Mała rzecz, wielka radość.

Mała rzecz, wielka radość.

Kiedy ponad 5 lat temu przenosiła się z Polski do Los Angeles, wiedziała, że zrobi wszystko by mieć swój, choćby mały wkład w promowanie ukochanego kraju za oceanem. W jaki sposób, jeszcze tego nie wiedziała. Pomysł stworzenia własnego biznesu, który będzie również łącznikiem między Polską a USA, zrodził się w połowie ubiegłego roku. Odkąd na świecie pojawiały się kolejne dzieci polskich i amerykańskich przyjaciół, coś zaświtało. Choć sama jest mamą Julii… prawie 20-letniej młodej kobiety, dylematy świeżo upieczonych mam były jej bliskie. Rozmowy z nimi dały jej wiele do myślenia. Zwłaszcza w kwestii mody, która, co pewnie nie jest niczym nadzwyczajnym i zaskakującym, zawsze była jej bliska. Znaczna część koleżanek narzekała na wyłączny dostęp do ubrań produkowanych w dalekiej Azji, które choć kuszą relatywnie niską ceną, niestety często rozczarowują swoją jakością.

Ten fakt był sygnałem w jakim warto pójść kierunku. Zaczęły się długie godziny spędzone przed ekranem komputera by nieco odświeżyć swoją wiedzę na temat branży odzieży dziecięcej w Polsce. Dziesiątki maili wysyłanych do producnetów. Kolejne etapy zapoznawania się z właścicielami firm i ich ofertą, by ostatecznie, podczas wizyt w Polsce spotkać się z nimi osobiście. Jak ważny jest kontakt personalny w biznesie, pamiętała jeszcze z czasów swojej działalności zawodowej w kraju a także studiów ekonomicznych, ukończonych w poznańskiej, wówczas jeszcze, Akademii Ekonomicznej.
Tak Edyta Grynhoff-Rothman stała się właścicielką internetowego sklepu Inspired by Poland, założonego w Los Angeles, który oferuje wyłącznie polskie ubrania dziecięce i akcesoria. Do współpracy zaprosiła kilka, cor
az popularniejszych w Polsce i za granicą firm odzieżowych tj. Tuss, maybe4baby, Afriq Password czy Molomoco.

Obecnie prowadzone są rozmowy z kolejnymi markami. Najważniejszym kryterium był fakt, iż wszystkie rzeczy są produkowane w przyjaznych i co najważniejsze etycznych warunkach wyłącznie w polskich szwalniach. Marki, które prezentuje w internetowym butiku to rodzinne biznesy stworzone przez niezwykle zdolne, kreatywne, odważne i co istotne będące spełnionymi zawodowo kobietami i kochającymi mamami. W projekt zaangażowała również utalentowany zespół polskich grafików i fotografów z Naftasquad. Również córka pomaga mamie, zwłaszcza w rozwijającym się w szalonym tempie świecie social mediów. A małymi modelami są dzieci polskich przyjaciół i rodziny. W prowadzeniu sklepu w Los Angeles pomaga jej wspólniczka, przyjaciółka, mama i tak jak ona imigrantka. Taka oto krótka historia butiku Inspired by Poland, który powstał z miłości i dumy do Polski, a przed którym wiele jeszcze ciężkiej pracy w promowaniu tego co dobre i polskie wśród rodziców różnych nacji mieszkających w Stanach Zjednoczonych, a także dbaniu o potrzeby swoich klientów i budowaniu z nimi ciepłych i przyjaznych relacji.

Więcej na stronie Edyty www.InspiredbyPoland.com

 

Największa katastrofa jądrowa w USA, o której nie słyszałeś.

Największa katastrofa jądrowa w USA, o której nie słyszałeś.

Czy kiedykolwiek słyszeliście o katastrofie nuklearnej w USA? W Południowej Kalifornii, doszło do największego i najgorszego w skutkach wycieku substancji, którą rząd ukrywa przed obywatelami. Od 1959 roku zachorowalność na raka ludności wzrosła o 60%.

Przeprowadzone badania przez NBC4, przedstawiają zatajone informacje dotyczące rozpoczętych badań w 1947 roku. Na dwa lata po zrzuceniu bomb nuklearnych w Japonii północnoamerykańska korporacja lotnicza rozpoczęła badania na obszarze o powierzchni 2800 hektarów w hrabstwie Ventura, zaledwie kilka kilometrów od dolin San Fernando i Simi – położonych na północ i północny zachód od miasto Los Angeles.

Północnoamerykańskie lotnictwo podczas II wojny światowej, produkowało największą ilość samolotów w USA, pretendując do objęcia monopolu w amerykańskim kompleksie przemysłowym. Jednym z wielu działań było prowadzenie tajnych testów nowych rakiet, pocisków i energii jądrowej.

Prowadzone przez 12 lat testy nie spowodowały żadnego zagrożenia dla ludności mieszkającej w pobliżu. Tajna jednostka badawcza rozwijała energię jądrową zarówno dla celów wojskowych, jak i cywilnych. W tym czasie przeprowadzono ponad 30 000 testów rakietowych (wiele z nich dotyczyła NASA), a także zaawansowanych badań nad bronią atomową.
Niestety 1 lipca 1959 roku doszło do wycieku promieniowania z eksperymentalnego reaktora sodu (SRE). Pracownicy zapoczątkowali czyszczenie zanieczyszczeń i zatrzymali pracę reaktora na okres dwóch tygodni. 13 lipca sytuacja znacznie się pogorszyła: w jednym z reaktorów jądrowych nastąpił wzrost mocy. Doszło do wycieku olbrzymiej dawki promieniowania, którego pracownicy nie byli w stanie ukryć.

Pracownicy jak podkreślał rzecznik firmy John Pace, mieli wybór: otworzyć reaktor i wypuścić promieniowanie w atmosferę lub dokonać detonacji co w skutkach przypominałoby sytuację z Czarnobyla.

Uznano, że eksplozja byłaby w skutkach o wiele bardziej katastrofalnych dla całego regionu, dlatego podjęto decyzję o otwarciu reaktora. Niebezpieczne promieniowanie było wypuszczane przez wiele tygodni rozchodziło się w dowolnym kierunku w zależności od wiatru. John Pace podkreślał, że wszyscy pracownicy jednostki badawczej zostali zobowiązani do zachowania tajemnicy.

Komisja ds. Energii Atomowej poinformowała, sześć tygodni po incydencie, że nastąpiła „awaria, nie nastąpił jednak żaden wyciek promieniowania”. Obywatele nie zostali poinformowani o jakimkolwiek zagrożeniu wszelkie wątpliwości zostały rozwiane i temat całkowicie ucichł.

Promieniowanie uwolnione w 1959 r., brak oczyszczania terenu doprowadziło do okropnych konsekwencji. W badaniu Departamentu Energetyki z 1989 r. znaleziono promieniowanie w glebie, wodach podziemnych. Badanie gleby przeprowadzone w 2009 r. Przez Centers for Disease Control and Prevention i Agency for Toxic Substances and Disease Registry (ATSDR, oddział CDC) stwierdziło „niepokojące obszary”. Badanie jednak sugerowało, że nie miało to wpływu na zdrowie pobliskich mieszkańców. Jednocześnie CDC udzieliło rekompensaty chorym na raka pracownikom firmy.

Victor Orwellsky
Na podstawie: NBCLosAngeles.com, Aerospacelegacyfoundation.com, simivalleyacorn.com, Documentcloud.org, Atsdr.cdc.gov

Źródło: Orwellsky.blogspot.com

Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-ekologia-i-srodowisko/aj-informacje/item/117491-najwieksza-katastrofa-jadrowa-w-usa-o-ktorej-nie-slyszales

Kamienny monument z Georgii.

Kamienny monument z Georgii.

Na jednym z najwyższych wzgórz w Elbert Country (Georgia) wznosi się potężny granitowy monument. Na czterech wielkich kamieniach stanowiących wsparcie dla piątego – mniejszego, wyryte jest dziesięć rad (przykazań), w ośmiu różnych językach. Nazywany jest różnie – Amerykańskie Stonehenge czy Georgia Guidestone. Jednakże większości ludzi nie jest znany fakt, iż ma on ważny związek z okultystycznymi władzami jakie zaczynają dominować nad światem.

Początki tego dziwnego pomnika okryte są tajemnicą, gdyż nikt nie zna tożsamości człowieka, bądź ludzi, którzy zlecili jego budowę. Niewątpliwym jest fakt, że w czerwcu 1979 roku dobrze ubrany, elokwentny człowiek odwiedził biuro firmy kamieniarskiej Elberton Granite Finishing Company i oświadczył, że chce zbudować rzecz stanowiącą przesłanie dla rodzaju ludzkiego. Przedstawił się jako R. C. Christian, ale wkrótce stało się jasne, że nie jest to jego prawdziwe imię. Powiedział, że reprezentuje grupę ludzi chcących ‚dać wskazówkę ludzkości’, lecz do dziś, trzy dekady później, nikt naprawdę nie wie kim był R. C. Christian, ani kogo reprezentował. Kilka rzeczy jest oczywistych. Przesłania wyryte na kamieniach mają związek z czterema ważnymi kwestiami: rządu światowego, kontroli populacji, związku człowieka z naturą i duchowości.

W bibliotece publicznej w Elberton, znalazłem książkę napisaną przez człowieka nazywającego siebie R. C. Christian. Odkryłem, że monument przez niego zamówiony, został wzniesiony w uznaniu Thomasa Painea i filozofii okultystycznej za jaką się on opowiadał.

Amerykańskie Stonehenge jest używane do ceremonii okultystycznych i tajemniczych świąt po dziś dzień. Niestety tylko jeden religijny lider tego rejonu miał odwagę wypowiedzieć się przeciwko budowli i został czasowo przeniesiony.

PRZESŁANIE ZAPISANE NA KAMIENIACH

1. Utrzymajcie ludzkość poniżej 500.000.000, w nieustannej równowadze z naturą.

2. Mądrze kierujcie reprodukcją

3. Jednoczcie ludzkość.

4. Kierujcie namiętnością – wiarą – tradycją – i innymi rzeczami z ważnych powodów.

5. Chrońcie ludzi i narody sprawiedliwym prawem i słusznymi sądami.

6. Pozwólcie wszystkim narodom rządzić i rozwiązujcie problemy na forum światowym.

7. Unikajcie nieistotnych praw i bezużytecznych urzędników.

8. Balansujcie prawa prywatne z obowiązkami socjalnymi.

9. Nagradzajcie prawdę – piękno – miłość – szukajcie harmonii w nieskończoności.

10. Nie bądźcie rakiem dla Ziemi – zostawcie miejsce dla natury.

Limitowanie populacji Ziemi do 500 milionów będzie wymagało eksterminacji dziewięciu dziesiątych liczby wszystkich ludzi. Wzmianka o ustanowieniu światowego sądu zapowiada obecne starania o stworzenie Międzynarodowego Sądu Kryminalnego (International Criminal Court) i rządu światowego. Nacisk na utrzymanie środowiska naturalnego oddaje idee ruchu ‚Zielonych’ w latach 1990, a odniesienie do szukania harmonii w nieskończoności odzwierciedla dzisiejsze wysiłki zmierzające do zastąpienia wierzeń judeo-chrześcijańskich nową duchowością.

Przesłanie zapowiada również działania zmierzające do ‚podtrzymywanego rozwoju’. Zawsze kiedy słyszysz określenie ‚podtrzymywany rozwój’ powinieneś zastępować go słowem ‚socjalizm’, by zrozumieć do czego ono zmierza. Później przeczytasz tutaj pełny tekst dokumentu ‚Earth Charter’ opracowany pod kierunkiem Michaiła Gorbaczowa i Mauricea Stronga. Znajdziesz w nim nacisk na te same podstawowe kwestie: kontrolę populacji, rządy światowe, znaczenie środowiska naturalnego i nową duchowość. Podobieństwo tych dwóch idei (z Georgii i ‚Earth Charter’), odzwierciedla wspólne ich pochodzenie.

Yoko Ono, wdowa po Lennonie, niedawno wspominała o American Stonehenge:
„Chcę, by ludzie dowiedzieli się o kamieniach… Zmierzamy bezpośrednio do świata, w którym możemy się sami wysadzić i być może planeta przestanie istnieć… to dobry czas na zmiany w nas samych, znając piękno naszego kraju. I właśnie Kamienie z Georgii to symbolizują.”

Jakie jest prawdziwe znaczenie kamieni i dlaczego ich ukryte znaczenie jest tak ważne? Ponieważ potwierdza ono istnienie ukrytej grupy skupionej na:

1. Drastycznej redukcji populacji.
2. Promowaniu ekologii.
3. Założeniu rządu światowego.
4. Propagowaniu nowej duchowości.

Oczywiste jest, że grupa ta jest jedną z wielu podobnych grup pracujących razem na rzecz ‚Nowego Porządku Świata’, nowego światowego systemu ekonomicznego i nowej duchowości. Jednakże za tymi grupami stoją ciemne moce. Bez zrozumienia natury tych złych mocy jest niemożliwością zrozumieć rozwój wydarzeń na świecie.

Fakt, iż większość Amerykan nigdy nie słyszała o Amerykańskim Stonehenge i o jego przesłaniu, odzwierciedla stopień istniejącej dzisiaj kontroli umysłów ludzkich. Ignorujemy to przesłanie na naszą zgubę.

Źródło: www.publicdisorder.wordpress.com

Napisane przez Amon w Kwiecień – 14 – 2016

Źródło: http://strefa44.pl/kamienny-monument-georgii/

Kontakty Europejczyków z Chinami były już 1.5 tysiąca lat przed Marco Polo.

Kontakty Europejczyków z Chinami były już 1.5 tysiąca lat przed Marco Polo.

Nowe znaleziska sugerują, że Europejczycy byli w Chinach na 1500 lat przed Marco Polo – w III w. p.n.e.

Zdaniem archeologów inspiracją dla figur słynnej Terakotowej Armii znalezionej w grobowcu Pierwszego Cesarza w Xi’anie (czyt. Si-an) mogły być starożytne greckie rzeźby, a może nawet greccy rzeźbiarze uczyli w III w. p.n.e. chińskich rzemieślników.

Pierwszy Cesarz dynastii Qin, który nazwał się właśnie tak tłumaczonym tytułem Shi Huangdi (Szy Huang-ti), był władcą księstwa Qin. W 221 r. p.n.e. zjednoczył tzw. Walczące Królestwa i ogłosił się cesarzem zjednoczonego kraju. Jego orszak pogrzebowy z tysiącami naturalnej wielkości glinianych figur ludzi i kilkuset koni odkryto w 1974 roku.

Wcześniej w Chinach nie wyposażano pochowków w tak olbrzymie figury. Wystarczały do tego niewielkie obiekty, wysokości około 20 cm, nazywane „mingqi” (ming-czi).

Xiuzhen Janice Li, starszy archeolog z muzeum, jakim jest kompleks mauzoleum Pierwszego Cesarza, jest przekonana, że do tak wielkiej zmiany, zarówno w wykonaniu, jak i stylistyce figur musiało dojść pod wpływem spoza Chin.

Uważamy teraz, że Terakotowa Armia, akrobaci i rzeźby z brązu znalezione na tym stanowisku zainspirowane zostały starożytnymi greckimi rzeźbami – powiedziała.

Stworzenie orszaku cesarza trwało 36 lat, podczas których 700 tys. robotników przymusowych i rzemieślników wykonywało zindywidualizowane figury szeregowych łuczników, piechoty, jezdnych, rydwanów oraz oficerów i dowódców. Najprawdopodobniej pracowali pod kierunkiem rzeźbiarza europejskiego.

Odrębne badania z terenu Sinciangu, najdalej na zachód położonej prowincji Chin, przez tereny której prowadził Jedwabny Szlak, wykazały w pochówkach specyficzne dla Europejczyków mitochondrialne DNA.

Mamy teraz dowód, że między Chinami Pierwszego Cesarza a Zachodem istniały, jeszcze przed formalnym otwarciem Jedwabnego Szlaku, ścisłe kontakty. To o wiele wcześniej, niż sądziliśmy – powiedziała Xiuzhen.

Profesor Lukas Nickel z Uniwersytetu Wiedeńskiego jest przekonany, że na Pierwszego Cesarza i jego decyzję o budowie mauzoleum z całą armią wpływ miały rzeźby greckie z Azji Środkowej, gdzie po podbojach Aleksandra Wielkiego pozostały satrapie i królestwa rządzone przez Greków (m.in. na terenie obecnego północnego Afganistanu).

Wyobrażam sobie, że jakiś grecki rzeźbiarz mógł znaleźć się tutaj i uczył miejscowych – powiedział Nickel.

W Xi’anie znaleziono również dowody na to, że kompleks grobowy Pierwszego Cesarza jest o wiele rozleglejszy, niż sądzono. Jest on 200 razy większy od słynnej nekropolii w Dolinie Królów w Egipcie.

W powszechnym odbiorze za pierwszego Europejczyka w Chinach uchodzi wybitny podróżnik wenecki Marco Polo, który w 1275 roku dotarł do Chanbałyku (Pekinu) i spędził w Chinach 17 lat. To właśnie jego sławna relacja pt. „Opisanie świata” rozbudziła ciekawość dalszych krajów. W rzeczywistości przed nim byli tam już jego ojciec i stryj, a informacje o Państwie Środka przekazali przed nimi franciszkanie, Jan di Piano Carpini, Benedykt Polak i Wilhelm z Rubruk. Wkrótce też po pobycie Marco Polo w Chinach kolejny franciszkanin, bł. Jan z Montecorvino, w 1299 roku wybudował w Pekinie pierwszy kościół katolicki.

Źródło: http://losyziemi.pl/kontakty-europejczykow-z-chinami-byly-juz-1-5-tysiaca-lat-przed-marco-polo

Kultura prokolumbijska w Meksyku.

Kultura prokolumbijska w Meksyku.

Aztekowie, zwani również Mexikowie (czyt. Meszikowie) – najsilniejszy w prekolumbijskim Meksyku naród indiański, posługujący się językiem nahuatl z rodziny utoazteckiej. W momencie konkwisty przewodzili najsilniejszej federacji państw na obszarze Mezoameryki.

Termin Azteca pierwotnie oznaczał „ludzi z Aztlan” i odnosił się jedynie do niewielkiego plemienia, które (jako ostatnie spośród wszystkich ludów Ameryki Środkowej) przybyło na obszar Płaskowyżu Meksykańskiego w XIII wieku. Z czasem jednak ludowi temu udało się podbić i częściowo zasymilować wiele innych ludów, dzięki czemu Aztekowie stali się mniejszością w samym Tenochtitlan.

Tenochtitlan („Kaktusowa Skała”) – stolica państwa Azteków, założona około 1325 roku na brzegu jeziora Texcoco. Najważniejszym obiektem była schodkowa piramida z umieszczoną na jej szczycie świątynią z podwójnym sanktuarium (Templo Mayor), podwójne sanktuaria to zwyczaj Cziczimeków. Jedno z nich było poświęcone Tlalocowi a drugie Huitzilopochtli. Bogom tym składano ofiary z ludzi. Czaszki ofiar przechowywano w tzw. tzompantli. Był to zbiornik otoczony kamiennym murem o wymiarach 52 x 22 x 9,0 m. Zbiorniki tego typu stanowiły swoisty powód dumy Azteków, świadczący o ich wkładzie w ocalenie świata (karmienie bogów). Wewnątrz centrum znajdowała się także świątynia Quetzalcoatla oraz boisko do gry w pelotę. Na początku XVI wieku w Tenochtitlan mieszkało ponad 200 tysięcy ludzi, co czyniło je jednym z największych miast świata.

Prapoczątki Azteków opisuje średniowieczny dokument indiański, zwany także „Wstęgą Wędrówki”. Opowiada on, iż Aztekowie natknęli się pewnego dnia na kamienną głowę boga Huitzilopochtli, która wydawała z siebie dziwne świszczące dźwięki. Huitzilopochtli obiecał im, że uczyni ich panami całego Meksyku i wskaże im miejsce do osiedlenia się, jeżeli tylko zabiorą kamienną głowę ze sobą. Zgodnie z legendą, Aztekowie posłuchali swego nowego boga i wyruszyli z mitycznej krainy Aztlan (Miejsce Czapli), znajdującej się daleko na północy, przypuszczalnie w rejonie dzisiejszego amerykańskiego stanu Nowy Meksyk.

Osiedlili się na krótko w miejscu zwanym Chicomóztoc (Siedem Grot – mityczne miejsce wymieniane w mitologiach wielu ludów Mezoameryki). Następnie w 1163 przybyli do Coatepez (w pobliżu miasta Tula) i ostatecznie w 1168 do samej Tuli – oddalonej o 64 kilometry od brzegów jeziora Jezioro Texcoco.

Dopiero po niemal 200 latach od przybycia do Tuli, po ciągłym poszukiwaniu miejsca do zamieszkania w okolicach jeziora i walkach z okolicznymi plemionami, bóg Huitzilopochtli wskazał Aztekom miejsce na ostateczną siedzibę – według azteckiego kalendarza był to rok 1325 – na niewielkiej wyspie u źródeł strumienia. Pod skałą, z której wypływał, ujrzeli Aztekowie kaktus, na którym orzeł pożerał węża. Kapłani ogłosili, iż jest to długo oczekiwany znak od Huitzilopochtli, wobec czego Aztekowie na wyspie założyli miasto Tenochtitlan – Miejsce Owocu Kaktusa lub Kaktusowa Skała.

W rzeczywistości powód założenia miasta na wyspie mógł być o wiele bardziej prozaiczny: teren wokół jeziora w chwili przybycia Azteków był już od dawna podzielony między silne i zorganizowane miasta, a nowo przybyłym zwyczajnie mogło brakować siły do podbicia któregoś z sąsiadów.

Aztekowie używali do zapisu pisma piktograficznego (obrazki oddające elementy rzeczywistości) z elementami logograficznymi (odpowiadających na ogół sylabom lub spoółgłoskon) reprezentujące symbol-obiekt, który nie jest już związany z tym obiektem. Podobnie jak to miało miejsce w sumeryjskim piśmie klinowym. W języku polskim zapożyczyliśmy sobie niektóre słowa z języka nahuatli: kakao, awocado, chili, kojot, quacamole. Toltekowie według niektórych środowisk naukowych reprezentowali się wysokim jak na tamte czasy poziomem kultury o konstrukcji filozoficznej. Władcy różnych cywilizacji: Azteków, Majów, Quiche – odłam Majów posługujący się językeim kiche z rodziny majańskiej, których głównym zajęciem była uprawa zbóż, chodowla zwierząt, tkactwo, garcarstwo. Dzisiejsze kiche są głównie katolikami lecz zachowali częściowo dawne wierzenia i stare obyczaje. Druga grupa „Itza” wywodzi swoje pochodzenie od mitycznych tolteckich władców-bogów jak Quetzalcoalt – pierzasty wąż, uważany za współtwórcę świata oraz słońce wiatru (nahui ehecatl) w drugiej epoce świata (obecnie żyjemy w piątej). Według wierzeń Indian był bogiem wiatru, nieba i ziemi, uznawany za bóstwo wody i płodności. Urodzony przez boginię dziewicę Coatlicue, jego bratem bliżniakiem był Xoloti, pan ciemności.

Xolotl

Xolotl był bóstwem 17 dnia miesiąca według kalendarza Azteków, który składał się 365 dni podzielonych na 18 miesięcy poi 20 dni oraz dodatkowych pięć dni (nemotemi – bez imienia, numerowanych od 0 do 4). Te dodatkowe dni przynosiły nieszczęścia. Każdy miesiąc miał nazwę związaną z rolnictwem, rozwojem roślinności pracami polowymi. Kolejne dni były numerowane od 0 do 19. Aztekowie według tego kalendarza świętowali I składali ofiary. Znani byli ze składania ofiar z ludzi.

Miesiąc aztecki / Czas trwania w obecnie obowiązującym kalendarzu / Obrzędy

1. Atlcoualco (brak wody)
– 12 lutego – 3 marca
– wywoływanie deszczu, ofiary dla Tlaloca

2. Tlacaxipeualiztli (obdzieranie ludzi ze skóry)
– 4 marca do 23 marca
– czas siania, tańce kapłanów przybranych w ludzką skórę.

3. Tozoztontli (krótki post)
– 24 marca do 12 kwietnia
– oczekiwanie deszczu, ofiary dla Tlaloca.

4. Tozoztli (długi post)
– 13 kwietnia do 2 maja
– obrzęd puszczania krwi.

5. Toxcatl (suchy)
– 3 maja do 22 maja
– początek pory deszczowej, ofiary z dzieci.

6. Etzalqualiztli (potrawa z bobu, fasoli)
– 23 maja do 11 czerwca
– oczekiwanie na deszcz.

7. Tecuhilhuitontli (małe święto książąt)
– 12 czerwca do 1 lipca
– oczekiwanie na deszcz, ofiara z kapłanki.

8. Hueitecuhilhuitl (wielkie święto książąt)
– 2 lipca do 21 lipca
– święto bogini młodej kukurydzy, ofiara z dziewczyny.

9. Tlaxochimaco (narodziny kwiatów)
– 22 lipca do 10 sierpnia
– święto indyków i placków z kukurydzy.

10. Xocotlhuetzi (spadanie owoców)
– 11 sierpnia do 30 sierpnia
– ofiara całopalna.

11. Ochpaniztli (czas zamiecionych dróg)
– 31 sierpnia do 19 września
ofiara z kobiety uosabiająca dojrzałą kukurydzę.

12. Teotleco (przyjście bogów)
– 20 września do 9 października
– ofiara całopalna na cześć powracających bogów.

13. Tepeilhuitl (święto gór)
– 10 października do 29 października
– ofiara dla Tlaloca z kobiet i mężczyzn.

14. Quecholli (czapla)
– 30 października – 18 listopada
– czterodniowy post, przegląd broni.

15. Panquetzaliztli (podniesienie sztandaru)
– 19 listopada do 8 grudnia
– święto ku czci boga wojny, ceremonialne potyczki.

16. Atemoztli (spłynięcie wód)
– 9 grudnia do 28 grudnia
– dary dla boga domowego ogniska.

17. Tititl (surowa pogoda)
– 29 grudnia do 17 stycznia
– ofiara z kobiety, magiczne wywoływanie deszczu przez płacz dzieci i kobiet.

18. Izcalli (zmartwychwstanie)
– 18 stycznia do 6 lutego
– wypiek placków z kukurydzy, składanie ofiar z jeńców co cztery lata.

19. Nemotemi (dni pechowe)
– 7 lutego do 11 lutego
– zakaz uroczystości.

Drugim kalendarz używany przez Azteków był kalendarzem wróżbiarski (Tonalpohualli), według którego przepowiadano przyszłość narodzonego w tym dniu człowieka. Składał się z 260 dni (tonalli) podzielonych na tygodnie. Każdy tydzień miał 13 dni oznaczonych cyframi dni. Nazwy dni określone były 20, cyklicznie powtarzające się symbolicznymi nazwami:

1. Mazatl – jeleń
2. Acatl – trzcina
3. Xochitl – kwiat
4. Mizquiztl – śmierć
5. Guiahuitl – deszcz
6. Malinalli – trawa
7. Coatl – wąż
8. Tecpatl – nóż kamienny
9. Ozomahtli – małpa
10. Ciutzpallin – jaszczurka
11. Ollin – trzęsienie ziemi
12. Ttzauitli – pies
13. Calli – dom
14. Cozcauauhtli – sęp
15. Alt – woda
16. Ehauhtli – orzeł
17. Tochtli – królik
18. Cipactli – krokodyl
19. Ocetoti – jaguar

Dwudziestodniowe cykle podporządkowane były wpływom 4-ch stron świata. Dla wierzeń azteckich najważniejszy był moment zrównania się dwóch kalendarzy, który przypadał co 52 lata. Był to moment wielkiej uroczystości decydujący o dalszym istnieniu świata. Właśnie w takiej chwili przypadał koniec każdej z poprzednich epok. Tej nocy nikt nie mógł zasnąć, kapłani mieli obowiązek odczytać z układu planet i gwiazd dalsze losy świata.

Kiedy było już wiadomo, że świat będzie istniał nadal rozpalano ogień i ofiarowano słońcu ludzkie życie. W trakcie uroczystości rozpalano ogień na piersi jeńca a jego serce składano w ofierze bogu a ogień „karmiono” ciałem. Tak rozpalony ogień Aztekowie zanosili do domu. Według wierzeń Azteków takim sposobem ocalali następne 52 lata.

Pietra del Sol

Najważniejszym zabytkiem związanym z aztecką rachubą czasu jest Pietra del Sol – kamień słońca. Jest to kamienny dysk nazwany kalendarzem azteckim. Płaskorzeżba, na której powierzchni interpretowany jest mit o słońcach związanych ze stworzeniem świata.

Aztekowie wierzyli, że najważniejszym władcą jest dwoisty bóg składający się z pierwiastka męskiego Ometecuhtli (Pan Dwoistości) i żeńskiego Omecihuatl (Pani Dwoistości). Zasiadali w Najwyższym Niebie – według ich wierzeń a było ich 13-naście. Mieli czterech synów: Tezcatlipaca, który urodził się czerwony, drugi Yayauhqui, urodził się czarny, trzeci Quetzalcoatl lub Yuhucalli Ehecatl, najmłodszy Huitzilopochtli urodził się leworęki i bez ciała, miał tylko kości.

Pan i Pani dwoistości powierzyli synom stworzenie świata. Dwaj starsi synowie polecili wypełnić zadanie młodszym braciom a ci stworzyli ogień i połowę słońca. Następnym ich tworem był mężczyzna, któremu nakazali pracować w polu oraz kobieta, której dano w darze ziarna kukurydzy i warsztat tkacki. Następnym tworem był kalendarz podzielony na dni bogów piekła, niższe poziomy nieba i bogów tam zamieszkałych. Później stworzono wodę i rybę. Z ryby uczyniono ziemię. Jednak słońce, którego była tylko połowa nie ogrzewało ziemi, zatem przystąpili do stworzenia drugiej połowy. Pierwszym słońcem stał się Tezcatlipoca.. W tym czasie ziemię zamieszkiwali giganci. Tezcatlipoca był słońcem 13 razy po 52 lata. Po tym czasie spadł do wody uderzony kijem przez Quetzaleotla. W ten sposób słońce przestało istnieć, wyginęli giganci.

Kolejnym słońcem stał się Quetzalcoatl ponownie zaludniono ziemię, jego epoka trawała tyle samo czasu co epoka pierwszego słońca. Tym razem Tezcatlipoca, kopnął Quetzalcoatla i uczynił wielki wiatr, została zniszczona ziemia. Trzecim słońcem był Tlaloc – bóg deszczu, ale zniszczył go ogień spuszczony z nieba, czwartym słońcem była żona Tlaloca – Chalchiuhtlicue, jej epokę zakończyły ogromne opady deszczu, które spadły z nieba na ziemię.

Aby stworzyć piąte kolejne słońce bogowie poświęcili swoje życie oddając własną krew by wprowadzić słońce w ruch., lecz jako istoty nieśmiertelne pojawiły się w dalszej historii świata.

Mictlan

Aby odrodzić człowieka Quetzalcoatl musiał zejść do podziemnego świata Mictlanu – piekła, do którego mieli trafić wszyscy słabi. W dostaniu się do niego pomagał bóg Xolotl. Zmarli przechodzili różne etapy piekła poddawani różnym magicznym próbom. Aby osiągnąć ostateczny spokój dusze musieli przejść przez 9 miejsc w ciągu 4 lat. W tej podróży towarzyszy pies koloru płowego i wiele amuletów.

Trzynaście nieb, oraz 9 poziomów podziemia, w które wierzyli Aztekowie.

Krainy były oznaczane paskami w trzech kolorach- czerwonym, żółtym i niebieskim, na których widniały symbole gwiazd i mieszkających tam bóstw.

Podziemie składało się z kilku pięter lub rejonów- najczęściej z dziewięciu. Najwyższym poziomem kosmosu był Omeyocan – niekiedy nad nim umieszczano Tamoanchan, najniższym był Itzmictlan apochcalocan nazywany częściej Mictlan

13 Poziomów Nieba

13 poziomów Nieba, w które wierzyli Aztekowie:
1. Ilhuicatl Tlalocan ihuan Metztli („Niebo Tlalocanu i Księżyca”)
2. Ilhuicatl Citlalicatl („Niebo Spódnicy z Gwiazd”)
3. Ilhuicatl Tonatiuh („Niebo Słońca”)
4. Ilhuicatl huixtotlan („Niebo – Miejsce Soli”)
5. Ilhuicatl mamalhuacoca („Niebo, Gdzie Jest Świder Ogniowy”)
6. Ilhuicatl yayauhca („Niebo Ciemne”)
7. lhuicatl xoxouhca („Niebo Zielone”)
8. Iztapalnacazcayan („Miejsce Mające Kąty z Obsydianowych Płyt”)
9. Teotl iztacca („Biały Bóg”)
10. Teotl cozauhca („Czerwony Bóg”)
11. Teotl tlatlauhca („Czerwony Bóg”)
12. Omeyocan
13. Omeyocan

Omeyocan było często uważane za dwunaste i trzynaste niebo, choć inne źródła wymieniają osobno bogów tych poziomów. I tak w dwunastym panem był bóg Tlahuizcalpantecutli, a w trzynastym niebie, bóg dwoistości Ometecutli.

9 Poziomów Podziemia

W mitologii Azteków kraina Podziemi nazywała się Mictlan był uważany za krainę świata podziemnego gdzie przebywali zmarli, którzy nie dostąpili zaszczytu wędrowania po niebie wraz ze słońcem.

1. Tlalticpac
2. Apanohuayan („Przejście Wód”)
3. Tepetl monanamicyan („Miejsce, Gdzie Zderzają się Góry”)
4. Itztepetl („Obsydianowa Góra”)
5. Itzehecayan („Miejsce Obsydianowego Wiatru”)
6. Pancuecuetlacayan („Miejsce, gdzie Powiewają Chorągwie”)
7. Temiminaloyan („Miejsce, gdzie Ludzie są Pod Silnym Ostrzałem”)
8. Teyollocualan („Miejsce, Gdzie są Zjadane Ludzkie Serca”)
9. Itzmictlan apochcalocan („Obsydianowe Miejsce Śmierci, Miejsce bez Dymika”).

Najważniejsze krainy:
– Omeyocan
– Tamoanchan
– In Ichan Tonatiuh Ilhuicac
– Cihuatlampa
– Cincalco
– Tlalocan
– Xochiatlalpanlub Chichihualcuauhco
– Tllilla-Tlapallan („Świat Bezcielesnych”)
– Aztlan
– Chicomoztoc
– Collhuacan
– Huehuetlapllan

Klasyczne obrazy meksykańskiej sztuki: Słońce i Księżyc świadczą, że Aztekowie adorowali ich jako bogów. Dzień i noc, które dają życie, ich uprawy i chronią ich przed złem.

Aztekowie uważali Słońce i Księżyc, za ich wysokich bogów, ponieważ energie słoneczne potrzebne są do zbioru upraw i Księżyca aby chronić je przed złem. Ponieważ uwielbiali te dwa symbole życia, zbudowano dwie duże Piramidy i nazwali je: większą „Słońce”, a drugą mniejszą „Księżyc”. Te dwie piramidy znajdują się w Teotihuacan.

Piąta epoka świata czyli „z kości ludzi” znajdujących się na świecie stworzyli nowych mieszkańców ziemi tzw. macehuceles, ci którzy zawdzięczają swoje życie pokucie. Quetzalcoatl prosił władców Mictlanu o wydanie szczątków ludzi z poprzednich nie istniejących już światów. I natychmiast skrzyknęli się bogowie.

Rzekli: „Kto zamieszka ziemię? […] I wnet udał się Quetzalcoatl do Mictlanu, zbliżył się do Mictlantecuhtli i do Mictlancihuatli, i tak do nich rzekł: „Przybywam w poszukiwaniu drogocennych kości, które ty przechowujesz, przychodzę, żeby je zabrać.” […] „Bogowie pragną, by ziemia była zamieszkana.” Odpowiedział mu Mictlantecuhtli: „Niechaj tak będzie, uczyń tak, by zadźwięczała muszla (ślimaka), i okrąż nią czterokrotnie mój cudowny krąg”. (Dokument indiański -Annales de Cuauhtitlan w języku nahuatl)

Wędrówka z piekieł była bardzo niebezpieczna, tam zabrano prochy zmarłych – kości, ale ofiarowano za nich własną krew, w ten sposób powołano na nowo człowieka do życia według azteckich wierzeń.

Kolejność epok jest zapisana na kamiennym dysku Piedra del Sol
1. Słońce Ziemi – Nahui Ocelotl
2. Słońce Wiatru – Nahui Ehecatl
3. Słońce Ognia – Nahui Quiahuitl
4. Słońce Wody – Nahui Atl
5. Słońce Ruchu – Nahui Ollin

Tezcatlipoca i Quetzalcoatl stworzyli również drogę mleczną.

Źródło: http://www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_kultura_prekolumbijska_w_meksyku_cz3.html

Czym jest Voodoo?

Czym jest Voodoo?

Voodoo kojarzy się nam głównie z rzuceniem uroków i żywymi trupami – zombi. Czy faktycznie trzeba się bać haitańskich kapłanów i ich czarnej magii?

Dnia 2 września 1989 roku 17 letni mieszkaniec małej wioski na Haiti, Wilfred Doricent, wrócił po długiej nieobecności na łono rodziny. Wprawdzie wielu nastolatków przeżywa okres buntu, który owocuje ucieczką z domu, jednak w jego przypadku nie był to klasyczny powrót syna marnotrawnego. Wilfred bowiem był przez półtora roku martwy. Został pochowany na oczach rodziców, dysponowali oni też świadectwem zgonu. Chłopiec był dobrym uczniem, cała rodzina go uwielbiała. Niestety w marcu 1988 roku, nagle rozchorował się i zmarł. Jego martwe ciało okropnie się wzdęło i wydzielało tak odrażający odór, że ojciec zmuszony był pochować syna w największym pośpiechu. Jednak Wilfred w rzeczywistości nie był martwy. Został jedynie zamieniony w zombi – „żywego trupa”. Na zlecenie ludzi, którzy nienawidzili ojca chłopaka ( uważali bowiem, że zagarnął bezprawnie ich ziemię ), bokor – kapłan voodoo, praktykujący czarną magię – zaaplikował mu trujący magiczny proszek tzw. Coup poudre. Wskutek zaklęć i trucizny, chłopiec zapadł w śpiączkę, a wkrótce potem został uznany za zmarłego.

Niewolnik

Pod osłoną nocy, tuż po pogrzebie, jacyś osobnicy potajemnie otworzyli grób Wilfreda i wykradli ciało. Byli to ludzie czarownika. Bokor podał chłopcu narkotyk sporządzony z miejscowej rośliny halucynogennej – tzw. „ogórka zombie”, który częściowo przywrócił mu świadomość. Następnie półprzytomnego chłopca przetransportowano na położoną w odludnej, górzystej okolicy farmę; tam przez 18 miesięcy pracował jak niewolnik. Dopiero po upływie roku chłopiec w niewiadomy sposób odnalazł drogę powrotną do domu i wprawił w zdumienie rodziców, którzy długo nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Dopiero po jakimś czasie Wilfred przyznał się koledze, że w trakcie przygotowań do pochówku i samego pogrzebu był w pełni świadom tego, co się dzieje, jednak nie był w stanie nic powiedzieć, ani nawet mrugnąć okiem. Słyszał, jak przybijano wieko trumny; słyszał też płacz swoich krewnych, kiedy trumnę spuszczano do typowego haitańskiego grobu – betonowego grobowca wymurowanego na powierzchni ziemi. Po powrocie Wilfred nie był tym samym chłopcem co kiedyś. Markotny i otępiały, stronił od ludzi bez wyraźnej przyczyny. Lekarze uznali, że jego zdrowie bardzo ucierpiało na skutek niedotlenienia mózgu, podczas gdy był „pogrzebany żywcem”. Historia Wilfreda brzmi jak scenariusz horroru, jednak na Haiti znane są setki przypadków zamienienia ludzi w zombi. Powstaje pytanie: dzięki jakim siłom kapłani voodoo potrafią sprawić, że człowiek choruje i „umiera”, po czym wraca do świata żywych pod postacią zombi? Voodoo to kult opierający się na wierze w Loa, czyli bóstwa czterech żywiołów – ognia, wody, powietrza i ziemi. Niepoślednią rolę odgrywa też przekonanie, że na życie ludzi wielki wpływ mogą wywierać ich zmarli przodkowie. Zarówno cztery żywioły, jak i dusze zmarłych są manifestacjami jednego Boga – Le Gran Maitre – który jest pośrednikiem i sędzią w sprawach ludzkich.

Okrutne duchy

Tym, co wyróżnia voodoo spośród wielu innych karaibskich wierzeń, jest fakt, iż kult ten zdaje się być najmocniej powiązany z ciemną strona natury ludzkiej. Bardzo wyraźnie jest to widoczne w kulcie jednego z Loa – bóstwa Petro. Jest to zły, groźny i mściwy duch, obdarzony potężną mocą. Pomaga tylko tym, którzy obiecają mu, że po spełnieniu prośby będą mu wiernie służyć. Ludzi, którzy nie dotrzymują obietnicy spotyka zwykle okrutna zemsta. Loa Petro wzywa się wtedy, gdy chce się za pomocą czarnej magii sprowadzić na kogoś nieszczęście. W zamian trzeba zazwyczaj złożyć ofiarę z jakiegoś zwierzęcia, świni, kozy, byka, a czasem nawet ludzkiego ciała. Wygrzebanego z grobu. Bywa jednak i tak, że w ofierze składa się żywych ludzi. Całkiem niedawno, bo we wrześniu 1994 roku, na krótko przed inwazją USA na Haiti, w kwaterze głównej rządzącej junty wojskowej odbywały się trzydniowe obrzędy voodoo, podczas których sprawujący władzę nad krajem prosili złe duchy aby zapobiegły inwazji Amerykanów. Podobno w trakcie ceremonii złożono w ofierze trzynastu ludzi, w tym młodą ciężarną kobietę. Być może to tylko zbieg okoliczności, ale w październiku 1994 roku trzech amerykańskich żołnierzy popełniło tajemnicze, niczym nie uzasadnione samobójstwa. Jeden z nich Geraldo Luciano, strzelił sobie w głowę podczas gry w karty, i to wtedy, gdy zaczął wygrywać.

Tajne stowarzyszenia

W kraju, w którym kapłani pełnią jednocześnie funkcję lokalnego wymiaru sprawiedliwości, i w którym mordy polityczne i niesprawiedliwe wyroki sądów są na porządku dziennym, trudno jest z całą pewnością wykluczyć możliwość składania ofiar z ludzi. Nie ma natomiast wątpliwości, że w wielu sektach wywodzących się z głównego pnia voodoo praktykuję się czarną magię. Sekty te działają w ścisłej tajemnicy, a wyznawcy głównego nurtu voodoo zdecydowanie się od nich odżegnują. Najgorszą sławą cieszą się sekty Bizango i Cochon Gris. Posądza się je o składanie ofiar z ludzi, wzywanie duchów zmarłych do pomocy w walce z żyjącymi ludzi w zombi. Najwięcej wyznawców voodoo znaleźć można w głebi wyspy. Jak twierdzi Pere Clude, ksiądz z rodzinnej wioski Wilfreda Doricenta, 90 procent Haitańczyków to katolicy, 10 procent, to protestanci, a 100 procent wyznawcy voodoo i niemal każdy mieszkaniec Haiti boi się zombi. Jednak Haitańczycy nie tyle boją się widoku zombi, co tego, żeby to ich ktoś nie zamienił w „żywego trupa”.

Żywe trupy

Po sprokurowanym przez bokora „zmartwychwstaniu” – musi to nastąpić najwyżej po kilku dniach od pogrzebu, gdyż później istnieje niebezpieczeństwo trwałych zmian w mózgu na skutek niedotlenienia – zmysły zombi są przytępione, następuje też degradacja osobowości i zaniki pamięci. Tak okaleczonym człowiekiem łatwo jest manipulować, często też zombi pracują w charakterze niewolników na plantacjach czy budowach ukrytych wśród gór. Zdarza się, że wskutek niedotlenienia mózg zombi ulega poważnym uszkodzeniom. Tych nieszczęśników, którzy nie są do niczego przydatni, zostawia się po prostu w lesie. Niektórym zombi udaję się jednak uciec. Podobno zaklęcie można zdjąć, jeśli bokor, który rzucił czar, umrze, lub jeśli nakarmi się zombi solą. Powrót tych, którym udało się uciec do dawnego, normalnego życia, jest wyjątkowo trudny. Losy Wilfreda są tu dość wyjątkowe. Większość bowiem powracających z „zaświatów” napotyka na mur niechęci ze strony mieszkańców rodzinnej wioski, a nawet własnej rodziny. Ludzie boją się zombi, ponieważ, jak wierzą, posiadają oni niezwykłą moc, a więc mogą wyrządzić wiele krzywd, zwłaszcza tym, którzy w ich mniemaniu zasłużyli sobie na zemstę. W rezultacie zombi spychani są poza główny nurt życia społeczności i skazani na dziwaczny żywot ni to ludzi, ni to upiorów. Z tego powodu wiele rodzin decyduje się upewnić, czy ich zmarły istotnie już nie żyje. Dlatego często przed pogrzebem ucina się zwłokom głowy albo wbija w serce kołek, tak aby nikt nie mógł już zamienić krewniaka w zombi. Czasami do trupa strzela się z broni palnej.

Trucizny

Powszechny strach, jaki budzi perspektywa zamiany w zombi, sprawia, że kapłani voodoo mają nad ludźmi wielką władzę. Pytanie jednak, czy rzeczywiście dysponują oni tak potężną mocą, czy też posługują się bardziej przyziemnymi metodami? Według amerykańskiego antropologa i etnobotanika, doktora Wade’a Daviesa, który dokładnie zbadał fenomen zombi, przynajmniej częściowo stan ten wywoływany jest przez trujące substancje, które bokor aplikuje swoim ofiarom. W skład trucizny wchodzą ludzkie szczątki, trujące rośliny, śmiercionośny jad miejscowych ropuch oraz trujące substancje pozyskiwane z tropikalnych ryb. Trucizna ta jest tak toksyczna, że nawet minimalne ilości, które mogą przedostać się do organizmu przez skórę, wywołują zamierzony efekt. Zdaniem Daviesa, niektórzy spośród bokorów osiągnęli taką biegłość w posługiwaniu się truciznami, że potrafią precyzyjnie ustalić dawkę wystarczającą do spowolnienia metabolizmu do punktu, w którym wszyscy uznają zatrutą osobę za zmarłą. Odrobinę więcej trucizny – a już nigdy nie udałoby się ożywić takiego ciała. Po pogrzebie bokor włamuje się do grobu i podaje silne antidotum – „ogórek zombi”. Być może to rzeczywiście trucizny stanowią podstawową „broń” kapłanów voodoo. Jednak nie tłumaczą one przypadków, w których ktoś ucierpiał po rzuceniu klątwy. Niepoślednią rolę wyraźnie odgrywają tu tajemne rytuały. Przykładem wpływu klątwy może być historia Briana Lara, słynnego na całych Karaibach mistrza krykieta. Na początku 1995 roku, teren wokół jego posiadłości został wręcz zasłany tajemniczymi proszkami, czarnymi świecami, głowami i wnętrznościami kur. O przygotowanie tego wszystkiego posądza się miejscowego czarownika, posługującego się zaczerpniętą z voodoo czarną magią. Lara, niezwykle utalentowany sportowiec, sezon 1994 zakończył szeregiem sukcesów. Jednak rok 1995 był pasmem spektakularnych porażek. Czy takie fatalne wyniki były jedynie rezultatem słabszej formy sportowca, czy wpływu zaklęć voodoo? Dziś już nikt nie wątpi, że ciało i umysł powiązane są ze sobą szeregiem nie do końca jeszcze poznanych zależności. W swojej książce „Passage of Darkness” ( Ścieżka ciemności, 1988 ) dr Davies pisze, że „nawet najbardziej sceptycznie nastawieni lekarze uznają, że na nasze zdrowie fizyczne wielki wpływ ma to, co dzieje się w naszym umyśle”. Według Daviesa, voodoo może wywierać wielki wpływ na Haitańczyków, gdyż jest ono tak głęboko zakorzenione w ich kulturze, że siły do których ten kult się odwołuje, wydają się im zupełnie realne. „Im mocniej ktoś wierzy, że coś może się stać, tym większe jest prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie.” Jak jednak wytłumaczyć przypadki ludzi z innych kręgów kulturowych, którzy również ucierpieli na skutek czarów voodoo? Wyznawcy voodoo są święcie przekonani, że moce, w które wierzą wywierają wpływ na wszystkich ludzi, niezależnie od tego, czy ktoś podziela ich wiarę, czy nie. J. Gatty Downling, prawnik z Południowej Karoliny, znalazł w swoim domu korzeń – symbol rzuconego na niego zaklęcia voodoo. Wkrótce spadła na niego cała fala nieszczęść. On sam zachorował na ostre zapalnie wyrostka robaczkowego, jego żona zaraziła się ospą wietrzną, a najmłodsze dziecko zapadło na odrę. W tym samym czasie u jego najstarszego syna rozwinęło się poważne zapalenie płuc. Przypadkowy zbieg okoliczności? Być może, ale nigdy nie dowiemy się tego na pewno. Voodoo nadal pozostaje dla nas nie rozwiązaną zagadką.

Obrzędy voodoo

Chociaż wiemy coraz więcej o obrzędach voodoo, wciąż wiele rytuałów skrywa tajemnice. Najbardziej znane są obrzędy odprawione przez kapłanów „prawą ręką”, czyli takie, które przywołują duchy łagodne i pokojowo nastawione. Istnieją jednak również ceremonie bardziej mroczne, odprawiane „lewą ręką”, kiedy wzywa się duchy złośliwe i okrutne, które mają wyrządzić zło nie spodziewającym się niczego ofiarom.

Wszystkie ceremonie voodoo zaczynają się od narysowania symbolu konkretnego Loa, czyli ducha, którego kapłan chce przywołać. Każdy duch ma swój własny symbol, tzw. Veve, którego elementy mają określone znaczenie. W różnych miejscach narysowanego symbolu stawia się świece, żywność, alkohol i inne podarunki, które mają zachęcić Loa do przybycia i wcielenia się w wyznaczonego człowieka.

Kiedy już Loa jest obecny, pomocnicy kapłana zaczynają wydobywać z bębnów mocny. Hipnotyczny rytm. Z czasem rytm staje się coraz gwałtowniejszy i szybszy, a grupa wyznawców wykonuje coraz bardziej spazmatyczny taniec, wpadając stopniowo w stan transu. Kiedy w końcu bębnienie nagle ustaje, jeden z tańczących krzycząc wyłamuje się z grupy i targany jakby paroksyzmami bólu, staje się hounsis – „nawiedzony”.

W zależności od tego, którego Loa chce się przywołać, trzeba złożyć ofiarę ze zwierząt lub ludzi. Stosunkowo najłatwiej jest przywołać łagodne duchy, tzw. Rada Loa – wymagają one jedynie ofiary z kwiatów i mleka. Znacznie bardziej wymagający jest okrutny i potężny Loa Petro. Aby go przywołać, nie wystarczy już tylko mleko – on domaga się krwi. Czasem wystarczy krew kurczaka, ale zdarza się, że żąda on krowy albo świni. W skrajnych zaś przypadkach, żeby zyskać przychylność, trzeba poświęcić człowieka. W takim przypadku hounsis musi wypić odrobinę krwi ofiary, aby duch raczył w niego wstąpić.

Aby zdobyć przychylność duchów, wielu ludzi odbywa długie pielgrzymki do świętych miejsc voodoo. Na przykład jedno z wcieleń Loa Petro, Ogoun Ferail, według wierzeń wyznawców voodoo, zamieszkuje bagniste bajoro w pobliżu małej wioski na północy Haiti. Pielgrzymi wypijają wielkie ilości rumu, oblewają się krwią zwierząt i tarzają w błocie, w nadziei, że dzięki temu zyskają przychylność Ogouna, który od tej pory będzie chronił ich przed złem.

W wielu haitańskich domach przez cały rok stawia się ołtarzyki poświęcone różnym duchom. Na przykład ołtarz ku czci Borona Samdi – Loa śmierci, musi znajdować się ludzka czaszka, butelka rumu, krzyż i kapelusz. Ludzie modlą się do niego o pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów.

ANALIZA – fakty o zombi

Zombi nie są wcale postaciami fikcyjnymi – za pomocą odpowiedniej dawki trucizny faktycznie można zamienić człowieka w „żyjącego trupa”. Jedną z substancji, używanych przez bokorów do produkcji trującego proszku, jest pozyskiwana z niektórych gatunków ryb tropikalnych – tetrodotoksyna, 500 razy silniejsza od cyjanku. Już niewielka jej ilość powoduje paraliż całego ciała. Człowiek zatruty tą substancją wygląda jakby umarł, choć jego zmysły i mózg funkcjonują normalnie. Po około 10 – 12 godzinach paraliż ustępuje, a ofierze podaje się miksturę sporządzoną m. in. z bieluni dziędzierzawej i silnego środka halucynogennego, zawierającego atropinę, która niweluje skutki działania tetrodotoksyny. Pod wpływem strachu, otepienia wywołanego narkotykiem, a często również na skutek niedotlenienia mózgu. Ofiara trucicieli staje się jednym z „żywych trupów” – zombi.

Źródło: Faktor X
Źródło: http://strefa44.pl/czym-jest-voodoo/