Stalin był alkoholikiem, Roosevelt brał morfinę a Churchill amfetaminę…

Stalin był alkoholikiem, Roosevelt brał morfinę a Churchill amfetaminę…

Z zapisków lekarzy wynika, że cała trójka przywódców mocarstw biorących udział w Jałcie była uzależniona od używek.

Stalin był alkoholikiem, Roosevelt brał morfinę a Churchill amfetaminę.

Do tego dochodzą choroby psychiczne…

Stalin paranoję, a Churchill mocną depresję kliniczną.

Paranoja charakteryzuje się urojeniami, wymyślaniem nieistniejących wydarzeń, chorobliwym prześladowaniem otoczenia.

Depresja kliniczna to ciężkie zaburzenie depresyjne (ang. MDD). Jest poważnym klinicznym zaburzeniem nastroju, w którym uczucia smutku, frustracji, straty lub złości towarzyszą w codziennym życiu. Osoby takie łatwiej sięgają po alkohol i narkotyki. Są bardziej zagrożone innymi psychicznymi i fizycznymi problemami zdrowotnymi.
Występuje u nich ryzyko popełnienia samobójstwa.

I tacy ludzie decydowali o losach świata…

Józef Stalin

Niewykluczone, że przyczyną niebywałego okrucieństwa sowieckiego despoty były skutki przebytych chorób.
Stalin jako dziecko zapadł m.in. na ospę, malarię i gruźlicę, przeżył też dwa poważne wypadki, które skończyły się zanikiem mięśni lewej ręki i jej trwałą niesprawnością.
W 1927 roku profesor neurologii Władimir Biechtieriew zdiagnozował u niego paranoję, jednak ujawnienie tego faktu kolegom przypłacił życiem – na rozkaz Stalina został otruty. Los pozostałych lekarzy dyktatora był niewiele lepszy.
Stalin obżerał się, palił, pił ogromne ilości alkoholu, więc jego zdrowie ciągle szwankowało. Miał nawracające zapalenia migdałków, kłopoty jelitowe, reumatyzm, rwę kulszową, artretyzm, bóle mięśni, częste infekcje grypowe, a pod koniec życia także nadciśnienie, miażdżycę i wirusowe zapalenie wątroby.
Rzadko jednak słuchał poleceń lekarzy i nie wiadomo, czy regularnie przyjmował leki.
Chorobliwie podejrzliwy, często posądzał medyków o chęć otrucia go. Paranoja Stalina doprowadziła w końcu do aresztowania zespołu kremlowskich lekarzy, włącznie z jego lekarzem osobistym Władimirem Winogradowem, pod zarzutem spisku zawiązanego w celu niewłaściwego leczenia przywódców ZSRR.
Z dziewięciu aresztowanych profesorów dwóch nie przeżyło śledztwa, pozostałych zwolniono po śmierci dyktatora (przyczyną zgonu był rozległy wylew).

Franklin Delano Roosevelt

Z powodu przebytej choroby polio skutkującej częściowym paraliżem i koniecznością korzystania z wózka inwalidzkiego uważany jest za jednego z najbardziej chorych amerykańskich prezydentów.
W rzeczywistości radził sobie z tym problemem całkiem dobrze, a jego główną dolegliwością było poważne nadciśnienie i spowodowana nim choroba serca.
Osobisty lekarz prezydenta Ross McIntyre był ostrożny w stosowaniu leków i radził się w tych sprawach innych specjalistów. Ci doradzili m.in. podawanie Rooseveltowi wyciągu z naparstnicy oraz kodeiny, pochodnej morfiny o nieco słabszym od niej działaniu w celu zmniejszenia apetytu i obniżenia wagi.
Wiele wskazuje na to, że prezydent USA poważnie uzależnił się od tej substancji. Zmarł na udar.

Winston Churchill

Osobistym lekarzem brytyjskiego premiera był Charles Wilson, Pierwszy Baron Moran, który zdiagnozował u niego kliniczną depresję. Leczył ją m.in. amfetaminą.
W pamiętnikach zastrzegał się, że podawał ją Churchillowi jedynie przy wyjątkowych okazjach – przed ważnymi spotkaniami lub przemówieniami – nie wiadomo jednak, czy to prawda. Churchill zmarł na udar w wieku 90 lat.

I jak tu nie mówić o teoriach spiskowych…

Każdy doskonale wie, że alkoholik, narkoman, osoba chora psychicznie nie może przeprowadzać kluczowych projektów, analiz światowych, strategii geopolitycznych. Ich umysły nie funkcjonują na najwyższych obrotach. Kiedy odczuwają głód alkoholowy czy narkotykowy nie myślą o ratowaniu świata.
Stalin był psychopatą, mordował wszystkich dookoła. Nie trzeba było nim kierować, ponieważ jawnie dążył do przejęcia władzy nad Europą Wschodnią.
Co do Roosevelta i Churchilla można mieć wątpliwości. Narkomani zrobią wszystko, aby dostać towar-działkę. Przez lekarzy można było łatwo sterować ich decyzjami.
Pojawia się pytanie, czy to przypadek, że Churchill przywódca Wielkiej Brytanii i Roosevelt przywódca światowego mocarstwa USA byli narkomanami?
Czy to przypadek, że obaj mieli udar?
Czy lekarze byli narzędziem grupy rządzącej światem?

Istnienie takiej grupy dokumentowałem wiele razy, choćby tymi samymi wydarzeniami w tym samym czasie, w wielu państwach świata. Jak choćby walka ze smogiem, z ociepleniem klimatu, z terroryzmem czy podobna argumentacja przywódców światowych popierających islamizację Europy.
Z jednej strony islamizacja niszczy ich kariery polityczne w danym państwie, z drugiej strony mocno popierają islamizację. To nie ma kompletnie sensu.
Większym sensem jest narzucenie im z góry określonych zachowań, decyzji. W zamian dostają kasę albo stołki w strukturach/koncernach europejskich/światowych.

Churchill i Roosevelt, jako narkomani, mogli być marionetkami w rękach ukrytej władzy.

Dlatego tak łatwo sprzedali Polskę w Jałcie…

źródło: historia.focus.pl
RobertBrzoza.pl – Polski Portal Informacyjny

Źródło: https://tajemnice.robertbrzoza.pl/zagadki/stalin-byl-alkoholikiem-roosevelt-bral-morfine-a-churchill-amfetamine/

O procesach czarownic z Witten (1580).

O procesach czarownic z Witten (1580).

Jeszcze w XX wieku procesy z Witten poruszały umysły wielu historyków. Wspomnienia o nich pozostawił w swojej noweli Gerrit Harens, a także Arndt Bottermann. Owiane tajemnicą tragedie, jakie wydarzyły się na tamtejszym terenie spotkały się szerokim zainteresowaniem publiki. Haren wydał w 1898 roku pracę na podstawie akt procesowych uzyskanych w Archiwum miejskim w Witten. Mimo tak licznych opracowań spróbujmy raz jeszcze powrócić do tamtejszych wydarzeń. Po dokładniejszym przyjrzeniu się sytuacji z pewnością będziemy mogli wrobić sobie własny osąd na ten temat.

Niewątpliwie w centrum zainteresowania wielu historyków stoi postać rolnika z Witten, Arndta Bottermanna. W roku 1647 odbył się przeciwko niemu proces o którym możemy przeczytać w kronikach miejskich. Na skutek dłuższego zbierania materiałów procesowych w połowie XVII wieku wspomniany oskarżony musiał stanąć 4 razy przed trybunałem.

Gerrit Harens opisując swoje losy podaje również inne fakty z dziejów inkwizycji. Razem z nim postawiono przed sądem dwie kobiety: matkę i córkę które z biedy mieszkały „w pobliskich błotach”. Widocznie w roku 1589 miejscy sędziowie postanowili pozbyć się bezdomnych. Wspomniane kobiety stanęły zatem przed sądem jako „wyrzutki społeczeństwa” oskarżone o uprawianie magii. Dalej Haren podaje nam w swojej pracy informację na temat procesów z roku 1647. Wówczas bowiem osądzono 14-18 osób parających się magią, których apelacja została skierowana nie do Kleve, lecz do Dortmund wprost do Cesarskiego Sądu.

Informacje jakie podaje nam Harens niektórzy historycy umieszczają pod datą 20. sierpnia 1583. Był to czas kiedy burmistrzem a zarazem sędzią miasta Hatting był Conrad Märker. Te same źródła podają nam również informację o egzekucji tychże osób. Podobnie też 28 lipca 1580 r. , a dalej 3 sierpnia i 28 września, sześć kobiet i jeden mężczyzna zostało skazanych na spalenie, bądź ścięcie.

Możemy zatem zauważyć że czas w okolicach roku 1580 był szczególnie napięty. Wiele osób również było zaangażowanych we wspomniane przeze mnie procesy, jak. np. Wennemar von Brempt, Johann Friedrich von Stammheim, Ruprecht Stael von Holstein wraz z synem Hardenbergem.

Na zarządzenie Conrada Märker zostało wykonanych 7 wyroków śmieci na osobach oskarżonych o czarnoksięstwo, a także 2 późniejsze wyroki śmierci dotyczyły dzieci. O tych faktach możemy przeczytać w aktach publikowanych przez Johanna Friedricha von Stammheim zu Crengeldanz, notariusza dworu w Speyer w roku 1581, który był świadkiem przeprowadzania procesów przeciwko osobom z miasta i hrabstwa Dortmund. O dziwo przedmiotem tych postępowań w rzeczywistości nie było czarnoksięstwo. Sprawa raczej szła o pewne fundusze. Dortmund prosiło swego czasu Speyer o wzięcie jego dóbr pod opiekę po tym jak szlachcic Reinhardt von Fontaine 24. lutego 1581 r., sprzedał znaczną część jej posiadłości.

W ten właśnie sposób Witten stało się lennem Speyer na okres 15 lat. Fakt ten podtrzymywał również Johann Friedrich von Stammheim. Należy jednak pamiętać, że posiadłości Witten nie należały do domu Crengeldanz, lecz przez dłuższy okres czasu do tzw. Rüdinghauser Mannlehen. W konsekwencji tych wydarzeń więzy między wspomnianym domem, a Witten uległy zacieśnieniu.

Witten było zatem pod wpływami samego Cesarza.

W roku 1579 czyli na rok przed najbardziej znanym procesem z Wittner, Wennemar von Brempt starał się iść na ugodę z Johannem Friedrichem von Stammheim lecz rozmowy te przyniosły nieco frapujący efekt w postaci kolejnego zagrożenia dla miasta. 25. kwietnia obydwaj „kontrahenci” przyjęli „umowę podziału”. Stammheim otrzymał: jeden ze szlacheckich domów w Crengeldanz, Steinhausen i Hardenstein, czyli posiadłości, które przyrzekł niegdyś Reinhardt von Fontaine jako wasal. Brempt natomiast wyraził gotowość podziału akcyzy, oraz władzy kościelno — sądowniczej uznając tym samym Stammheima jako współwładcę Witten. Od tego czasu zatem obaj współrządcy mieli zajmować się wszelkimi sprawami cywilno-sądowniczymi w mieście. Do tych spraw zaliczano również procesy czarownic.

Decyzja o zwolnieniu oskarżonego, bądź też oczyszczeniu z zarzutów o uprawianie magii musiała być od tej pory podjęta przez nich obydwu. Specjalną funkcję sądowniczą miał dom Berge, siedziba rodu von Brempt. Stanowił on bowiem „sąd wasalny” w którym odbywało się rozstrzyganie odwołań. Taka sytuacja miała np. miejsce w roku 1550, w sprawie wytoczonej przeciwko Dietrichowi von Altenbochum.

Z wielu źródeł wiemy, że Stammheim zaraz po ratyfikacji wszelkich dokumentów w 1579 r. uprawniających go do objęcia władzy, z wielkim przejęciem objął urząd wypełniając prawa i obowiązki mu przysługujące. Urząd d/s postępowania przeciwko wykroczeniom został w pierwszej połowie 1581 r. wydzielony. Dlatego też Stammheim jako lennik bardzo często służył pomocą Reinhardtowi von Fontaine. W styczniu 1581 r. zatrudnił jako swojego notariusza Georg Pfannkuch z Dortmund, wraz z Conradem Märkerem jako świadków z Witten przy późniejszych procesach które miały miejsce w Dortmund i Bodelschwingh.

Jeszcze w 1576 r. Wennemar von Brempt starając się całkowicie przejąć władzę w mieście próbował oskarżyć Stammheima pod pretekstem, że jego chłopi nie akceptują jego autorytetu. Stammheim przy pomocy sędziów i „stosów” szybko udowodnił moc swojego działania. Po pierwszym „pojednaniu” i umocnieniu władzy w 1579 r. stworzył on dobrą podstawę do kolejnych procesów. Z archiwum miejskiego wiemy, że von Stammheim miał szczególne interesy by samemu wydawać wyroki sądowe na terenie podległych mu wiosek.

Conrad Märker przyznał w roku 1624, że mógł dokonywać „demonstracji siły” tylko dzięki bliskiemu mu protektorowi. W ten sposób von Stammheim umocnił „teatr władzy” obsadzając na stanowisku człowieka, który w 1580 r. wprowadził w Witten inkwizycję.

Przez dobre trzy lata von Märker orzekał wyroki śmierci na podstawie przywilejów jakie otrzymał od von Stammheima.

27 sierpnia 1583 r. Reinhard von Fontaine poprosił sędziego z Witten o okazanie mu stosownych dokumentów uprawniających go do tego typu poczynań. Prawnie dokument ten by uzyskać moc prawną musiał zostać przesłany do Assessorów w Speyer. Przyczyną tego posunięcia było wydanie wyroku śmierci przez Conrada Märkera na osobie odpowiedzialnej za „mord dziecka” w 1582 r. Napięcie w Speyer wzrosło kiedy to w 1580 r. Märker zezwolił na ścinanie i palenie swoich przeciwników.

Dokumenty z Witten nie odnotowały tymczasem jakichkolwiek wyroków śmierci w okresie 1562 — 1580. Jedyne wzmianki jakie się pojawiają w protokołach procesowych dotyczą „napięć” z 1579 kiedy sądzono rzekome czarownice. Ostatni wyrok śmierci na terenie Witten miał miejsce w 1580 roku.

Punkt kulminacyjny w procesach czarownic przypadł na tym terenie na rok 1585. Jednakże okolicach roku 1580 na terenie całego Zagłębia Ruhry rozpoczęła się „fala prześladowań”. Jako przykład może nam służyć przełom 1580/81 r. i miasto Recklinghausen, z liczbą 44 wyroków śmierci. Dalej Essen (w 1580/81), Haltern (w 1581) i Dortmund (w 1581). Tymczasem sąsiedni władca Książę Wilhelm zu Jülich, Berg und Kleve, dość krytycznie był nastawiony do tego typu poczynań, podobnie jak radykalny przeciwnik „polowań na czarownice — Johann Weier.

Conrad Märker, który jest bohaterem tego artykułu, wprowadził na podległym mu terenie karę śmierci konkretnie za uprawianie praktyk magicznych: „z powodu wskazanej, oskarżonej lub znanej magii.”

Pod tę formułkę podpadały wszystkie osoby, które miały problemy z wiarą, odrzuciły Boga, zawarły pakt z diabłem lub uczestniczyły w tańcach sabatycznych. Ale to nie koniec, jeżeli w danej wiosce był pomór bydła, lub jakaś choroba, można było również oskarżyć kogoś o tego typu epidemię. Do rozwoju inkwizycji na terenie Witten mogły przyczynić się dwie sytuacje:

1) Zła opinia danej osoby w konkretnym środowisku. Dalej padały podejrzenia o uprawianie magii i w konsekwencji sprawa szła przed trybunał.

2) Nacisk władzy na rozwój inkwizycji.

Aby te dwa przykłady lepiej zrozumieć przypatrzmy się bliżej sytuacji z 1580 r., która pociągnęła za sobą konflikt między rządzącymi, nabierając z czasem wymiaru polityczno-religijnego. Nie należy przy tym zapominać, że źródłem prześladowań które miały miejsce we wspomnianym roku była susza, a co za tym idzie „marne” zbiory. W Kronice miejskiej „Historischen Beschreibung der Grafschaft Dortmund” z 1616 roku zarówno Detmar Mülher, jak i Cornelius Mewe opisują rok 1580 jako „Głód powodujący podwojenie ceny chleba”.

Inni z kolei kronikarze podają w swoich dokumentach, że bezpośrednią przyczyną prześladowań z 1580 r. była szalejąca epidemia dżumy w Witten, a dalej w Dortmund (1578), Bochum (ok. 1579) Hamm (1581) i Lünen (1581).

Z 7 osób skazanych w Witten na śmierć, 6 było kobietami. Proces ten naszkicował społeczeństwu obraz kobiety — czarownicy. Ze wszystkich przeprowadzanych egzekucji na tym terenie kobiety stanowiły 80%.

W dwóch przypadkach w kronikach zostały podane nazwiska kobiet oskarżonych o mord dziecka, dzięki Wennemarowi von Brempt i Johannowi Friedrichowi von Stammheim, którzy w 1562 r. skazali na utopienie Margarethę Kaysers i Catharinę Drude. Czytając uważniej kroniki można zauważyć, że Catharina Drude przez dłuższy okres życia pozostawała sama, stając się tym samym osobą podejrzaną dla społeczeństwa.

Proces przeciwko Maria Frankh odbywający się niedaleko szkoły w Witten (przy rynku z kościołem joannitów), miał nieco inne podłoże. Chodziło tutaj o podatek z 1560 roku wysokości 8 szylingów dla posiadłości w Berge. Następnie pojawiła się sprawa Elsy Greve. Egzekucje na nich połączono z egzekucją Marii Frankh, gdyż wszystkie wspomniane kobiety zamieszkiwały w tym samym hrabstwie.

Przy procesach z Witten należy również pamiętać o tym, że wraz z osądzeniem osoby o czarnoksięstwo i wydaniem wyroku, kolejnymi osobami, które stawały przed trybunałem byli ich małżonkowie. Tak było w przypadku procesu Anny Schumacher 28 lipca 1580 r. lub Vite Schiedtman. Do tego typu procesów w znacznej mierze przyczynił się Wennemar von Brempt, opierając swoje wyroki w znacznej mierze na „Carolinie” cesarza Karola V z 1532 r., która w artykule 109 nakazywała palenie czarownic i osób powiązanych z magią. Dlatego też na podstawie zaleceń „Caroliny” został wydany wyrok śmierci w1562 r. na Margareth Kaysers za mord dokonany na dziecku zaraz po jego urodzeniu. Kobietę tę, jak wspominają kroniki miejskie, utopiono.

Kolejny wyrok śmierci poprzez ścięcie mieczem wykonano na Urszuli Schmitz również w 1580 oskarżonej o podobny czyn. Przeglądając kroniki miejskie można dojść do przekonania, że wyroki śmierci wydawane w Witten również podlegały reformom. Początkowo osoby skazane na śmierć ewentualnie palono lub topiono, następnie zaś ścinano.

W poniedziałek 9 listopada 1562 r. skazano na spalenie kolejną osobę. Kroniki podają również wzmiankę o czwartku 28 lipca 1580, kiedy to na śmierć poszły dwie kobiety. Podobne sytuacje miały miejsce 3. sierpnia 1580 i 28. września 1580.

Na zakończenie tego artykułu pragnę przedstawić dokument archiwalny, który pomimo, że był pisany w miejscowym dialekcie, przetłumaczyłem z myślą o opisanych przeze mnie procesach z 1580 r. Tekst ten być może nie jest poprawny gramatycznie, ale był on pisany ówczesnym językiem.

* * *

27 sierpnia 1583

Conrad Märker, sędzia Witten, skromnie na pytanie Reinhard von Fontaine Pana z Witten z hrabstwa Mark na temat dowodów pomocnych w sądzeniu, lub zwolnieniu włóczęgostwo odpowiada:

Ja Conradt Märcker, z narodzenia szlachcic, z honoru sędzia nominowany przez Wennemarna von Brempt zum Berge i Johanna Friedricha von Stamheim zum Cringeldantz, Pan i Sędzia Witten, mogący zaświadczyć o wydarzeniach, zrewidowanych i będących do odnalezienia w protokołach Sądu Witten zaświadczam, że 1562 roku , 9 listopada Reinhardt von Brempt zum Berge, a także Pan Witten, postawił przed sądem Margarethę Kaysers, więzioną z powodu jej własnych czynów lub mordu dokonanym na dziecku, skazując ją na przeklętą śmierć.

(…) 28 lipca wykonano wyrok na małżonkach, mianowicie: Gerhardt i Anna Schumacher, a także 3 sierpnia mieczem na osobie zwanej: Catharina Druden. W tym samym dniu również: Vite Schiedtman i Grietgen Abelen.

Do tego z życia do śmierci 28 września1580 przeszła Maria Franckh i Else Greven (…). I ostatecznie Ursula Schmidtz z powodu mordu dziecka ścięta została mieczem.

* * *

Autor tekstu: Artur Marek Wójtowicz

Tekst opracowano na podstawie artykułu Ralfa-Petera Fuchs, Eine Mitteilung über Wittener Zaubereiprozesse des Jahres 1580. Wszelkie oznaczenia typu: AVfOHM, StA Ms, RKG A itp. są siglami archiwów miejskich pod jakimi możemy odnaleźć te dokumenty.
Przypisy:
J. D. V. STEINEN: Westphälische Geschichte. XVII. Stück, Księga III, Lemgo 1757, s. 692 nn.: „W roku 1647 i w jego okolicach wiele osób spalono na tym terenie za kontakty z czarami. „.
G. HAREN: Das Gerichtswesen. Fehmgericht. Hexenprozesse, w: roczniku VOHM 12 (1897/98), S. 139 — 156.
AVfOHM (= Archiv des Vereins für Orts- und Heimatkunde in der Grafschaft Mark), HBA 163.
AVfOHM, HBA 15
Tamże.
V. STEINEN, dz. cyt…. s.693.
Pierwszy termin procesu w Speyer przypadł na 6. czerwca 1581: patrz: StA Ms, RKG s. 596, fol. 1.
Fakt o tym został zamieszczony w aktach domu Berg (AVfOHM, HBA 153) tekst ten jest datowany na rok 1785: JbVOHM 8 (1893/94), s. 25-194. Także: W. NETTMANN: Wittens ältere Geschichte, in: Witten. Werden und Weg einer Stadt. Witten 1961, s. 35 — 68, s. 55.
StA Ms, RKG S 596, fol. 150.
StA Ms, RKG A 276, fol. 27.
Von Stammheim starał się działać na podstawie: „actus jurisdictionales tam in civilibus quam in criminalibus” dając tym samym dużą swobodę w wykonywaniu władzy swoim sędziom (jakim wówczas był Märkers). AVfOHM, HBA 15.
StA Ms, RKG S 596, fol. 147.
D. MÜLHER; C. MEWE: Historische Beschreibung der Stadt und Grafschaft Dortmund (1616), w: J. S. SEIBERTZ (red.): Quellen der westfälischen Geschichte 1/2, s. 281 — 380, S. 358 nn.
MÜLHER; MEWE 1616 s. 380.
Wzmianka w kronice miejskiej z dn. 9. listopad 1579: AVfOHM, HBU 284.
V. STEINEN, dz. cyt… 4. tl., XXVII., s.566.
HAREN, dz. cyt.… rocznik 1912/13, s.139 nn.
AVfOHM, HBA 16, fol. 33.
A. KAUFMANN (red.): Die Peinliche Gerichtsordnung Kaiser Karls V. von 1532 (Carolina). 6. wydanie., Stuttgart 1975.

Napisane przez Amon w Marzec – 22 – 2016

Źródło: http://strefa44.pl/o-procesach-czarownic-witten-1580/

Zaginione miasto w dżungli Kambodży.

Zaginione miasto w dżungli Kambodży.

Australijskim archeologom udało się właśnie w kambodżańskiej dżungli odkryć zaginione miasto, które od ponad tysiąca lat skrywała się przed wzrokiem ciekawskich. Jest ono starsze od słynnej świątyni Angkor Wat (na zdjęciu) o około 350 lat.

Miasto Mahendraparvata liczy sobie ponad 1200 lat. Było ono niegdyś częścią Imperium Khmerskiego – największej i najbardziej rozwiniętej cywilizacji w całej Azji Południowo-Wschodniej, która kwitła w czasie europejskich ciemnych wieków – a więc we wczesnym średniowieczu.

A udało się je odkryć z pomocą technologii LiDAR – tej samej, której ostatnio użyto do znalezienia zaginionego „miasta małpiego boga” na terenie Hondurasu. Skaner LiDAR działa w ten sposób, że z pokładu samolotu wystrzeliwuje on 100 tysięcy impulsów laserowych na sekundę przebijając się przez warstwę roślinności dżungli i tym samym zdradzając co kryje się pod nią.

Odkrycie poczynione LiDAR-em udało się potwierdzić na ziemi – zespół archeologów wyposażony w dokładne koordynaty GPS był w stanie przedrzeć się przez dżunglę do zaginionego miasta – sieci budynków mieszkalnych, świątyń, kanałów i dróg.

Na razie nie wiadomo jak duże jest zaginione miasto – skaner przeczesał bowiem tyko niewielki kawałek terenu.

Żrodło: http://alexjones.pl/aj/aj-inne/aj-historia/item/6443-zaginione-miasto-w-d%C5%BCungli-kambod%C5%BCy

Źródełko młodości – fenomen natury na skalę światową.

Źródełko młodości – fenomen natury na skalę światową.

Podstawowym warunkiem zachowania zdrowia jest właściwa organizacja pracy i odpoczynku, a także racjonalne odżywanie się. Pracę musimy wszyscy wykonywać, odżywiać się także musimy, żeby żyć, ale o racjonalnym odpoczynku nie zawsze pamiętamy. O tym zaniedbaniu najczęściej przypomina nam sam organizm zakłóceniami w jego funkcjonowaniu.

Zajęci, zabiegani, żyjący pod presją terminów zapisanych w kalendarzu, zestresowani, nie mamy czasu zająć się sobą. Pragniemy więc zaproponować Czytelnikom „Nowego Dziennika” superrelaks w „źródełku młodości” położonym w pobliżu Sarasoty na Florydzie, zwanym także Warm Mineral Springs. Jest to naturalny zbiornik wody źródlanej o powierzchni 2,5 akra i stałej temperaturze 87 stopni Fahrenheita (31 stopni Celsjusza) przez cały rok. Źródło wybija z głębokości poniżej 230 stóp, wyrzucając 17 tysięcy galonów wody co 3 minuty. Woda odpływająca tworzy rzekę wpadającą do Zatoki Meksykańskiej. W ciągu doby woda w zbiorniku wymienia się całkowicie.
Przyjeżdżają tu ludzie z całego świata. Słychać najczęściej języki europejskie: polski, rosyjski, niemiecki, ukraiński, włoski, serbski i chorwacki. Polaków jest tu najwięcej w weekendy. Przyjeżdżają z Miami, Tampy, Nowego Jorku, Chicago, Montrealu i Toronto.
Woda źródlana wpływa pozytywnie na zdrowie i samopoczucie. Zamiast łykać tabletki, lepiej jest zażyć kąpieli w źródełku i pozwolić organizmowi na wchłonięcie przez skórę wszystkich potrzebnych mu minerałów. W ten sposób odbuduje się nasz system immunologiczny. Wystarczy zanurzyć się w wodzie na kilka godzin, aby przeniknęły przez skórę związki mineralne, w ten sposób obniżamy sobie ciśnienie i poprawiamy krążenie krwi. Szybko goją się otwarte i trudno gojące się rany na skórze, poprawia się praca nerek, znikają bóle mięśniowe. W źródełku leżakują i pływają ludzie sparaliżowani, którzy wracają do pełnej sprawności ruchowej. Woda pomaga także na schorzenia reumatyczne i narządów ruchu, oczyszcza ciało z kwasów i toksyn, leczy różne choroby skóry, regeneruje system nerwowy, a także skutecznie leczy kataraktę. Picie wody mineralnej leczy wrzody żołądka i reguluje trawienie. Ponadto bezpośrednie obcowanie z przyrodą pozwala nam na relaks, a przez to zwiększamy swoją odporność na stresy dnia codziennego.
Woda zawiera wiele składników, między innymi: wapń, sód, potas, żelazo i siarkę, łącznie z unikalnymi pierwiastkami śladowymi potrzebnymi do prawidłowego funkcjonowania organizmu ludzkiego. Nasycenie wody minerałami jest kilkakrotnie wyższe aniżeli w słynnym francuskim ośrodku Vichy lub niemieckim Baden-Baden. Jest to jakby połączenie znanych nam polskich uzdrowisk, takich jak: Ciechocinek, Inowrocław, Połczyn Zdrój (solanki), Busko Zdrój (kąpiele siarczanowe) oraz Kudowa, Polanica i Szczawnica (wody kwasowęglowe). Nie stwierdzono żadnych przeciwwskazań do odbywania kąpieli.
Przez setki lat Indianie strzegli tego źródła jako cudownego miejsca na ziemi. Zanurzali chorych i rannych po bitwie w tym właśnie źródle. Legenda głosi, że kąpiel w tym jeziorze przywraca sprawność rąk, nóg, sokoli wzrok oraz goi rany po zatrutych strzałach. Stary napis indiański, wyryty na kamiennej tablicy, głosi: „Kraina ta o wielu źródłach ma tylko jedno takie, w którym woda jest gorąca o każdej fazie księżyca. Zanurz się w nim a odnajdziesz m ł o d o ś ć”.
Ktokolwiek odwiedzi „źródełko młodości”, będzie chciał tam powrócić i często wraca. Wiele osób osiedla się w jego pobliżu na stałe. Można tu wynająć prywatne, wygodne apartamenty, wyposażone we wszystko, co mamy we własnym domu. Ceny apartamentów za 7 dni wynoszą od 250 do 300 dolarów. Jest tu także motel, położony bardzo blisko źródełka. Można odwiedzić stronę internetową www.warmmineral.com, gdzie jest dużo informacji na temat źródełka.
Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy w 1989 roku, zakochałam się w tym wspaniałym miejscu. Odwiedzałam je przynajmniej raz w roku. W roku 2000 zamieszkałam w jego pobliżu na stałe i zapraszam wszystkie osoby zainteresowane odmładzaniem się, swoistym powrotem do młodości. Mój telefon: 941-426-7559.

Autor: ELŻBIETA RUTKOWSKA-NAZARIAN

Źródło: http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/zrodelko-mlodosci-fenomen-natury-na-skale-swiatowa

Życie za zasłoną.

Życie za zasłoną.

Zobacz jak wyglada życie muzułmańskich kobiet w Arabii Saudyjskiej.

A jak naprawdę wygląda życie islamskich kobiet?

Reżyser Theo Van Gogh nakręcił film „Submission” (Podporządkowanie), w którym przedstawił praktykę przymusowego obrzezania kobiet w społeczeństwach islamskich oraz prześladowania ich w inny sposób. Przedstawia w nim historię trzech kobiet, z których jedna jest skazana na chłostę za romans, kolejna maltretowana jest przez męża poślubionego z woli rodziny, a trzecia ma być ukarana za urodzenie nieślubnego dziecka, którego ojcem jest jej krewny – gwałcący ją brat ojca. Po ukazaniu się filmu zarówno van Gogh, jak i Ayaan Hirsi Ali, spotkali się z groźbami śmierci, prawdopodobnie ze strony fundamentalistów muzułmańskich. Reżyser nie brał ich poważnie i odmówił ochrony ze strony policji.
Theo van Gogh był członkiem holenderskiego stowarzyszenia o republikańskim, antymonarchistycznym charakterze i wspierał kandydaturę Ayaan Hirsi Ali do parlamentu.
Van Gogh został zamordowany wczesnym rankiem, we wtorek 2 listopada 2004 w Amsterdamie, gdy jechał rowerem do pracy, naprzeciwko biura okręgu wyborczego, we wschodniej części miasta. Został przeszyty siedmioma kulami, ginąc na miejscu. Jego zabójca, 26-letni Holender marokańskiego pochodzenia Mohammed Bouyeri, który podciął reżyserowi gardło, został zaraz potem schwytany przez policję, po postrzeleniu w nogę. Zabójca przybił nożem do torsu ofiary 5-stronicowy list, grożący zachodnim rządom, Żydom oraz Ayaan Hirsi Ali. Zabójstwo miało miejsce 911 dni po śmierci Pima Fortuyna, na temat którego reżyser tuż przed śmiercią kręcił film.