca (matrix) dla Stwórcy – w pismach z Atlantydy określany jako projekt A-Omega.

Oto czego dowiadujemy się o nim z oryginalnych dokumentów (by tamte teksty stały się bardziej zrozumia­łe wprowadziliśmy pewne niewielkie zmiany). W tych pismach znajdziecie światło prawdy, jeżeli dojrzeliście duchowo i jesteście w posiadaniu mocy tolerancji dzięki której istnieje miłość do wszelkich form żywych.

Zgodnie z wolą naszego Prastwórcy trzeba jeszcze raz ujawnić prawiedzę o prawach kosmosu i prawach, od których zależy wszelki byt, aby rasa ludzka swoim rozumem ogarnęła – zrozumiała – sens i cel wszelkiego egzystowania na tym świecie.

Zostaje to ujawnione dla dobra ludzi, iżby pojęli że ich jestestwo jako duch złączone z naturalną i material­ną duszą jest – zgodnie z prawami kosmicznymi – niezniszczalne i ma boskie pochodzenie.

Wtedy tylko gdy pojmą że sami są stwórcami swego otoczenia i naturalnego środowiska i że skoro sta­nowią wielką wspólnotę istnień duchowych wzajemnie są za siebie odpowiedzialni będą oni jako indywidua mieć szansę na powrót do królestwa Pana – Stwórcy by w świetle prawdy uwolnieni od materii żyć pod po­staciami istot duchowych.

Każdy z nas nosi w sobie jednaką przemożną świadomość tego że JESTEM. Wszechmogącą siłę właściwą Bogu siłę dzięki której można dokonać wszystkiego. Każdy bowiem potrafi stworzyć wszystko czego mu po­trzeba mocą swoich myśli czerpać bezpośrednio z zasobu kosmicznych. Warunkiem takiego wykorzystania owej wielkiej siły by dzieci Boże nie cierpiały jest wasza uległość wobec nakazów naszego Prastwórcy, albowiem tylko ona pozwala obrócić nieskończoną boską energie, która istnieje w przestrzeni kosmicznej na nieszkodliwe uduchowienie materii. Od niepamiętnych czasów istnieje projekt A-Omega, gwoli uduchowienia kosmicznej ma­terii przenoszony przez naszego Stwórcę ze wszechświata do wszechświata. Również my, mieszkańcy Ziemi jesteśmy tylko cząstką tego wielkiego dzieła, a przyczyniamy się w nim mocą naszych myśli do powiązania energii kosmosu z materią aby stały się one zwartą jednością. Taki jest sens wszelkiej egzystencji.

Projekt A-Omega stanowi życie zgodne z zasadą rezonansu, a to oznacza iż człowiek musi w sobie sa­mym rozpoznać stwórcę bo przecież posiada moc myśli musi pojąć że sam jest sprawcą wszelkich sytuacji życiowych tak jak uczy nas ludowa mądrość: Co zasiejesz, to zbierzesz!

Pisma templariuszy wyjaśniają że zasada rezonansu nie jest zasadą ustaloną arbitralnie, lecz pewnym procesem fizycznym przyczyniającym się do tego, że wszystko co pomyślimy zostaje przez nas samych urzeczywistnione, a więc zmaterializowane. Owo „wszystko” obejmuje każdą bez wyjątku sytuację życiową: chorobę, wypadek, wielki sukces, dziwnych ludzi w kręgu naszych znajomych i tak dalej.

Celem jest więc pełne podporządkowanie sobie mocy myśli, aby wykorzystywać ją już tylko na sposób służący kreacji – mowa tu o miłości, która nie ocenia i nie osądza.

Ale ponieważ człowiek może poznać następstwa wytwarzania form myślowych jedynie wówczas, gdy wszelkich efektów – pozytywnych i negatywnych – doświadcza własnym ciałem, jesteśmy podporządkowani zasadzie rezonansu, abyśmy się nauczyli spożytkowywać nasze myśli coraz świadomiej i z coraz większą mi­łością – tak jak to czynił Jezus.

Na ogół człowiek w swoich powracających wcieleniach przywyka do utrzymywania kontroli nad mocą swych myśli, pozwalającej mu poznać skutki własnego myślenia i własnych czynów za sprawą cierpienia, którego sam sobie przysparza nieświadomym życiem i działaniem. Głównie poprzez cierpienie pojmuje czło­wiek z czasem, że powinien okazać się godnym swojej egzystencji w roli stwórcy i swego zrównania z Bogiem – skoro posiada największą moc kreatywną, jaka istnieje.

I gdy uświadomimy sobie, że każdy człowiek na tej i na wszystkich innych planetach nosi w swym wnętrzu taką samą moc sprawczą i kiedyś osiągnie ten sam cel – bo przecież oddziałują na niego jednakowe prawidło­wości i podobnie przebiega proces dojrzewania – osądzanie go, czy w ogóle formułowanie ocen dotyczących poszczególnego człowieka nie będzie świadczyło o miłości.

Opracował Amon na podstawie „Jan van Helsing Ręce precz od tej książki”
Dla www.strefa44.pl

Źródło: http://strefa44.pl/templariusze-oraz-ich-wiedza/