Wojciech Cejrowski: Wysiedlić imigrantów i nie przyjmować nowych.

Wojciech Cejrowski: Wysiedlić imigrantów i nie przyjmować nowych.

Wojciech Cejrowski: „miliony gości wmaszerowały do Europy….. głównie faceci….. wszystkie meczety w Europie należałoby zamknąć do odwołania, wszystkich muzułmanów bez europejskiego obywatelstwa należałoby wysiedlić natychmiast, wsadzając na statki i wywożąc na drugi brzeg Morza Śródziemnego…”
Wojciech Cejrowski był gościem programu Minęła Dwudziesta (24 maja 2016 – TVP Info). Podczas rozmowy z prowadzącym Wojciech Cejrowski między innymi poruszył temat muzułmańskich imigrantów w Europie oraz wyborów w USA i kandydatury Donalda Trumpa.

https://www.youtube.com/watch?v=edHfZQMHl20

Historia zespołu „Perfekt” oczami Seweryna – część 4

Historia zespołu „Perfekt” oczami Seweryna – część 4

seweryn-reszkaPerfect Day

PERFECT DAY – 12 września 1987 r.

Krzysiek Materna – wówczas dyrektor Agencji Koncertowej Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych (ZPR) – zaproponował zorganizowanie koncertu Perfectu w Warszawie. Początkowo była mowa o kortach Legii ale Hołdys jak zwykle poszedł na całość i skończyło się na Stadionie X-cio Lecia.

To miał być wyjątkowy koncert, obliczony na 40 tys. ludzi. Dlatego też przygotowania do niego też były wyjątkowe. Po pierwsze powołano firmę “Perfect Organization – Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością. Nie było to łatwe. Na zarejestrowanie w sądzie czekało się pół roku. Ale łapówka w wysokości $300 przyspieszyła sprawę. Następnie Ministerstwo Kultury i Sztuki udzieliło zgody “Obywatelom Zbigniewowi Hołdysowi oraz Sewerynowi Reszce na organizowanie koncertów zespołu “Perfect” oraz zaproszonych do współpracy solistów i zespołowi polskich na terenie całego kraju do dnia 31 grudnia 1989 r.” Po czym wyraziło zgodę na zastosowanie 100% zwyżki wynagrodzeń podczas koncertu nazwanego “Perfect Day”. ZPR-y miały zapłacić Perfect Organization za ten koncert… 8.5 miliona złotych. Ale honoraria zespołu to było “zaledwie” 2.5 mln (muzycy dostali po 375 tys.). Nagłośnienie kosztowało więcej, bo 3 mln, a oświetlenie 2 mln. No i narzut firmy na to wszystko 10%.

ZPR musiały pokryć koszt zbudowania sceny – 4 mln, wynajęcia stadionu z obsługą – 2.5 mln, reklamy – 1 mln i inne. Razem kalkulowano koszta koncertu na 22 mln zł i zysk 8 mln przy cenie biletu wstępu 800 zł. Z tego wynika, że liczono na 37.500 widzów.

Hołdys pojechał na wczasy dla odchudzających się, podczas których zbudował z zapałek model sceny. Była wielka, dwupoziomowa, z wybiegami. Ot taka, jakiej używały kapele na Zachodzie. No i zaczęły się problemy. Jak i z czego ją zrobić, jak ją ustawić na stadionie. Hołdys jak to Hołdys dzwonił do wicepremiera i ministra przemysłu ciężkiego w sprawie jakiejś suwnicy, która była po coś tam potrzebna. Na szczęście odnalazł się jego kumpel z klubu “Medyk”, który pracował w War-Expo – firmie, która robiła wielkie konstrukcje wystawowe. Do tego celu używała elementów zwanych swojsko “Moskwa Mała” i “Moskwa Duża”. Były to metalowe pręty, które wkręcało się w kule mające jakąś nieprawdopodobną ilość nagwintowanych otworów. Na potrzeby tego koncertu użyto 25 tysięcy tych elementów, a 10-cio osobowa brygada montowała to dwa tygodnie. Potem powstał problem dachu. Na stadionie wiały silne wiatry. Ich podmuch mógł oderwać scenę ze sprzętem i zespołem od ziemi. Na szczęście jakiś mądry człowiek wymyślił takie połączenie, które powodowało w momencie zagrożenia …oderwanie się dachu od sceny.

Na taki koncert potrzebne były ogromne ilości aparatury nagłaśniającej. Najlepiej po 30 tys. wat na stronę co zapewniało zarówno dobrą jakość jak i wystarczającą moc. Taką ilością sprzętu dysponował wówczas tylko pan Ludwik Cękalski. I to on zobowiązał się nagłośnić stadion. Któregoś dnia jakaś przyjazna dusza (chyba Marek Dębski) ostrzegła zespół, że obiecana aparatura ma tego samego dnia być w Moskwie na jakimś politycznym spędzie polskich artystów. Było to w dniu konferencji prasowej w klubie jazzowym “Akwarium” poświęconej koncertowi. Sytuacja stała się dramatyczna, groziła odwołaniem imprezy. Jurek Oliwa pojechał w Polskę załatwić inne “aparaty”. Z pomocą przyszedł mąż Eleni – Fotis, Lesław Słanina, Wojciech Muśnicki, Bogdan Modzelewski, Janusz Hryniewicz i Staszek Gocłowski. Z Lublina przyjechał zestaw Kerwin-Vega, którego użyto jako odsłuchów na ogromnej scenie. Sytuacja została uratowana, ale przez parę dni koncert wisiał na włosku i kosztowało to zespół sporo nerwów.

Światła zapewniał Arek Jarosz, Janek Rekłajtis i Mietek Kozioł, wówczas z klubu “Stodoła”, który wykonał genialną robotę. Miał program komputerowy sterujący światłami i parę wynalazków które spowodowały, że wszyscy myśleli, że użyto laserów. Tak naprawdę można było pożyczyć laser z WAT (Wojskowej Akademii Technicznej) ale do jego chłodzenia potrzebne były hektolitry wody więc zrezygnowano z tego pomysłu. Po koncercie mówiono, że lasery by z Londynu od Pink Floyda.

Kolejnym problemem było zabezpieczenie stadionu i sceny. Zmontowano ekipę składającą się z bramkarzy warszawskich klubów. To byli zaufani ludzie Perfectu a ich zaletą było też to, że się …samofinansowali. Tuż jednak przed koncertem Krzysztof Materna, któremu konkurencyjna ekipa bramkarzy zaproponowała łapówkę, prawdopodobnie w obawie o posądzenie że takową przyjął od “naszych” bramkarzy zamienił ich na pracowników ZPR-ów i milicjantów (którzy “brali w łapę” na potęgę). Tak więc, mimo, że na koncercie było grubo ponad 35 tys. ludzi, to biletów sprzedano o wiele mniej. Perfect Organization musiała zapłacić za 200 osobową grupę karateków, którzy chronili scenę. To była duża suma i dlatego byliśmy na Maternę mocno wkurzeni.

Przed stadionem zrobiono małą scenę na której wystąpiło parę kapel. Między innymi Wańka Wstańka and Ludojades z Rzeszowa, Fotoness (Tomek Lipiński, Jarek Szlagowski, Marcin Ciempiel), Fatum i grupa Ziemka Kosmowskiego. Prowadził ten mini-koncert Janusz Kosiński.

Jako pierwszy Perfect użył bezprzewodowych mikrofonów, tak więc gitarzyści i Grzesiek mogli biegać do woli po ogromnej scenie. Gościem był Jasio Skowron – pianiasta jazzowy, który zagrał w ”Niewiele Ci mogę dać”. Podczas koncertu gitary stroił Staszek Zybowski.

Pojawiła się telewizja, która miała zarejestrować to wydarzenie. Nagrała koncert, tylko że… bez dźwięku przez pierwsze 45 minut. Natomiast w Dzienniku TVP pokazano …puste trybuny na stadionie, sugerując, że na koncert nikt nie przeszedł.

Koncert trwał 3 godziny. Skończył się w strugach deszczu. To był wielki sukces zespołu. W roku kompletnej beznadziei (bo zarówno władze jak i Solidarność były na skraju wyczerpania) dokonano czegoś na światowym poziomie. Pokazano, że jak się chce to można przekroczyć standardy artystyczne i organizacyjne.

Podczas koncertu sprzedawano tak zwane „certyfikaty”, czyli bilety wstępu na koncert Perfectu w roku 2000. Kosztowały tylko 300 zł. Kupiło je 447 osób. Tyle uwierzyło, że zespół będzie działał 13 następnych lat. I wcale się nie pomylili. Tyle, że ten koncert się nie odbył, ale to inna historia.

Światowe reakcje na Perfect Day były różne. Najpierw Wolna Europa podała, że 35 tys. fanów Perfectu “dało wyraz swojej nienawiści do reżimu komunistycznego śpiewając z zespołem “Nie bój się tego – Jaruzelskiego” i “Chcemy bić ZOMO!”. Następnie podchwycił to Głos Ameryki, zwiększając liczbę widzów do 40 tys.

Pojawiła się krótka notatka w New York Times pod tytułem:

Government Taunted by Fans At Rock Concert in Warsaw a dalej:

AP: September 14, 1987

Rock fans taunted the Communist Government Saturday night as Perfect, Poland’s leading rock group, made its Warsaw comeback four years after disbanding in frustration over low pay and battles with the censors.
The concert, the largest in Polish history, was attended by 30,000 enthusiastic fans, who danced around a playing field and lit torches made from rolled- up Communist Party newspapers during the three-hour performance.

Druga notatkę na teamat koncertu zamieścił The Washington Post:

Author: Jackson Diehl

Perfect is one of several rock groups that mixes protesting words and gestures with its music and is tolerated by authorities anxious to show that Poland has embraced the policy of glasnost, or openness in public life, promoted by Soviet leader Mikhail Gorbachev. Although the references to Jaruzelski and other explicit lyrics led to the groups’ banning in earlier years, Holdys and other rock activists said communist authorities now seemed willing to tolerate rock as a relatively harmless, if irritating, outlet for youth.

Perfect formed its own private musical agency to escape from the tutelage of state agents and planned last night’s concert to burst through the small-town, small-hall restraints enforced by the state on rock until now. “We wanted to play what we never were able to do before,” said Holdys in an interview. “We wanted to give the biggest concert ever given in Poland, to do what is done by rock groups all over the world-but was never allowed in Poland.”

The real trouble, [Holdys] said, proved to be obtaining sufficient electronic, sound and lighting gear in technology-starved Poland, and setting it up properly. “We had to borrow practically every speaker in Poland, and 90 percent of them didn’t work,” he said. “There are only five cordless microphones in Poland-we got three of them.”

Na to już musiały zareagować władze. Najpierw kazano zespołowi napisać wyjaśnienie do dyrekcji ZPR-ów – organizatora. Później do samego Jerzego Urbana, który zajął się światowymi reakcjami na koncert podczas swojej konferencji prasowej. Z oświadczenia Holdysa wyjął fragment o tym, że podczas działalności zespołu cenzura tylko raz interweniowała w jego teksty. Dziennikarze zaśmiewali się do rozpuku… Sprawa rozeszła się po kościach.

Z Perfect Day związana jest też inicjatywa Hołdysa powołania Fundacji Sztuki Rockowej, mającej pomagać rockmanom w trudnych chwilach, na wzór Gloria Victis fundacji Parulskiego opiekującej się byłymi mistrzami sportu. Założycielami byli członkowie Perfectu ale fundacja nigdy nie zaczęła działać, a szkoda.

Perfect Day to był wielki sukces Perfectu a jednocześnie …koniec kolejnego etapu działalności. Hołdys znowu się oddalił. Zespół nie podjął na nowo działalności. Nie nagrał nowych utworów, nie rozpoczął regularnych tras koncertowych. Z Pronitu i Poltonu zaczęły spływać całkiem niezłe pieniądze za „Perfect. Live. April 1, 1987“.

Perfect znowu przestał istnieć. Perfect Organization sp. z o.o. zajęła się organizacją koncertów i nagrań innych zespołów m.in. Krajowej Sceny Młodzieżowej stworzonej przez dwóch muzycznych dziennikarzy Majewskiego i Sito. Oczywiście Hołdys opuścił tą firmę.

Z inicjatywy Andrzeja Urnego odbyły się jeszcze dwa koncerty w małych klubach na Śląsku i Perfect przestał działać przez kolejnych pięć lat.

Napisane przez: Seweryn Reszka

Seweryn Reszka – obserwator i prześmiewca zjawisk. Organizator koncertów rockowych w Kanadzie. Emerytowany menadżer zespołów rockowych. Od 20 lat właściciel agencji reklamowej. Podróżnik i wielbiciel czerwonego wina. Graphics designer, art director wielu magazynów polonijnych. (Zdrowy styl, W drodze, Nasze żagle, Trucker[ski] magazine, Polish-Canadian Trucker)

Źródło:
http://www.przeglad.ca/historia-zespolu-perfekt-oczami-seweryna-cz-4/

Historia zespołu „Perfekt” oczami Seweryna – część 4

Historia zespołu „Perfect” oczami Seweryna – część 3 – Live, April 1, 1987

seweryn-reszka

REAKTYWACJA (1987)

Na początku 1987 r. Janusz Kosiński zaproponował aby Perfect wystąpił z okazji 25-lecia “Trójki” czyli Programu III Polskiego Radia. Oczywiście poszedł z tym pomysłem do Zbyszka. Byli sąsiadami, Hołdys nawet u niego pomieszkiwał w chwili załamania. Trafił na sprzyjający grunt. Kończyły się miliony zarobione na działalności grupy Perfect. I Ching i MWNH był sukcesem artystycznym ale nie finansowym, o Plugawym Anonimie nie wspominając. Hołdys prowadził intensywne życie rockmana, był hojnym kumplem płacącym wysokie rachunki w dobrych knajpach i barach. Co prawda potrafił wyjąć z ZAiKSu na początku roku zaliczkę w wysokości miliona, ale źródełko gwałtownie wysychało. Reszta zespołu nigdy nie pogodziła się z zarżnięciem kury znoszącej złote jaja. Co prawda Urny był pokłócony z Karakułem, Hołdys potraktował Grześka Markowskiego haniebnie podczas ostatniego wyjazdu do Berlina Zachodniego, a z kolei Ponton wyrzucił Szkudelskiego z zespołu… ale szanse na wspólne granie były duże. Spotkali się w barku Hotelu Europejskiego. Po chwili było wiadomo, że się zgadzają. Pozostało tylko przeproszenie Grześka. Hołdys zrobił to w typowym dla siebie, brawurowym stylu. Po prostu pojechał do Józefowa i …wskoczył do wanny, w której akurat Markowski brał kąpiel.

Warunki jakie postawiono organizatorom (ZSMP) były następujące: milion złotych honorarium, hotel dla 50 znajomych i pokrycie kosztów 10. dniowego obozu kondycyjnego dla zespołu (żeby było śmieszniej, obóz zorganizowano w ośrodku wypoczynkowym …Państwowych Zakładów Karnych). Wszystkie warunki zostały przyjęte. Koncert odbył się 1 kwietnia w historycznej Hali “Olivia” w Gdyni. Tłumy były ogromne. Zablokowały sąsiednie ulice. Koncert był nagrywany na wielośladzie przez studio Krzyśka Sokoła, które na co dzień mieściło się w domu Waltera Chełstowskiego – człowieka, który robił legendarny festiwal w Jarocinie. Ponieważ taśma wielośladowa miała tylko 30 minut Hołdys tak ustawił program by co pół godziny realizator nagrania miał parę minut na wymianę jej na nową. Coś tam opowiadał i zaczynał grać na wyraźny znak, że taśma jest OK. Materiał wideo nakręciła z trzech kamer firma ATA za jedyne 200 tys. zł. Niestety, ktoś zpomniał o jednym kabelku, który synchronizował dźwięk z obrazem. Nie dało się tego zmontować. Jednak materiał dzwiękowy został po paru miesiącach obróbki wydany przez Pronit na trzech LP pt. “Perfect. Live. April 1, 1987”. Zespół miał 46 zł od każdego sprzedanego egzemplarza. Jednocześnie na kasetach magnetofonowych wydał ten materiał Polton. Za koncert muzycy dostali po 88 tys. zł. Reszta z miliona pokryła koszty realizacji nagrania. Za podobny koncert w katowickim Spodku parę miesiecy później dostali już po 135 tys. zł.

Tak wyglądały okładki 3 LP “Live, April 1, 1987″

seweryn-3

PERFECT DAY – 12 września 1987 roku.

Krzysiek Materna – wówczas dyrektor Agencji Koncertowej Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych (ZPR) – zaproponował zorganizowanie koncertu Perfectu w Warszawie. Początkowo była mowa o kortach Legii ale Hołdys jak zwykle poszedł na całość i skończyło się na Stadionie X-cio Lecia. To miał być wyjątkowy koncert, obliczony na 40 tys. ludzi. Dlatego też przygotowania do niego też były wyjątkowe. Po pierwsze powołano firmę “Perfect Organization – Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością. Następnie Ministerstwo Kultury i Sztuki udzieliło zgody “Obywatelom Zbigniewowi Hołdysowi oraz Sewerynowi Reszce na organizowanie koncertów zespołu ‘Perfect’ oraz zaproszonych do współpracy solistów i zespołów polskich na terenie całego kraju do dnia 31 grudnia 1989 r.” Po czym wyraziło zgodę na zastosowanie 100% zwyżki wynagrodzeń podczas konceru nazwanego “Perfect Day”. ZPR-y miały zapłacić Perfect Organization za ten koncert… 9.5 miliona złotych. Ale honoraria zespołu to było “zaledwie” 2.5 mln. Nagłośnienie kosztowało więcej, bo 3 mln, a oświetlenie 2 mln. No i inne koszta i narzut firmy na to wszystko 10%. ZPR musiały pokryć koszt zbudowania sceny – 4 mln, wynajęcia stadionu z obsługą – 2.5 mln, reklamy – 1 mln i inne. Razem kalkulowano koszta koncertu na 22 mln zł i zysk 8 mln przy cenie biletu wstępu 800 zł. Z tego wynika, że liczono na 37.500 widzów. Hołdys pojechał na wczasy dla odchudzających się, podczas których zbudował z zapałek model sceny. Była wielka, dwupoziomowa, z wybiegami. Ot taka, jakiej używały kapele na Zachodzie. No i zaczęły się problemy. Jak i z czego ją zrobić, jak ją ustawić na stadionie. Na szczęście odnalazł się jego kumpel z klubu “Medyk”, który pracował w War-Expo – firmie, która robiła wielkie konstrukcje wystawowe. Do tego celu używała elementów zwanych swojsko “Moskwa Mała” i “Moskwa Duża”. Były to metalowe pręty, które wkręcało się w kule mające jakąś nieprawdopodobną ilość nagwintowanych otworów. Na potrzeby tego koncertu użyto 25 tysięcy tych elementów, a 10-cio osobowa brygada montowała to dwa tygodnie. Potem powstał problem dachu. Na stadionie wiały silne wiatry. Ich podmuch mógł oderwać scenę ze sprzętem i zespołem od ziemii. Na szczęście jakiś mądry człowiek wymyślił takie połączenie, które powodowało w momencie zagrożenia …oderwanie się dachu od sceny. Na taki koncert potrzebne były ogromne ilości aparatury nagłaśniającej. Najlepiej po 30 tys. wat na stronę co zapewniało zarówno dobrą jakość jak i wystarczającą moc. Taką ilością sprzętu dysponował wówczas tylko pan Ludwik Cękalski. I to on zobowiązał się nagłośnić stadion. Któregoś dnia jakaś przyjazna dusza ostrzegła zespół, że obiecana aparatura ma tego samego dnia być w Moskwie na jakimś politycznym spędzie polskich artystów. Sytuacja stała się dramatyczna, groziła odwołaniem imprezy. Jurek Oliwa pojechał w Polskę załatwić inne “aparaty”. Z pomocą przyszedł mąż Eleni – Fotis, i inni. Sytuacja została uratowana, ale przez parę dni koncert wisiał na włosku i kosztowało to zespół sporo nerwów. Światła zapewniał Arek Jarosz, Janek Rekłajtis i Mietek Kozioł, wówczas z klubu “Stodoła”, który wykonał genialną robotę. Miał program komputerowy sterujący światłami i parę wynalazków które spowodowały, że wszyscy myśleli, że użyto laserów. Po koncercie mówiono, że lasery były z Londynu od Pink Floyda. Kolejnym problemem było zabezpieczenie stadionu i sceny. Zmontowano ekipę składającą się z bramkarzy warszawskich klubów. To byli zaufani ludzie Perfectu a ich zaletą było też to, że się …samofinansowali. Tuż jednak przed koncertem Krzysztof Materna, któremu konkurencyjna ekipa bramkarzy zaproponowałą łąpówkę przestraszył się i zamienił ich na pracowników ZPR-ów i milicjantów (którzy “brali w łapę” na potęgę). Tak więc, mimo, że na koncercie było grubo ponad 35 tys. ludzi, to biletów sprzedano o wiele mniej. Jako pierwszy Perfect użył bezprzewodowych mikrofonów, tak więc gitarzyści i Grzesiek mogli biegać do woli po ogromnej scenie. Gościem był Jasio Skowron – ociemniały pianiasta jazzowy, który zagrał w ”Niewiele Ci mogę dać”. Podczas koncertu gitary stroił Staszek Zybowski. Pojawiła się telewizja, która miała zarejestrować to wydarzenie. Nagrała koncert, tylko że… bez dźwięku przez pierwsze 45 minut. Natomiast w Dzienniku TVP pokazano …puste trybuny na stadionie, sugerując, że na koncert nikt nie przeszedł. Koncert trwał 3 godziny. Skończył się w strugach deszczu. To był wielki sukces zespołu. W roku kompletnej beznadziei (bo zarówno władze jak i Solidarność były na skraju wyczerpania) dokonano czegoś na światowym poziomie. Pokazano, że jak się chce to można przekroczyć standardy artystyczne i organizacyjne. Podczas konceru sprzedawano tak zwane „certyfikaty”, czyli bilety wstępu na koncert Perfectu w roku 2000. Kosztowały tylko 300 zł. Kupiło je 447 osób. Tyle uwierzyło, że zespół będzie działał 13 następnych lat. I wcale się nie pomylili. Tyle, że ten koncert się nie odbył, ale to inna historia.

Światowe reakcje na Perfect Day były różne. Najpierw Wolna Europa podała, że 35 tys. fanów Perfectu “dało wyraz swojej nienawiści do reżimu komunistycznego śpiewając z zespołem “Nie bój się tego – Jaruzelskiego” i “Chcemy bić ZOMO!”. Następnie podchwycił to Głos Ameryki, zwiększając liczbę widzów do 40 tys. Pojawiła się krótka notatka w New York Times: Rock fans taunted the Communist Government Saturday night as Perfect, Poland’s leading rock group, made its Warsaw comeback four years after disbanding in frustration over low pay and battles with the censors. The concert, the largest in Polish history, was attended by 30,000 enthusiastic fans, who danced around a playing field and lit torches made from rolled- up Communist Party newspapers during the three-hour performance.

seweryn-4

Druga notatkę na temat koncertu zamieścił The Washington Post. Na to już musiały zareagować władze. Najpierw kazano zespołowi napisać wyjaśnienie do dyrekcji ZPR-ów – organizatora. Później do samego Jerzego Urbana, który zajął się światowymi reakcjami na koncert podczas swojej konferencji prasowej. Z oświadczenia Hołdysa wyjął fragment o tym, że podczas działalności zespołu cenzura tylko raz interweniowała w jego teksty. Dziennikarze zaśmiewali się do rozpuku… Sprawa rozeszła się po kościach. Perfect Day to był wielki sukces Perfectu a jednocześnie …koniec kolejnego etapu działalności. Hołdys znowu się oddalił.

Napisane przez: Seweryn Reszka

Seweryn Reszka – Obserwator i prześmiewca zjawisk. Organizator koncertów rockowych w Kanadzie. Emerytowany menadżer zespołów rockowych. Od 20 lat właściciel agencji reklamowej. Podróżnik i wielbiciel czerwonego wina. Graphics designer, art director wielu magazynów polonijnych. (Zdrowy styl, W drodze, Nasze żagle, Trucker[ski] magazine, Polish-Canadian Trucker)

Źródło:
http://www.przeglad.ca/seweryn-reszka-live-april-1-1987/

Historia zespołu „Perfekt” oczami Seweryna – część 4

Historia zespołu „Perfect” oczami Seweryna – część 2

seweryn-reszka

PERFECT LIVE. April 1, 1987

Na początku 1987 r. Janusz Kosiński zaproponował aby Perfect wystąpił z okazji 25-lecia “Trójki” czyli Programu III Polskiego Radia. Trafił na sprzyjający grunt. Kończyły się miliony zarobione przez Hołdysa na działalności grupy Perfect. I Ching i MWNH był sukcesem artystycznym ale nie finansowym, o Plugawym Anonimie nie wspominając. Zbyszek prowadził intensywne życie rockmana, był hojnym kumplem płacącym wysokie rachunki w dobrych knajpach i barach. Reszta zespołu nigdy nie pogodziła się z zarżnięciem kury znoszącej złote jaja. Co prawda Urny był pokłócony z “Karakułem”, Hołdys potraktował Grześka Markowskiego haniebnie podczas ostatniego wyjazdu do Berlina Zachodniego, a z kolei “Ponton” wyrzucił Szkudelskiego z zespołu… ale szanse na wspólne granie były duże. Spotkaliśmy się w barku Hotelu Europejskiego. Po chwili było wiadomo, że wszyscy się zgadzają. Pozostało tylko przeproszenie Grześka. Hołdys zrobił to w typowym dla siebie, brawurowym stylu. Po prostu pojechał do Józefowa i …wskoczył do wanny, w której akurat Markowski brał kąpiel.

Warunki jakie postawiono organizatorom (ZSMP) były następujące: milion złotych honorarium, hotel dla 50 znajomych i pokrycie kosztów 10. dniowego obozu kondycyjnego dla zespołu (żeby było śmieszniej, obóz zorganizowano w ośrodku wypoczynkowym …Państwowych Zakładów Karnych). Wszystkie warunki zostały przyjęte. Koncert odbył się 1 kwietnia w historycznej Hali “Olivia” w Gdańsku. Tłumy były ogromne. Zablokowały sąsiednie ulice. Zapis koncertu został po paru miesiącach obróbki wydany przez Pronit na trzech LP pt. “Perfect. Live. April 1, 1987”.

PERFECT DAY – 12 września 1987 roku.

Krzysiek Materna – wówczas dyrektor Agencji Koncertowej Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych (ZPR) – zaproponował zorganizowanie koncertu Perfectu w Warszawie. Początkowo była mowa o kortach Legii ale Hołdys jak zwykle poszedł na całość i skończyło się na Stadionie X-cio Lecia. To miał być wyjątkowy koncert, obliczony na 40 tys. ludzi. Dlatego też przygotowania do niego też były wyjątkowe. Po pierwsze powołano firmę “Perfect Organization – Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością. Następnie Ministerstwo Kultury i Sztuki udzieliło zgody “Obywatelom Zbigniewowi Hołdysowi oraz Sewerynowi Reszce na organizowanie koncertów zespołu ‘Perfect’ oraz zaproszonych do współpracy solistów i zespołówi polskich na terenie całego kraju do dnia 31 grudnia 1989 r.” Po czym wyraziło zgodę na zastosowanie 100% zwyżki wynagrodzeń podczas koncertu nazwanego “Perfect Day”. ZPR-y miały zapłacić Perfect Organization za ten koncert… 9.5 miliona złotych. Ale honoraria zespołu to było “zaledwie” 2.5 mln. Nagłośnienie kosztowało więcej, bo 3 mln, a oświetlenie 2 mln. No i inne koszta i narzut firmy na to wszystko 10%. ZPR musiały pokryć koszt zbudowania sceny – 4 mln, wynajęcia stadionu z obsługą – 2.5 mln, reklamy – 1 mln i inne. Razem kalkulowano koszta koncertu na 22 mln zł i zysk 8 mln przy cenie biletu wstępu 800 zł. Z tego wynika, że liczono na 37.500 widzów. Hołdys pojechał na wczasy dla odchudzających się, podczas których zbudował z zapałek model sceny. Była wielka, dwupoziomowa, z wybiegami. Ot taka, jakiej używały kapele na Zachodzie. No i zaczęły się problemy. Jak i z czego ją zrobić, jak ją ustawić na stadionie. Na szczęście odnalazł się jego kumpel z klubu “Medyk”, który pracował w War-Expo – firmie, która robiła wielkie konstrukcje wystawowe. Do tego celu używała elementów zwanych swojsko “Moskwa Mała” i “Moskwa Duża”. Były to metalowe pręty, które wkręcało się w kule mające jakąś nieprawdopodobną ilość nagwintowanych otworów. Na potrzeby tego koncertu użyto 25 tysięcy tych elementów, a 10-cio osobowa brygada montowała to dwa tygodnie. Potem powstał problem dachu. Na stadionie wiały silne wiatry. Ich podmuch mógł oderwać scenę ze sprzętem i zespołem od ziemi. Na szczęście jakiś mądry człowiek wymyślił takie połączenie, które powodowało w momencie zagrożenia …oderwanie się dachu od sceny. Na taki koncert potrzebne były ogromne ilości aparatury nagłaśniającej. Najlepiej po 30 tys. wat na stronę co zapewniało zarówno dobrą jakość jak i wystarczającą moc. Taką ilością sprzętu dysponował wówczas tylko pan Ludwik Cękalski. I to on zobowiązał się nagłośnić stadion. Któregoś dnia jakaś przyjazna dusza ostrzegła zespół, że obiecana aparatura ma tego samego dnia być w Moskwie na jakimś politycznym spędzie polskich artystów. Sytuacja stała się dramatyczna, groziła odwołaniem imprezy. Jurek Oliwa pojechał w Polskę załatwić inne “aparaty”. Z pomocą przyszedł mąż Eleni – Fotis, i inni. Sytuacja została uratowana, ale przez parę dni koncert wisiał na włosku i kosztowało to zespół sporo nerwów. Światła zapewniał Arek Jarosz, Janek Rekłajtis i Mietek Kozioł, wówczas z klubu “Stodoła”, który wykonał genialną robotę. Miał program komputerowy sterujący światłami i parę wynalazków które spowodowały, że wszyscy myśleli, że użyto laserów. Po koncercie mówiono, że lasery były z Londynu od Pink Floyda.Kolejnym problemem było zabezpieczenie stadionu i sceny. Zmontowano ekipę składającą się z bramkarzy warszawskich klubów. To byli zaufani ludzie Perfectu a ich zaletą było też to, że się …samofinansowali. Tuż jednak przed koncertem Krzysztof Materna, któremu konkurencyjna ekipa bramkarzy zaproponowała łapówkę przestraszył się i zamienił ich na pracowników ZPR-ów i milicjantów (którzy “brali w łapę” na potęgę). Tak więc, mimo, że na koncercie było grubo ponad 35 tys. ludzi, to biletów sprzedano o wiele mniej. Jako pierwszy Perfect użył bezprzewodowych mikrofonów, tak więc gitarzyści i Grzesiek mogli biegać do woli po ogromnej scenie. Gościem był Jasio Skowron – ociemniały pianista jazzowy, który zagrał w ”Niewiele Ci mogę dać”. Podczas koncertu gitary stroił Staszek Zybowski. Pojawiła się telewizja, która miała zarejestrować to wydarzenie. Nagrała koncert, tylko że… bez dźwięku przez pierwsze 45 minut. Natomiast w Dzienniku TVP pokazano …puste trybuny na stadionie, sugerując, że na koncert nikt nie przeszedł. Koncert trwał 3 godziny. Skończył się w strugach deszczu. To był wielki sukces zespołu. W roku kompletnej beznadziei (bo zarówno władze jak i Solidarność były na skraju wyczerpania) dokonano czegoś na światowym poziomie. Pokazano, że jak się chce to można przekroczyć standardy artystyczne i organizacyjne. Podczas koncertu sprzedawano tak zwane „certyfikaty”, czyli bilety wstępu na koncert Perfectu w roku 2000. Kosztowały tylko 300 zł. Kupiło je 447 osób. Tyle uwierzyło, że zespół będzie działał 13 następnych lat. I wcale się nie pomylili. Tyle, że ten koncert się nie odbył, ale to inna historia. Światowe reakcje na Perfect Day były różne. Najpierw Wolna Europa podała, że 35 tys. fanów Perfectu “dało wyraz swojej nienawiści do reżimu komunistycznego śpiewając z zespołem “Nie bój się tego – Jaruzelskiego” i “Chcemy bić ZOMO!”. Następnie podchwycił to Głos Ameryki, zwiększając liczbę widzów do 40 tys. Pojawiła się krótka notatka w New York Times: Rock fans taunted the Communist Government Saturday night as Perfect, Poland’s leading rock group, made its Warsaw comeback four years after disbanding in frustration over low pay and battles with the censors. The concert, the largest in Polish history, was attended by 30,000 enthusiastic fans, who danced around a playing field and lit torches made from rolled- up Communist Party newspapers during the three-hour performance.

Druga notatkę na teamat koncertu zamieścił The Washington Post. Na to już musiały zareagować władze. Najpierw kazano zespołowi napisać wyjaśnienie do dyrekcji ZPR-ów – organizatora. Później do samego Jerzego Urbana, który zajął się światowymi reakcjami na koncert podczas swojej konferencji prasowej. Z oświadczenia Hołdysa wyjął fragment o tym, że podczas działalności zespołu cenzura tylko raz interweniowała w jego teksty. Dziennikarze zaśmiewali się do rozpuku… Sprawa rozeszła się po kościach. Perfect Day to był wielki sukces Perfectu a jednocześnie …koniec kolejnego etapu działalności. Hołdys znowu się oddalił.

KANADA i “Pefect” w CBGB
W 1989 roku zdecydowałem się wyjechać do Kanady. Branża rockowa konała. Dawniej gralimy 3 dni po rząd hale w Olsztynie na 5 tys. ludzi. Teraz musiałem mieć 5 najbardziej popularnych kapel żeby z trudem zagrać jeden koncert (Kobranocka, Formacja Nieżywych Schabów, Chłopcy z Placu Broni, Zyio, Closterkeller czy Big Cyc). Zostałem z dwoma nagranymi płytami, bo Polskie Nagrania i Tonpress wpadły w panikę i wycofały się z kupna nagranego materiału. Mój kontrakt na koncerty Krajowej Sceny Młodzieżowej, które reklamował w radio Paweł Sito a w telewizji Piotr Majewski, nagle przestał obowiązywać, bo panienka z konkurencyjnej firmy przespała się z jednym z nich. Jeśli dodamy do tego, że się rozwiodłem i mocno to przeżywałem, to była to wystarczająca liczba powodów żeby wyjechać. Mój wyjazd nastąpił jednak dopiero na początku 1990 roku bo sześć miesięcy czekałem nie wiadomo po co na wizę amerykańską. Czas ten spędziłem głównie w barku Władka Komara zwanym “Okrąglak”, który dostał za złoty medal olimpijski. Hołdys w tym czasie nie próżnował. Używając nazwy “Perfect” usiłował podbić USA. Wystąpił nawet w legendarnym nowojorskim klubie CBGB. Cała sprawa jednak padła, bo uparł się żeby samemu śpiewać mimo, że producenci doradzali zaangażowanie miejscowego wokalisty. Ja o tej wyprawie nic nie wiedziałem, choć planowaliśmy ją lata całe. Zamiast mnie pojechał bardzo miły pracownik techniczny Maciek, gdyż jego ojciec pożyczył Hołdysowi 5 tys. dolarów. To było dużo pieniędzy wtedy – ja kupiłem mieszkanie w 1985 r. za $6,000.
W Kanadzie poznałem kobietę i zostałem na stałe. Czekając na papiery imigracyjne pracowałem jako kierowca, nocą rozwożąc gazety a w dzień pizzę. Z tego powodu przez dwa lata nie piłem żadnego alkoholu co było nowym doświadczeniem w moim życiu…

PRZEWAŁ HOŁDYSA i PERFECT OD NOWA BEZ NIEGO
15 maja 1992 r. o 7 rano zadzwonił telefon. Dzwonił Grzegorz Brzozowicz z Programu III Polskiego Radia. Okazało się, że firma Polton wydała na 2 CD nasze 3 LP “Live. April 1, 1987”. Afera polegała na tym, że Hołdys zgarnął całą kasę, twierdząc, że to jego nagrania. Tymczasem był to nasza wspólna własność, wszak zapłaciliśmy za te nagrania pół miliona zł z honorarium za koncert w hali “Olivia” w Gdańsku. Istniał procentowy podział: zespół i ja po 15%, Krzysztof Sokół – 4%, Andrzej Martyniak i i Tadek Trzciński po 3%. Było to respektowane przez Pronit, który te 3 LP wydał i przez… Polton, który wydał ten sam materiał na kasetach magnetofonowych.
Kiedy dotarły do mnie te dwa trefne CD oniemiałem. Inna okładka, moje nazwisko zniknęło, a w środku teksty o koncercie… na Stadionie X Lecia który odbył się wszak 12 września a nie 1 kwietnia 1987 r. Wyglądało na to, że mój były przyjaciel nie tylko mnie zdradził ale i okradł. Byłem w szoku. Poza tym czułem się odpowiedzialny przed resztą zespołu. To ja byłem ostatnim managerem, to ja podpisałem i miałem umowę dotyczącą tych nagrań. Gdy ochłonąłem zacząłem na chłodno kalkulować. Pieniędzy nie odzyskamy. Sądy w Polsce? Nie dzialają. Pozostało mi samemu wymierzyć mu karę a przy okazji zrobić coś dobrego dla polskiego rocka. Postanowiłem mianowicie reaktywować Perfect bez Hołdysa. Pojechałem do Chicago. Tam mieszkał Rysiek Sygitowicz, który zakładał Perfect i stworzył ze Zdziśkiem Zawadzkim jego brzmienie. Hołdys dał melodię. Markowski swój niesamowity głos, a Szkudelski czadowe bębny. To jednak “Sygita” pomysły aranżacyjne i nietypowe “basówki” “Morskiego Psa” były podstawą brzmienia zespołu Zaproponowałem mu aby został liderem. Choćby na trasę po Kanadzie. Zgodził się chętnie. Miał niewyrównane rachunki z Hołdysem dotyczące pierwszej płyty Perfectu. Reszta zespołu chciała grać. Próby odbywały się telefonicznie. Rysiek w Chicago, Urny na Śląsku, reszta w Warszawie. Wreszcie spotkali się w Toronto. Dwa dni prób. Pierwszy koncert w Hamilton. Już podczas pierwszych numerów młodzież zbiega pod scenę, zaczęła tańczyć i śpiewać z zespołem. Uwierzyli, że znów mogą razem grać. Potem było 2 razy Toronto, Calgary, Edmonton i Vancouver, gdzie goszczeni byliśmy w konsulacie, a konsul poinformował nas, że najlepsza marihuana w Kanadzie jest hodowana właśnie w prowincji British Columbia. Potem Ryśka i Urnego zaprosili do klubu bluesowego na jam session, ale nie wpuścili ich na scenę gdy ich zobaczyli. A widok wskazywał na znaczne spożycie. Świadkiem tego był konsul i było mi głupio. Problem z alkoholem odbiją się czkawką Urnemu i Sygitowi jeszcze nie raz. Postanowiliśmy zagrać w Polsce. Stało się to 8 stycznia 1994 r. w katowickim “Spodku”. Tłumy były nieprzebrane, a sukces wyjątkowy. “Perfect bez Hołdysa jest perfekt” – głosiły tytuły gazet. Posypały sie propozycje koncertów z całej Polski. Zaczęła się też wojna z Hołdysem o nazwę i logo ale to inna historia.
(W skrócie: Ja w imieniu zespołu kupiłem logo od Edwarda Lutczyna za 12 mln zł. “Karakuł” zajął się sprawami prawnymi. W Urzędzie Patentowym sprawdziliśmy, że nazwa Perfect nie była zastrzeżona (w 1994 r.). Wiem, że “Karakuł” oddał sprawę do sądu. Ten odesłał ją do prokuratury jako przestępstwo ścigane z urzędu. “Poświadczenie nieprawdy w celu zdobycia korzyści majątkowych” – paragraf 205. Prokuratura wezwała Hołdysa. On się nie stawił i doprowadziła go na przesłuchanie policja. Wtedy chyba zrozumiał co zrobił i jednocześnie nas serdecznie znienawidził. Wszystko to wiem z opowiadań. “Karakuł” padł na serce i sprawa też padła. Sprawdziłem na stronie internetowej Urzędu Patentowego, że Hołdys ma prawo do nazwy Perfect (ale nie do loga). Żyje z działalności zespołu od 17 lat w nim nie grając, a publicznie wiesza psy na tych którzy go tworzą. Powiedział kiedyś że “to nazwa gra a nie zespół”. Nawet się obraził na Darka Kozakiewicza – kumpla z podwórka – za to że gra w zespole… Perfect.)
Ja musiałem w 1994 r. zdecydować zostaję z nimi w Polsce czy wracam. Wybrałem kobietę i Kanadę. Gdybym został, byłbym pewnie milionerem, a tak klepię tą “kanadyjską biedę”. Ale pieniądze nie są rzeczą najważniejszą. Przynajmniej dla mnie.

pismo-1

pismo-2

pismo-3

Napisane przez: Seweryn Reszka

Seweryn Reszka. Obserwator i prześmiewca zjawisk. Organizator koncertów rockowych w Kanadzie. Emerytowany menadżer zespołów rockowych. Od 20 lat właściciel agencji reklamowej. Podróżnik i wielbiciel czerwonego wina. Graphics designer, art director wielu magazynów polonijnych. (Zdrowy styl, W drodze, Nasze żagle, Trucker[ski] magazine, Polish-Canadian Trucker).

Źródło:
http://www.przeglad.ca/2016/05/historia-zespolu-perfect-oczami-seweryna-cz-2/

Historia zespołu „Perfekt” oczami Seweryna – część 4

Historia zespołu „Perfect” oczami Seweryna – część 1

seweryn-reszka

Seweryn Reszka, były menadżer grupy „Perfect”. Gorąco zapraszamy do zapoznania się z bardzo bogatą historią tego zespołu, spisaną i opowiedzianą przez człowieka LEGENDĘ. Seweryn i Jego Rock’N’Roll’ownia.

PRAPOCZĄTKI

Proszę cofnąć się w czasy kiedy nie było internetu ani iPoda, ba nie było CDs a królowały winylowe czarne LP. Nie było telefonów komórkowych, w telewizji były dwa kanały a w radio trzy programy.

PRL późnego Gomułki to były czasy szare i ponure. W tym czasie na Zachodzie zaczął królować Rock’n’Roll. W 1967 na Monterey Pop Festiwal wystąpił po raz pierwszy Jimi Hendrix. Bob Dylan zaśpiewał o tym, że czasy się zmieniają. W 1969 odbył się legendarny festiwal w Woodstock, na którym debiutowały takie późniejsze gwiazdy jak Janis Joplin, Santana, The Who czy Joe Cocker. W Polsce najbardziej popularne były zespoły brytyjskie: The Beatles, The Rolling Stones, The Animals. Oczywiście w polskim radio rocka nie puszczano a płyty można było kupić tylko w komisie za jakieś astronomiczne sumy. Dlatego młodzież słuchała radia Luxemburg, bo tam nadawano zachodnią muzykę. Rock’n’Roll nie zna granic i dotarł też do Polski. Już w 1959 r. Franciszek Walicki założył na Wybrzeżu pierwszy zespół o nazwie Rythm and Blues, ale został on zlikwidowany błyskawicznie przez komunistyczne władze.

Pod nazwą big-beat powstało trochę zespołów grających pop-rock jak Czerwone Gitary, Czerwono Czarni, Trubadurzy czy Niebiesko-Czarni. Potem pojawił się Niemen, Brakout i SBB. Wreszcie pod koniec lat 70. zanotowano zjawisko zwane Muzyką Młodej Generacji – Kombi, Krzak, Exodus. Na rynku muzycznym popularny był Dwa Plus Jeden czy Andrzej i Eliza, królowała Maryla Rodowicz.

Klub “Medyka” w Warszawie i “Dzikie Dziecko”

seweryn-1

W latach 70. Klub “Medyk” w Warszawie był miejscem ożywionej działalności artystycznej. Działał tu m.in. legendarny “Salon Niezależnych”, wiele zespołów jazzowych i rockowych, istniało studio piosenki. Najważniejsze było to, że odbywały się koncerty “na żywo”, które wkrótce wyparła wszechwładna dyskoteka. Jednym z zespołów grających tam w połowie lat 70. było “Dzikie Dziecko”. Zespół był na tyle dobry, że pojechał na trasę z Budką Suflera i wystąpił w warszawskiej Hali “Gwardii”. Muzyka, która grała grupa wyprzedzała to co grali wtedy inni o parę lat. Liderem był Zbyszek Hołdys (g. voc), na gitarze grał Rysiek Sygitowicz, na bębnach Piotr Szkudelski, a wokalistą był Romuald Czystaw (później śpiewał z Budką Suflera). Basiści się zmieniali. Najbardziej znamienitym choć grającym tylko gościnnie był Jurek Goleniewski (ex Breakout). Załapał się też Zbyszek Wypych, właściciel sporej ilości sprzętu do nagłaśniania imprez. Z repertuaru zespołu zachował się właściwie jeden utwór “Fabryka keksów”, który po latach nagrał zespół Turbo. Niestety istniejąca wtedy cenzura radiowa nie dopuszczała ostrych rockowych utworów na antenę. “Dzikie Dziecko” nie miało szans zaistnieć na rynku ani wyjechać za granicę. Kiedy Wypych odszedł do Brakautów zabierając cały sprzęt zespół poszedł w rozsypkę a leader udał się do klubów polonijnych w USA aby zarobić na sprzęt.

Ten zespół ze względu na skład osobowy i muzykę którą grał można uznać za pierwowzór lub pierwszy “Perfect”.

Za chlebem

Zbyszek Hołdys początki kariery miał błyskotliwe. Był samoukiem. na gitarze zaczął grać dosyć póżno, bo w wieku lat 14 – na ławce, na podwórku. Jego kumplami byli Bogdan Olewicz i Andrzej Mogielnicki, którzy wprowadzili go w świat rock’n’rolla jako że znali angielski i mieli dostęp do zachodniej muzyki. Zbyszek wcześnie opuścił liceum. Podczas pamiętnego Marca 1968 został aresztowany przez milicję pod Uniwersytetem Warszawskim. Następnego dnia napiętnowany publicznie na szkolnym apelu opuścił liceum i nigdy do niego nie wrócił. W wieku lat 16 rozpoczął samodzielną karierę artystyczną. Związał się z warszawskim Klubem “Medyk”. Tu praktycznie “zamieszkał”. Jego pierwsze kompozycje zostały nagrodzone na festiwalu studenckim FAMA. Grał w zespole “Kwiaty Warszawy” i RH-. Wkrótce został gitarzystą Maryli Rodowicz. Zakładał zespół Andrzej i Eliza, grał też z Dwa plus Jeden. Wreszcie założył “Dzikie Dziecko” ale życie zmusiło go do emigracji zarobkowej. Pierwszy półroczny wyjazd – typowo klezmerski do knajpy w Chicago pozwolił mu zakupić gitary, wzmacniacze i poczuć się pewnie finansowo. Czasy kiedy chodził głodny minęły. Kolejne wyjazdy były już trochę inne. Dołączył do Perfect Super Show and Disco Band, grupy, która występowała w nocnych lokalach, akompaniowała na koncertach Annie Jantar i trzykrotnie wyjechała do klubów polonijnych w USA. Ciekawostką jest to, że śpiewała w niej Basia Trzetrzelewska, która później zrobiła światową karierę jako Basia – jedyny taki przypadek w historii polskiej muzyki rozrywkowej, porównywalny z karierą Urszuli Dudziak – wokalistki jazzowej.

Powalić całą Polskę na kolana

Wreszcie Zbyszek był gotowy stworzyć wymarzoną super grupę, która “powali całą Polskę na kolana” jak mawiał. Była połowa 1980 roku. W sali “06” warszawskiego klubu “Stodoła” rozpoczęły się próby zespołu, który wkrótce stał się legendą. Z “Dzikiego Dziecka” byli Sygitowicz i Szkudelski. Na basie Zdzisiek Zawadzki (ex Breakout) bo Jurek Goleniewski był już związany z kim innym. Podobnie Romek Czystaw – nie mógł śpiewać z Perfectem bo miał 2-letni kontrakt z Budką Suflera. Sprawa wokalisty była kluczowa. Najpierw Zbyszek chciał sam śpiewać. Pokłócił się o to mocno z Andrzejem Mogielnickim i dlatego teksty dla Perfectu napisał Bogdan Olewicz. (Mogielnicki pisał potem dla Lady Pank). Wreszcie po długich poszukiwaniach, kiedy próby trwały już parę miesięcy pojawił się Grzesiek Markowski. Nie był wokalistą rockowym. Śpiewał w Teatrze na Targówku i w Victoria Singers (z tej grupy powstał później VOX). Olewicz i Hołdys “przerobili” go na rasowego rockowego frontmena.

Ze Zbyszkiem Holdysem znaliśmy się od 1974 r. z “Medyka”. Zaprzyjaźniliśmy się. Podczas tych kilku wyjazdów do USA słał do mnie listy. Głównie pisał o tym jak ma wyglądać… Perfect. Był zafascynowany efektownymi (z użyciem holografii) koncertami grupy KISS i samą koncepcją występowania w pełnym makijażu. Słał zdjęcia. Podczas tych wyjazdów w latach 1976-1980 Zbyszek uważnie śledził branżę rockową w USA i przygotowywał się do tego aby stworzyć super grupę. Spotkaliśmy się przypadkiem w Nowym Jorku w 1979 r. Klezmerska ekipa przyjechała samochodami z Chicago rozliczyć się z PAGART-em*. Podrzucili mi Halinę Frąckowiak, która miała śpiewać w polonijnym klubie w Elizabeth. Odprowadziłem ich na lotnisko – wracali do Polski. Wcześniej założyłem z Wojtkiem Morawskim i Zdziśkiem Zawadzkim Central Park Club. Zasada była prosta. Trzeba było wypić w flaszkę whisky w Central Parku by zostać pełnoprawnym członkiem. My wypiliśmy dwie. Dlatego pewnie na lotnisku oświadczyłem się Basi Trzetrzelewskiej…

Zbyszek chciał żebym został menadżerem Perfectu. Ja raczej chciałem z Polski emigrować i uczciwie mu o tym powiedziałem. Byłem zawodowo przygotowany na to by być “menago”. W tzw. “branży” działałem od 1975 r. kiedy to rzuciłem studia matematyczne dla rock’n’rolla. Pojechałem w pierwszą swoją trasę koncertow jako pracownik techniczny. Nosiłem i podłączałem sprzęt, obsługiwałem nagłośnienie i światła. Byłem w ekipie p. Cękalskiego, który posiadał wtedy największą i najlepszą aparaturę w Polsce. Później pracowałem z Krzysztofem Krawczykiem (1977-78). Tam byłem szefem ekipy technicznej i inspicjentem ogromnego show, z którym jeździliśmy (ponad 50 osób, dwa TIR-y sprzętu). Poznałem tajniki rozliczeń, umów i lewych pieniędzy. Pracowałem też z Andrzejem Rosiewiczem jako… “Ksawery Patejko fryzjer wzorowy – damsko-cywilny i męsko-wojskowy – pierwszy przedstawiciel polskich usług w Kosmosie”. Andrzej “wystrzeliwał” mnie rakietą podczas swojego show. Wreszcie w 1979 r. pracowałem z grupą VOX. Przez te 5 lat poznałem prawie wszystkich polskich wykonawców zarówno zawodowo jak i towarzysko. Moją bazą był klub “Stodoła” w Warszawie.

Po powrocie z Nowego Jorku w 1979 r. zamieszkałem ze Zbyszkiem Hołdysem w wynajętym mieszkaniu przy ul. Ogrodowej w Warszawie. Kiedy powstał “Perfect” utrzymywałem się razem z Tadkiem Trzcińskim – byłym harmonijkarzem Breakout’ów – z nagłaśniania koncertów… Ireny Santor. Z czegoś musiałem żyć. Perfect był znany tylko wąskiej grupie ludzi z kręgu “Stodoły” i branży muzycznej. Na pierwszy koncert zespołu w poznańskim klubie studenckim Aspiryna przyszło …8 osób. Po kilku utworach, przerwali koncert i rozbiegli się po akademikach aby zwołać większą widownię. Tak rewelacyjnej polskiej kapeli nigdy nie słyszeli.

W kilka miesięcy potem, do 5-cio tysięcznej poznańskiej Areny tłumy fanów zespołu aby się dostać do środka wybiły wszystkie szyby. Zrodziła się legenda. Jak to się stało? W lutym 1981 r. zespół dokonał pierwszych nagrań. Oczywiście nikt ich nie zaprosił. Mieli nagrać podkłady dla Lidki Stanisławskiej. Zrobili to błyskawicznie a pozostały czas wynajętego studia poświęcili na nagranie swoich utworów. „Ale wkoło jest wesoło”, „Bażancie życie”, „Lokomotywa z ogłoszenia”, „Obracam w palcach złoty pieniądz” i jeszcze jeden, co do którego Hołdys miał wątpliwości, trochę się go wstydził… Tak to “Nie płacz Ewka”. Skoro jednak nagrania powstały, ktoś w telewizji wpadł na pomysł aby dokręcić do nich “obrazki”. Tak powstał program “Obracam w palcach złoty pieniądz”. Ale minie parę miesięcy zanim telewizja odważy się go wyemitować. Tymczasem radio proponuje już oficjalne nagranie kilku utworów. Są to „Niewiele Ci mogę dać”, „Nie igraj ze mną wtedy, kiedy gram”, „Nasza muzyka wzbudza strach”, „Czytanka dla Janka”, „Wieczorny przegląd moich myśli”, „Coś dzieje się w mej biednej głowie”, „Chcemy być sobą” oraz „Bla, bla, bla”. Od Polskiego Radia odkupują te utwory Polskie Nagrania i tak powstaje pierwsza pierwsza “biała” płyta zespołu. Na okładce logo, które na wzór Coca-Coli stworzył Edward Ludczyn.

Zespół zaczyna koncertować. Coraz więcej. Czasami po dwa a nawet trzy koncerty dziennie. To wynika z idiotycznych przepisów, dotyczących sztywnych stawek za imprezę. Nie ważne ile przyjdzie ludzi na koncert czy 200 osób czy 10 tys. Stawka jest ta sama. W przypadku rockmanów niewielka – 400 zł (później 700 zł). Co dziwne każdy artysta dostaje będąc “w trasie” dodatek objazdowy – 200 zł. To na pokrycie kosztów utrzymania poza domem. Większość organizatorów nie zdaje sobie sprawy z tego co to koncert rockowy. Na przykład dwie starsze panie bileterki w kinie, które zostają dosłownie zmiecione przez tłum fanów czterokrotnie przewyższający pojemność sali. Perfect jest wszędzie. Na festiwalu w Opolu, na festiwalu w Jarocinie, wreszcie w Sali Kongresowej na Rock Jamboree ’81 – koncert zostaje zarejestrowany przez telewizję. Popularność zespół zawdzięcza nie tylko muzyce ale także wspaniałym tekstom Bogdana Olewicza wyśmiewającym PRL-owską rzeczywistość a także buńczucznym odzywkom Hołdysa podczas koncertów. Poza tym “Nie płacz Ewka” zaczyna być grana na… dancingach. Grudniowa trasa odbywała się na Wybrzeżu. Mieszkali w Novotelu. Tam też przebywa delegacja regionu “Mazowsze” na “krajówkę” NSZZ “Solidarność”. Jak głosi legenda Hołdys podchodzi w barze pełnym “mewek” do Kuronia i mówi: – Panie Jacku. To lud w Pana jak w Boga wierzy a Pan z dziwkami wódkę pije. Rozbawiony Kuroń zaproponował mu założenie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Gitarzystów Rockowych. W nocy do pokoju Piotrka Szkudelskiego wpadają uzbrojeni osobnicy. To pomyłka – przyszli aresztować Kuronia. Zaczął się stan wojenny. Rano Jaruzelski wygłasza swoją mowę… Jest 8 rano. W hotelowym holu stoi cinkciarz – boi się wyjść na ulicę z dolarami. Przychodzi panienka i otwiera Pewex. Basista Perfectu zwany Morskim Psem podejmuje szybko decyzje. Od “cynka” kupuje po dobrej cenie dolary a następnie wykupuje prawie cały alkohol z Pewexu. Tak zaopatrzony zespół wraca w przerwanej trasy przez pełną czołgów i wojska Polskę do Warszawy.

Nie pokona orła WRONa

Stan wojenny wiązał się z zakazem odbywania imprez publicznych. W przypadku Perfectu trwało to pół roku. Dla zespołu, który żył z koncertowania to było groźne. Na dodatek już w grudniu Hołdys przebąkiwał coś o rozwiązaniu grupy. Zaproponował nawet aby grali dalej ale bez niego. Rysiek Sygitowicz i Zdzisiek Zawadzki mogli się tego podjąć. Tak naprawdę to oni stworzyli brzmienie zespołu, wszystkie aranżacje, większość muzycznych pomysłów była ich. Zbyszek Hołdys dał melodie – oni stworzyli resztę. Ale nie zdecydowali się. Obaj wyjechali “za chlebem” czyli grać w knajpie. Decydujący był aspekt finansowy. Klezmer mogł odłożyć 1200 dolarów miesięcznie. Po półrocznym pobycie za granicą był w stanie kupić sobie mieszkanie. Miesięczna pensja w Polsce to było ok. 20 dolarów. Przy sztywnych stawkach za koncert ogromna popularność nie przekładała się na ogromne pieniądze. Co innego autorzy tekstów (Olewicz) i kompozytorzy (Hołdys). Z każdego sprzedanego biletu na koncert zespołu, z każdej sprzedanej płyty 8% ceny wpływało do ZAiKS (Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych). Tam było dzielone pomiędzy twórców. W wypadku Hołdysa to były miliony. Ale zanim spłynęły na jego konto minął ponad rok. Po ostatnim pobycie w USA Zbyszek kupił sobie mieszkanie własnościowe i był spokojny o swoje finanse, ale…

Na początku stanu wojennego przyszedł do mnie z flaszką whisky i zadał mi zasadnicze pytanie: – Dlaczego mnie nie internowali? Miał wręcz pretensje do WRONy, że nie siedzi teraz razem z Kuroniem i Michnikiem tak jak tysiące działaczy “Solidarności”. – No cóż – powiedziałem – Pan Bóg dał Ci szansę, więc ją wykorzystaj. Zbyszek posłuchał mojej rady i zaczął tworzyć materiał na nową płytę. Miała być o… stanie wojennym. Miejsce, które wybrał na “pracownię twórczą” było dosyć oryginalne – barek dla gości hotelowych w “Victorii”. Granice były zamknięte, cudzoziemcy musieli opuścić PRL, tak więc luksusowe hotele ziały pustką ale jednocześnie były miejscem gdzie łatwo można było dostać alkohol. Cała branża muzyczna spotykała się w barku hotelu “Europejski”. Obok był Pewex, pełen alkoholu. Wszyscy śledzili wieści z PAGART-u i Ministerstwa Kultury i Sztuki. Pierwsza z tych instytucji wysyłała polskich artystów za granicę. Miała komisarza wojskowego, któremu wytłumaczono, że jeśli nie wypuści artystów na Zachód to będziemy musieli płacić ogromne odszkodowania i to w dolarach. Pierwszy wyjechał Wiesław Ochman zostawiając w zastaw rodzinę, a potem klezmerzy na skandynawskie statki, do klubów polonijnych czy arabskich superluksusowych hoteli.

Ja miałem odebrać paszport i wyemigrować. Termin wyznaczono na 22 grudnia 1981 r. Niestety 13 grudnia wybuchła wojna polsko-jaruzelska i moje plany wzięły w łeb. Pierwsze miesiące stanu wojennego spędziłem na piciu wódki i graniu w karty w zacnym gronie. Co innego można było robić? W sposób naturalny dołączyłem do Perfectu. Ponieważ pozycja managera zespołu była zajęta przez Krzysztofa Konarzewskiego “Pontona” zadowoliłem się funkcją szefa reklamy i rzecznika prasowego zespołu. Podczas tras koncertowych byłem pracownikiem technicznym.

Perfect musiał uzupełnić skład. Hołdys szukał długo i cierpliwie. Na miejsce Sygitowicza wybrał Andrzeja Urnego ze Śląska. Grał on w formacjach Dżem i Krzak, był wspaniałym gitarzystą a wyglądał jak Jezus bez brody. Zdziśka “Morskiego Psa” zastąpił Andrzej Nowicki zwany “Karakułem” z racji czarnych mocno kręconych włosów. Był związany z grupą MECH. Studiował swego czasu matematykę. Rozpoczęły się próby w nowym składzie. W czerwcu udaje się wejść do studia TONPRESS-u i zarejestrować 10 utworów: „Co za hałas – co za szum”, „Druga czytanka dla Janka”, „Idź precz”, „Pocztówka do państwa Jareckich”, „Autobiografia”, „A kysz – biała mysz”, „Nie bój się tego wszystkiego”, „Wyspa, drzewo, zamek”, „Chce mi się z czegoś śmiać” oraz „Objazdowe nieme kino”. Wcześniej Tonpress wydał singla z “PePe wróć” i “Opanuj się”. Rozpętała się ogólnonarodowa dyskusja co to znaczy “PePe”. Polska Posierpniowa, Wałęsa, Solidarność? Nie, chodziło o Piwo Pełne, którego ciągle brakowało szczególnie na kacu. Płyta która powstała nazywała sie UNU. Było to najczęściej spotykane słowo na… tablicach rejestracyjnych pojazdów wojskowych. Ale cenzurę wyprowadzono w pole twierdząc, że UNU to ptak staroegipski.

W lipcu wreszcie można było pojechać w trasę. Generalną próbą miał być koncert w “Stodole”. To podczas niego po raz pierwszy publiczność zaśpiewała “Nie bój się tego Ja-ru-zel-skie-go!”. Mało tego ponad tysięczny tłum z tą pieśnią na ustach przemaszerował obok mieszczącego się obok “Stodoły”… budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Miny mieliśmy nietęgie. Z jednej strony byliśmy dumni i bladzi a z drugiej baliśmy się, że odwołają nam trasę. Ale nie odwołali. Za to, jak się potem dowiedzieliśmy, wszystkie koncerty Perfectu były nagrywane przez SB (Służbę Bezpieczeństwa).

Zbyszek zdecydował, że zespół będzie grać tylko nowy repertuar plus “Ewkę” i “Chcemy byś sobą”. Śpiewanie “Ale w koło jest wesoło” w sytuacji gdy na ulicach stały czołgi a tysiące ludzi siedziało w więzieniach nie miało większego sensu. Koncerty w stanie wojennym okazały się ogromnym sukcesem. To były dwie godziny wolności wyrwane generałom. Młodzież przychodziła w koszulkach z zakazanym symbolem “Solidarności”. Podczas “Niemego kina”wszyscy siadali na podłodze i palili zapalniczki. Były ogromne emocje. No i gromko śpiewali “Chcemy bić ZOMO” i “Nie bój się tego Ja-ru-zel-skie-go!”.

Finansowo też było nieźle, a to dzięki sklepikowi, który prowadziłem. Sprzedaż wyprodukowanego przez nas plakatu zespołu (300 zł) i metalowych znaczków z logo oraz płyt w cenie “komercyjnej” czyli po 500 zł (w sklepie po 135 zł ale nie można było dostać). Muzycy dostawali za 14 dniową trasę ok. 30 tys. zł za granie i drugie 30 tys. ze sprzedaży tzw. “reklamy”. Musieliśmy się jakoś ratować i omijać absurdalne stawki ministerialne za granie. To samo robiło TSA, Republika, Maanam czy później Lady Pank.

W kwietniu 1982 powstała lista przebojów programu 3 polskiego radia prowadzona przez Marka Niedźwiedzkiego. W pierwszym notowaniu na 20 utworów 8 było polskich zespołów w tym aż 2 były Perfectu: “Opanuj się” i “Pepe wróć”. 28 września ’82 na listę weszła “Autobiografia” i była tam przez 18 tygodni. Ten utwór stał się hymnem pokolenia.

10 marca 1983 r. na konferencji prasowej w “Stodole” (którą prowadziłem jako rzecznik prasowy zespołu) Zbyszek Hołdys ogłasza decyzje o zawieszeniu działalności przez Perfect czyli praktycznie o jego rozpadzie. Nietęgie miny członków zespołu mówią same za siebie. (Fot. Ryszard Gajewski – od lewej: S. Reszka, G. Markowski, Z. Hołdys, A. Nowicki, A. Urny, P. Szkudelski i Krzysztof “Ponton” Konarzewski – manager)

seweryn-2

To był szok dla nich i całej Polski. Ja uważałem, że Zbyszek jako artysta ma prawo do takiej decyzji. Mieliśmy plany dalszej działalności z innymi muzykami. Dziś patrzę na to trochę inaczej. Ostatni koncert Perfect zagrał na festiwalu w Opolu. Jeszcze tylko parę klubowych grań w Berlinie Zachodnim i najlepszy polski zespól rockowy przestał istnieć. Na szczęście odrodził się po czterech latach.

Napisane przez: Seweryn Reszka

Seweryn Reszka – Obserwator i prześmiewca zjawisk. Organizator koncertów rockowych w Kanadzie. Emerytowany menadżer zespołów rockowych. Od 20 lat właściciel agencji reklamowej. Podróżnik i wielbiciel czerwonego wina. Graphics designer, art director wielu magazynów polonijnych. (Zdrowy styl, W drodze, Nasze żagle, Trucker[ski] magazine, Polish-Canadian Trucker).

Źródło:
http://www.przeglad.ca/2016/05/historia-zespolu-perfect-oczami-seweryna/