seweryn-reszka

PERFECT LIVE. April 1, 1987

Na początku 1987 r. Janusz Kosiński zaproponował aby Perfect wystąpił z okazji 25-lecia “Trójki” czyli Programu III Polskiego Radia. Trafił na sprzyjający grunt. Kończyły się miliony zarobione przez Hołdysa na działalności grupy Perfect. I Ching i MWNH był sukcesem artystycznym ale nie finansowym, o Plugawym Anonimie nie wspominając. Zbyszek prowadził intensywne życie rockmana, był hojnym kumplem płacącym wysokie rachunki w dobrych knajpach i barach. Reszta zespołu nigdy nie pogodziła się z zarżnięciem kury znoszącej złote jaja. Co prawda Urny był pokłócony z “Karakułem”, Hołdys potraktował Grześka Markowskiego haniebnie podczas ostatniego wyjazdu do Berlina Zachodniego, a z kolei “Ponton” wyrzucił Szkudelskiego z zespołu… ale szanse na wspólne granie były duże. Spotkaliśmy się w barku Hotelu Europejskiego. Po chwili było wiadomo, że wszyscy się zgadzają. Pozostało tylko przeproszenie Grześka. Hołdys zrobił to w typowym dla siebie, brawurowym stylu. Po prostu pojechał do Józefowa i …wskoczył do wanny, w której akurat Markowski brał kąpiel.

Warunki jakie postawiono organizatorom (ZSMP) były następujące: milion złotych honorarium, hotel dla 50 znajomych i pokrycie kosztów 10. dniowego obozu kondycyjnego dla zespołu (żeby było śmieszniej, obóz zorganizowano w ośrodku wypoczynkowym …Państwowych Zakładów Karnych). Wszystkie warunki zostały przyjęte. Koncert odbył się 1 kwietnia w historycznej Hali “Olivia” w Gdańsku. Tłumy były ogromne. Zablokowały sąsiednie ulice. Zapis koncertu został po paru miesiącach obróbki wydany przez Pronit na trzech LP pt. “Perfect. Live. April 1, 1987”.

PERFECT DAY – 12 września 1987 roku.

Krzysiek Materna – wówczas dyrektor Agencji Koncertowej Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych (ZPR) – zaproponował zorganizowanie koncertu Perfectu w Warszawie. Początkowo była mowa o kortach Legii ale Hołdys jak zwykle poszedł na całość i skończyło się na Stadionie X-cio Lecia. To miał być wyjątkowy koncert, obliczony na 40 tys. ludzi. Dlatego też przygotowania do niego też były wyjątkowe. Po pierwsze powołano firmę “Perfect Organization – Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością. Następnie Ministerstwo Kultury i Sztuki udzieliło zgody “Obywatelom Zbigniewowi Hołdysowi oraz Sewerynowi Reszce na organizowanie koncertów zespołu ‘Perfect’ oraz zaproszonych do współpracy solistów i zespołówi polskich na terenie całego kraju do dnia 31 grudnia 1989 r.” Po czym wyraziło zgodę na zastosowanie 100% zwyżki wynagrodzeń podczas koncertu nazwanego “Perfect Day”. ZPR-y miały zapłacić Perfect Organization za ten koncert… 9.5 miliona złotych. Ale honoraria zespołu to było “zaledwie” 2.5 mln. Nagłośnienie kosztowało więcej, bo 3 mln, a oświetlenie 2 mln. No i inne koszta i narzut firmy na to wszystko 10%. ZPR musiały pokryć koszt zbudowania sceny – 4 mln, wynajęcia stadionu z obsługą – 2.5 mln, reklamy – 1 mln i inne. Razem kalkulowano koszta koncertu na 22 mln zł i zysk 8 mln przy cenie biletu wstępu 800 zł. Z tego wynika, że liczono na 37.500 widzów. Hołdys pojechał na wczasy dla odchudzających się, podczas których zbudował z zapałek model sceny. Była wielka, dwupoziomowa, z wybiegami. Ot taka, jakiej używały kapele na Zachodzie. No i zaczęły się problemy. Jak i z czego ją zrobić, jak ją ustawić na stadionie. Na szczęście odnalazł się jego kumpel z klubu “Medyk”, który pracował w War-Expo – firmie, która robiła wielkie konstrukcje wystawowe. Do tego celu używała elementów zwanych swojsko “Moskwa Mała” i “Moskwa Duża”. Były to metalowe pręty, które wkręcało się w kule mające jakąś nieprawdopodobną ilość nagwintowanych otworów. Na potrzeby tego koncertu użyto 25 tysięcy tych elementów, a 10-cio osobowa brygada montowała to dwa tygodnie. Potem powstał problem dachu. Na stadionie wiały silne wiatry. Ich podmuch mógł oderwać scenę ze sprzętem i zespołem od ziemi. Na szczęście jakiś mądry człowiek wymyślił takie połączenie, które powodowało w momencie zagrożenia …oderwanie się dachu od sceny. Na taki koncert potrzebne były ogromne ilości aparatury nagłaśniającej. Najlepiej po 30 tys. wat na stronę co zapewniało zarówno dobrą jakość jak i wystarczającą moc. Taką ilością sprzętu dysponował wówczas tylko pan Ludwik Cękalski. I to on zobowiązał się nagłośnić stadion. Któregoś dnia jakaś przyjazna dusza ostrzegła zespół, że obiecana aparatura ma tego samego dnia być w Moskwie na jakimś politycznym spędzie polskich artystów. Sytuacja stała się dramatyczna, groziła odwołaniem imprezy. Jurek Oliwa pojechał w Polskę załatwić inne “aparaty”. Z pomocą przyszedł mąż Eleni – Fotis, i inni. Sytuacja została uratowana, ale przez parę dni koncert wisiał na włosku i kosztowało to zespół sporo nerwów. Światła zapewniał Arek Jarosz, Janek Rekłajtis i Mietek Kozioł, wówczas z klubu “Stodoła”, który wykonał genialną robotę. Miał program komputerowy sterujący światłami i parę wynalazków które spowodowały, że wszyscy myśleli, że użyto laserów. Po koncercie mówiono, że lasery były z Londynu od Pink Floyda.Kolejnym problemem było zabezpieczenie stadionu i sceny. Zmontowano ekipę składającą się z bramkarzy warszawskich klubów. To byli zaufani ludzie Perfectu a ich zaletą było też to, że się …samofinansowali. Tuż jednak przed koncertem Krzysztof Materna, któremu konkurencyjna ekipa bramkarzy zaproponowała łapówkę przestraszył się i zamienił ich na pracowników ZPR-ów i milicjantów (którzy “brali w łapę” na potęgę). Tak więc, mimo, że na koncercie było grubo ponad 35 tys. ludzi, to biletów sprzedano o wiele mniej. Jako pierwszy Perfect użył bezprzewodowych mikrofonów, tak więc gitarzyści i Grzesiek mogli biegać do woli po ogromnej scenie. Gościem był Jasio Skowron – ociemniały pianista jazzowy, który zagrał w ”Niewiele Ci mogę dać”. Podczas koncertu gitary stroił Staszek Zybowski. Pojawiła się telewizja, która miała zarejestrować to wydarzenie. Nagrała koncert, tylko że… bez dźwięku przez pierwsze 45 minut. Natomiast w Dzienniku TVP pokazano …puste trybuny na stadionie, sugerując, że na koncert nikt nie przeszedł. Koncert trwał 3 godziny. Skończył się w strugach deszczu. To był wielki sukces zespołu. W roku kompletnej beznadziei (bo zarówno władze jak i Solidarność były na skraju wyczerpania) dokonano czegoś na światowym poziomie. Pokazano, że jak się chce to można przekroczyć standardy artystyczne i organizacyjne. Podczas koncertu sprzedawano tak zwane „certyfikaty”, czyli bilety wstępu na koncert Perfectu w roku 2000. Kosztowały tylko 300 zł. Kupiło je 447 osób. Tyle uwierzyło, że zespół będzie działał 13 następnych lat. I wcale się nie pomylili. Tyle, że ten koncert się nie odbył, ale to inna historia. Światowe reakcje na Perfect Day były różne. Najpierw Wolna Europa podała, że 35 tys. fanów Perfectu “dało wyraz swojej nienawiści do reżimu komunistycznego śpiewając z zespołem “Nie bój się tego – Jaruzelskiego” i “Chcemy bić ZOMO!”. Następnie podchwycił to Głos Ameryki, zwiększając liczbę widzów do 40 tys. Pojawiła się krótka notatka w New York Times: Rock fans taunted the Communist Government Saturday night as Perfect, Poland’s leading rock group, made its Warsaw comeback four years after disbanding in frustration over low pay and battles with the censors. The concert, the largest in Polish history, was attended by 30,000 enthusiastic fans, who danced around a playing field and lit torches made from rolled- up Communist Party newspapers during the three-hour performance.

Druga notatkę na teamat koncertu zamieścił The Washington Post. Na to już musiały zareagować władze. Najpierw kazano zespołowi napisać wyjaśnienie do dyrekcji ZPR-ów – organizatora. Później do samego Jerzego Urbana, który zajął się światowymi reakcjami na koncert podczas swojej konferencji prasowej. Z oświadczenia Hołdysa wyjął fragment o tym, że podczas działalności zespołu cenzura tylko raz interweniowała w jego teksty. Dziennikarze zaśmiewali się do rozpuku… Sprawa rozeszła się po kościach. Perfect Day to był wielki sukces Perfectu a jednocześnie …koniec kolejnego etapu działalności. Hołdys znowu się oddalił.

KANADA i “Pefect” w CBGB
W 1989 roku zdecydowałem się wyjechać do Kanady. Branża rockowa konała. Dawniej gralimy 3 dni po rząd hale w Olsztynie na 5 tys. ludzi. Teraz musiałem mieć 5 najbardziej popularnych kapel żeby z trudem zagrać jeden koncert (Kobranocka, Formacja Nieżywych Schabów, Chłopcy z Placu Broni, Zyio, Closterkeller czy Big Cyc). Zostałem z dwoma nagranymi płytami, bo Polskie Nagrania i Tonpress wpadły w panikę i wycofały się z kupna nagranego materiału. Mój kontrakt na koncerty Krajowej Sceny Młodzieżowej, które reklamował w radio Paweł Sito a w telewizji Piotr Majewski, nagle przestał obowiązywać, bo panienka z konkurencyjnej firmy przespała się z jednym z nich. Jeśli dodamy do tego, że się rozwiodłem i mocno to przeżywałem, to była to wystarczająca liczba powodów żeby wyjechać. Mój wyjazd nastąpił jednak dopiero na początku 1990 roku bo sześć miesięcy czekałem nie wiadomo po co na wizę amerykańską. Czas ten spędziłem głównie w barku Władka Komara zwanym “Okrąglak”, który dostał za złoty medal olimpijski. Hołdys w tym czasie nie próżnował. Używając nazwy “Perfect” usiłował podbić USA. Wystąpił nawet w legendarnym nowojorskim klubie CBGB. Cała sprawa jednak padła, bo uparł się żeby samemu śpiewać mimo, że producenci doradzali zaangażowanie miejscowego wokalisty. Ja o tej wyprawie nic nie wiedziałem, choć planowaliśmy ją lata całe. Zamiast mnie pojechał bardzo miły pracownik techniczny Maciek, gdyż jego ojciec pożyczył Hołdysowi 5 tys. dolarów. To było dużo pieniędzy wtedy – ja kupiłem mieszkanie w 1985 r. za $6,000.
W Kanadzie poznałem kobietę i zostałem na stałe. Czekając na papiery imigracyjne pracowałem jako kierowca, nocą rozwożąc gazety a w dzień pizzę. Z tego powodu przez dwa lata nie piłem żadnego alkoholu co było nowym doświadczeniem w moim życiu…

PRZEWAŁ HOŁDYSA i PERFECT OD NOWA BEZ NIEGO
15 maja 1992 r. o 7 rano zadzwonił telefon. Dzwonił Grzegorz Brzozowicz z Programu III Polskiego Radia. Okazało się, że firma Polton wydała na 2 CD nasze 3 LP “Live. April 1, 1987”. Afera polegała na tym, że Hołdys zgarnął całą kasę, twierdząc, że to jego nagrania. Tymczasem był to nasza wspólna własność, wszak zapłaciliśmy za te nagrania pół miliona zł z honorarium za koncert w hali “Olivia” w Gdańsku. Istniał procentowy podział: zespół i ja po 15%, Krzysztof Sokół – 4%, Andrzej Martyniak i i Tadek Trzciński po 3%. Było to respektowane przez Pronit, który te 3 LP wydał i przez… Polton, który wydał ten sam materiał na kasetach magnetofonowych.
Kiedy dotarły do mnie te dwa trefne CD oniemiałem. Inna okładka, moje nazwisko zniknęło, a w środku teksty o koncercie… na Stadionie X Lecia który odbył się wszak 12 września a nie 1 kwietnia 1987 r. Wyglądało na to, że mój były przyjaciel nie tylko mnie zdradził ale i okradł. Byłem w szoku. Poza tym czułem się odpowiedzialny przed resztą zespołu. To ja byłem ostatnim managerem, to ja podpisałem i miałem umowę dotyczącą tych nagrań. Gdy ochłonąłem zacząłem na chłodno kalkulować. Pieniędzy nie odzyskamy. Sądy w Polsce? Nie dzialają. Pozostało mi samemu wymierzyć mu karę a przy okazji zrobić coś dobrego dla polskiego rocka. Postanowiłem mianowicie reaktywować Perfect bez Hołdysa. Pojechałem do Chicago. Tam mieszkał Rysiek Sygitowicz, który zakładał Perfect i stworzył ze Zdziśkiem Zawadzkim jego brzmienie. Hołdys dał melodię. Markowski swój niesamowity głos, a Szkudelski czadowe bębny. To jednak “Sygita” pomysły aranżacyjne i nietypowe “basówki” “Morskiego Psa” były podstawą brzmienia zespołu Zaproponowałem mu aby został liderem. Choćby na trasę po Kanadzie. Zgodził się chętnie. Miał niewyrównane rachunki z Hołdysem dotyczące pierwszej płyty Perfectu. Reszta zespołu chciała grać. Próby odbywały się telefonicznie. Rysiek w Chicago, Urny na Śląsku, reszta w Warszawie. Wreszcie spotkali się w Toronto. Dwa dni prób. Pierwszy koncert w Hamilton. Już podczas pierwszych numerów młodzież zbiega pod scenę, zaczęła tańczyć i śpiewać z zespołem. Uwierzyli, że znów mogą razem grać. Potem było 2 razy Toronto, Calgary, Edmonton i Vancouver, gdzie goszczeni byliśmy w konsulacie, a konsul poinformował nas, że najlepsza marihuana w Kanadzie jest hodowana właśnie w prowincji British Columbia. Potem Ryśka i Urnego zaprosili do klubu bluesowego na jam session, ale nie wpuścili ich na scenę gdy ich zobaczyli. A widok wskazywał na znaczne spożycie. Świadkiem tego był konsul i było mi głupio. Problem z alkoholem odbiją się czkawką Urnemu i Sygitowi jeszcze nie raz. Postanowiliśmy zagrać w Polsce. Stało się to 8 stycznia 1994 r. w katowickim “Spodku”. Tłumy były nieprzebrane, a sukces wyjątkowy. “Perfect bez Hołdysa jest perfekt” – głosiły tytuły gazet. Posypały sie propozycje koncertów z całej Polski. Zaczęła się też wojna z Hołdysem o nazwę i logo ale to inna historia.
(W skrócie: Ja w imieniu zespołu kupiłem logo od Edwarda Lutczyna za 12 mln zł. “Karakuł” zajął się sprawami prawnymi. W Urzędzie Patentowym sprawdziliśmy, że nazwa Perfect nie była zastrzeżona (w 1994 r.). Wiem, że “Karakuł” oddał sprawę do sądu. Ten odesłał ją do prokuratury jako przestępstwo ścigane z urzędu. “Poświadczenie nieprawdy w celu zdobycia korzyści majątkowych” – paragraf 205. Prokuratura wezwała Hołdysa. On się nie stawił i doprowadziła go na przesłuchanie policja. Wtedy chyba zrozumiał co zrobił i jednocześnie nas serdecznie znienawidził. Wszystko to wiem z opowiadań. “Karakuł” padł na serce i sprawa też padła. Sprawdziłem na stronie internetowej Urzędu Patentowego, że Hołdys ma prawo do nazwy Perfect (ale nie do loga). Żyje z działalności zespołu od 17 lat w nim nie grając, a publicznie wiesza psy na tych którzy go tworzą. Powiedział kiedyś że “to nazwa gra a nie zespół”. Nawet się obraził na Darka Kozakiewicza – kumpla z podwórka – za to że gra w zespole… Perfect.)
Ja musiałem w 1994 r. zdecydować zostaję z nimi w Polsce czy wracam. Wybrałem kobietę i Kanadę. Gdybym został, byłbym pewnie milionerem, a tak klepię tą “kanadyjską biedę”. Ale pieniądze nie są rzeczą najważniejszą. Przynajmniej dla mnie.

pismo-1

pismo-2

pismo-3

Napisane przez: Seweryn Reszka

Seweryn Reszka. Obserwator i prześmiewca zjawisk. Organizator koncertów rockowych w Kanadzie. Emerytowany menadżer zespołów rockowych. Od 20 lat właściciel agencji reklamowej. Podróżnik i wielbiciel czerwonego wina. Graphics designer, art director wielu magazynów polonijnych. (Zdrowy styl, W drodze, Nasze żagle, Trucker[ski] magazine, Polish-Canadian Trucker).

Źródło:
http://www.przeglad.ca/2016/05/historia-zespolu-perfect-oczami-seweryna-cz-2/